Policjant pomógł uratować 14-dniowego Nikodema z Grodkowa

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Nikodem z ojcem Wojciechem.
Nikodem z ojcem Wojciechem. Jarosław Staśkiewicz
Noworodek z Grodkowa prawdopodobnie zachłysnął się pokarmem i przestał oddychać. W oczekiwaniu na pogotowie rodzina zadzwoniła po pomoc na policję, a dyżurny przez telefon poinstruował jak robić masaż serca.
Nikodem z ojcem Wojciechem.
Nikodem z ojcem Wojciechem. Jarosław Staśkiewicz

Nikodem z ojcem Wojciechem.
(fot. Jarosław Staśkiewicz)

- Nie czuję się gwiazdą, robiłem swoje - mówi aspirant sztabowy Zygmunt Gil, dyżurny z grodkowskiego komisariatu.

Kiedy w niedzielę udzielał wywiadu był bardzo zdenerwowany. Ale w sobotę wieczorem jego zimna krew pomogła uratować chłopca.

- Było po 20, siedzieliśmy w domu całą rodziną, a Nikodem był już przewinięty, nakarmiony i spał - wspomina wczorajszy wieczór Wojciech Czernikowski, ojciec chłopca.

W pewnym momencie mama dziecka zaglądnęła do wózka i zobaczyła, że chłopiec nie oddycha. - Był cały siny, oczy miał wywrócone do góry - mówi pan Wojciech.

- Zadzwoniłem na pogotowie, ale zanim przyjechało, to dziadek Nikodema zadzwonił jeszcze na policję.

- Dyżurny dokładnie instruował jak obrócić dziecko i jak uciskać okolice serca palcami, a przy okazji uspokajał, że pogotowie już jedzie - mówi pan Mariusz, dziadek Nikodema. - Jesteśmy mu bardzo wdzięczni.

- Słyszałem, jak rozmówca przekazuje moje instrukcje, jednocześnie dzwoniłem na pogotowie i potwierdziłem, że karetka już wyjechała - opisuje Zygmunt Gil. - Jak usłyszałem okrzyki, że dziecko oddycha, to zeszło ze mnie powietrze.

Karetka zabrała noworodka do Brzeskiego Centrum Medycznego, gdzie lekarze zrobili wszystkie potrzebne badania. Wczoraj wszystko wskazywało na to, że dziecku nic już nie grozi.

Aspirant Gil podkreśla, że każda osoba, która jest na stanowisku dyżurnego: czy to w straży, na policji czy w centrum powiadamiania ratunkowego - jest przygotowana do pomagania w takich sytuacjach.

- Każdy z nas przeszedł szkolenie i musi umieć rozmawiać z ludźmi - mówi policjant. - I jeśli ktoś znajdzie się w potrzebie, zawsze może liczyć na pomoc dyżurnych wszystkich służb ratowniczych.

- Ważne jest też, że dziś zachowania w takich momentach uczy się również dzieci. Bo przecież słyszymy w telewizji, że czasem to maluchy dzwonią i potrafią już opowiedzieć co się stało albo podać adres - dodaje Gil.

W policji pracuje 21 lat, na dyżurce około 6, ale pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji: - Kiedyś miałem inną sprawę, gdy zadzwoniła grodkowianka i powiedziała, że dzwoniła do niej starsza pani, która zasłabła i szukała pomocy.

Staruszka była sama w mieszkaniu i prawdopodobnie przez pomyłkę wykręciła błędny numer. Niestety, nie podała adresu, a jedynie nazwisko.

Gil wiele się nie namyślając przeprowadził błyskawiczne dochodzenie. - Znam sporo ludzi w Grodkowie, więc skojarzyłem to nazwisko z pewnym zakładem, tam podpowiedzieli mi nazwisko wnuka tej pani, który okazał się moim znajomym.

Policjant złapał go telefonicznie na... wczasach w Chorwacji, ale zdobył adres i pogotowie na czas dotarło do potrzebującej pomocy mieszkanki.

- W niedzielę okazało się, że ten chłopiec to syn Wojtka, którego też znam. Kto wie, czy te 3-4 minuty nie zaważyły na zdrowiu dziecka - zastanawia się policjant. - Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska