Politechnika Opolska potrzebuje rektora spoza układu. Jarosław Mamala: będę kandydował na rektora [WYWIAD]

Mirela Mazurkiewicz
Jarosław Mamala, prezes Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu i profesor Politechniki Opolskiej.
Jarosław Mamala, prezes Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu i profesor Politechniki Opolskiej. Archiwum
Jarosław Mamala, prezes Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu i profesor Politechniki Opolskiej deklaruje, że chce wygasić konflikt profesorów i atmosferę odwetu na uczelni. Przede wszystkim jednak ma walczyć o zachowanie podmiotowości i statusu uczelni. Nowego rektora poznamy pod koniec marca. - Park Naukowo-Technologiczny jest rozpędzony. Teraz czas być może na największe wyzwanie w moim zawodowym życiu - mówi prof. Jarosław Mamala, który w rozmowie z nto oficjalnie potwierdził, że w wyborach wystartuje.

W kuluarach Politechniki Opolskiej mówi się od kilku tygodni, że może pan kandydować na rektora w nadchodzących wyborach. Proszę przeciąć spekulacje: kandyduje pan?
- Tak. Politechnika Opolska jest w okresie głębokiej transformacji, dostosowania do wymogów nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, co wymaga efektywnego zarządzania, a stoi niemal nad przepaścią. Czas na zmianę stylu kierowania. Uczelnią powinni zarządzać ludzie, którzy będą kierować się wyłącznie dobrem jej i całego jej środowiska, nie zważając na partykularne interesy poszczególnych grup. Czas zakończyć podziały i skupić siły na odbudowie prestiżu oraz obronie statusu politechniki, czyli spełnieniu wymagań, które nakłada wspomniana ustawa o szkolnictwie wyższym. Jeszcze w trakcie drugiej kadencji śp. rektora Marka Tukiendorfa sporo osób ze środowiska uczelnianego namawiało mnie, żebym kandydował. Wtedy jednak skupiony głównie byłem na rozwoju świeżo powstałego Parku Naukowo-Technologicznego i na pracy naukowej, zatem perspektywa ubieganie się o funkcję rektora wydawała mi się raczej odległa. Nikt się jednak wtedy nie spodziewał, że kadencja poprzedniego rektora zostanie tak dramatycznie przerwana, że skończy się tragiczną śmiercią. Potem były wcześniejsze wybory, w których nie kandydowałem, znaleźli się inni. Dziś faktycznie dojrzałem do tej najważniejszej w moim zawodowym życiu decyzji. Chcę zaangażować wszystkie swoje siły i doświadczenie w odbudowę prestiżu politechniki i zakończyć trwające na niej spory.

Uczelnia ma już nowego rektora, który mówił w kampanii, że wygasi spory i połączy wszystkich pracowników, bo dla niego każdy człowiek jest ważny.
Bardzo słuszne i potrzebne słowa. Tyle, że to tylko słowa. W praktyce obecny rektor, jeszcze jako kandydat, był mocno związany z jedną ze stron konfliktu i ze wsparciem tej grupy wygrał wybory.

Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?
Zwolennicy obecnego rektora, przed wyborami uzupełniającymi, jeździli po waż­nych instytucjach i wprost namawiali do poparcia prof. Lorenca, byli też u mnie. Jestem członkiem Rady Uczelni Politechniki Opolskiej i prezesem Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu, więc musiałem zachować neutralność. Niezależnie od tego, kto zostałby wybrany wtedy na rektora, park musiałby z nim współpracować, stąd moja decyzja o niepopieraniu żadnego z kandydatów.

Ale dziś, już po deklaracji o kandydowaniu, może pan powiedzieć, do kogo było panu wtedy najbliżej?
We wrześniowych wyborach wzięło udział trzech kandydatów. Dla mnie tym naprawdę niezależnym, który faktycznie dawał nadzieję na poprawę wizerunku uczelni, jej rozwój i jednoczesną stabilizację, był prof. Krystian Czernek. Prof. Czernek przegrał wtedy o włos. Sądzę, że przyczyniła się do tego celowo wypuszczona plotka, że jest on człowiekiem wskazanym przez byłego dyrektora biura rektora Tukiendorfa. Część elektorów obawiała się, że to nie pomoże zażegnać kryzysu na uczelni. Zaufali człowiekowi, który - jak się okazało - tylko z pozoru prezentował się jako kandydat niezależny.

Nie uważa pan, że każdemu szefowi należy dać szansę, by sprawdził się w boju?
W mojej ocenie obecny rektor naszej uczelni miał już tę szansę, ale jej nie wykorzystał. Niezależnie od tego, kto go namówił do startu i kto go dotychczas wspierał, mógł próbować wznieść się ponad te niszczące podziały. Tym bardziej, że tak wielu z nas, pracujących od lat na dobrą markę Politechniki Opolskiej liczyło, że tragiczna śmierć poprzedniego rektora zahamuje zapalczywość jego przeciwników. Tak się nie stało, co było dla mnie i wielu innych osób ogromnym rozczarowaniem. Kolejną szansą były niewątpliwie wybory uzupełniające. Zdarza się przecież niejednokrotnie, że wysoka, odpowiedzialna funkcja formuje człowieka na nowo. Zyskuje on nową perspektywę, czuje ciężar odpowiedzialności za wszystkich, a nie tylko za grupę kolegów. Potrafi spojrzeć szerzej i dla wspólnego dobra. Niestety, nie w przypadku obecnego rektora. O czym przekonałem się osobiście, a wraz ze mną spora grupa członków rady uczelni, gdzie profesor Lorenc w sposób jednoznaczny i emocjonalny wypowiada się po jednej ze stron sporu. Wpisując się jednocześnie w narrację obecną w wielu tekstach jednej z opolskich redakcji, która na swoich łamach przez długie miesiące przedstawiała politechnikę niemal wyłącznie w czarnych barwach, szkodząc tym samym jej wizerunkowi i pozycji. Deprecjonując dorobek innych pracowników, profesorów, studentów. To był dla mnie kolejny bardzo jasny sygnał, że - wbrew zapowiedziom wyborczym - profesor Lorenc nie jest szefem, który łagodzi spory i łączy ludzi.

Proszę powiedzieć, a jak jest teraz?
Niestety, tak jak pisaliście, nie jest najlepiej. Sam widzę, jak dzieli się ludzi na uczelni, próbując wpłynąć na zmianę ich punktu widzenia. Stojąc z boku na uczelni nie dostrzega się wielu zagrożeń, problemów, a będąc członkiem rady uczelni i zadając pytania, staje się już niewygodnym. Potwierdziły to w mojej ocenie ostatnie posiedzenia senatu.

A może pan to rozwinąć?
Zwieńczeniem kariery naukowej dla każdego naukowca jest tytuł profesora belwederskiego, na który i ja pracuję. Aby uzyskać taki tytuł, trzeba spełnić szereg warunków i ten proces jest wieloetapowy. Gdy zewnętrzne opinie recenzentów z różnych ośrodków naukowych w Polsce są pozytywne, to głosowanie na uczelni, nad wnioskiem poparcia, z reguły jest formalnością, ale nie w tym przypadku. Mój wniosek przeszedł o włos, co było sytuacją bezprecedensową. Każdej uczelni zależy na własnych profesorach i stoi się za nimi murem. Niestety, nie u nas. To dotyka wielu pracowników.

Przedstawiając się zawsze podkreślałem z dumą, że jestem profesorem PO. Od dwóch lat zwykle jedno z pierwszych pytań, jakie pada pod moim adresem, brzmi: „Co wy tam na tej uczelni wyprawiacie?”

Bo jest pan uważany za stronnika śp. rektora Tukiendorfa?
Nie, nie jestem członkiem żadnej grupy biznesowej czy towarzyskiej na uczelni, nie mam na to czasu. To zwykła plotka, generowana przez grupę ludzi, którzy widocznie widzą we mnie zagrożenie. Doskonale wiem, że poprzedni rektor popełnił błędy. Nie zawsze potrafił docenić ludzi. Nie zawsze otaczał się kim trzeba. Być może latając po świecie za ważnymi projektami rozwojowymi, nie dopilnował wszystkich bieżących spraw na miejscu. Ale nie był człowiekiem złym. Za to wiele zrobił zarówno dla politechniki, jak i dla samego Opola. Powołanie jednostki Instytutu Fraunhofera w Opolu, w czym także brałem organizacyjny udział, było przede wszystkim wielkim sukcesem śp. Marka Tukiendorfa, naszej uczelni i Opola. I to nie tylko w skali kraju! Udało się to dzięki naprawdę odważnym decyzjom poprzedniego rektora, dzięki jego zapałowi i międzynarodowym kontaktom, a miał on wielką łatwość ich nawiązywania. Ten krok pozwolił wskoczyć uczelni z niewielkiego Opola na zupełnie inny poziom. Politechnika Wrocławska zabiega o taką umowę od wielu lat. Bezskutecznie. Podobnie Politechnika Śląska...

Pan mówi o sprawach, które niekoniecznie interesują większość pracowników i elektorów. Tymczasem nowy rektor zadbał o to, by spora część pracowników poczuła w kieszeni, że na uczelni dzieje się lepiej.
Rektor w procesie wyborczym obiecał zmiany. Przed wyborami to typowe, nie tylko w świecie polityki, że składa się obietnice wyborcze. Natomiast coraz więcej osób jest niezadowolonych z kierunku tych zmian, a także boi się o sytuację finansową uczelni. Rektor zaproponował w tym roku budżet uczelni z ogromnym deficytem. To nie jest wizja rozwoju, tylko równia pochyła w dół i to bez nadziei odwrócenia tego trendu. W różnych gremiach mówi się o redukcjach zatrudnienia, czy planach reorganizacji uczelni na przykład przez połączenie. Nie możemy się na to godzić! Jestem kandydatem, związany z politechniką od początku, który z pewnością będzie bronił autonomii uczelni oraz jej pracowników. Udowadniałem już nie raz, że potrafię radzić sobie w trudnych sytuacjach. Park Naukowo-Technologiczny, którym kieruję, to dziś duży zakład pracy. W jego otoczeniu funkcjonuje blisko 40 firm, które zatrudniają w sumie kilkaset osób. Gdy go zakładano, mało kto wierzył w powodzenie, tymczasem przez 6 lat jego działania zrealizowałem inwestycje za blisko 100 mln złotych. Stworzyłem też zgrany zes­pół, który w nim pracuje. Najważniejsze jednak, że udaje się nam pozyskiwać, wspólnie z partnerami, dziesiątki milionów złotych grantów na badania i rozwój. Te dotacje to także zlecenia i praca dla opolskich naukowców. Jako pracownik naukowy politechniki przeszedłem niemal wszystkie szczeble kariery naukowej. Zaczynając jako student. Dziś jestem autorem i współautorem kilku monografii, książek, kilkunastu patentów, a znaczną część prac naukowych opublikowałem za granicą - w USA, Chinach, Indiach, Szwajcarii. Realizowałem też wiele projektów badawczo-rozwojowych, których byłem - w znaczącej części - autorem i kierownikiem. Otrzymywałem wielokrotnie wyróżnienia naukowe w Polsce, w tym nagrodę główną Urzędu Patentowego RP, USA czy w Europie.
Wiem, że mogę też liczyć na doświadczenie i wsparcie wielu środowisk. Często uczestniczę w spotkaniach z osobami odpowiedzialnymi za miasto oraz region i myślę, że będą mnie wspierać w walce o silną i niezależną politechnikę. Szczególnie dla mnie ważne jest wsparcie władz Opola, z którymi współpracuję już kilka lat.

Jaki jest pana pomysł na politechnikę?
Mam program na całe cztery lata kadencji. Chciałbym się nim podzielić podczas spotkań i rozmów z pracownikami uczelni. Będzie on skoncentrowany wokół pozytywnego ładunku emocji i znaczenia, jakie niesie ze sobą słowo i jednocześnie akronim N.A.U.K.A. Podobnie w Parku Naukowo-Technologicznym wdrożyłem strategię zamykającą się w skrócie M.I.N.D. Jeszcze raz podkreślę, że kluczowe jest dla mnie utrzymanie tożsamości i niezależności Politechniki Opolskiej jako osobnej instytucji. Jestem człowiekiem współpracy, przez co gwarantuję realne wygaszenie konfliktów. Stawiam na rozwój nauki i technologii w ścisłej współpracy z biznesem. Pamiętajmy także, jak ważni dla uczelni są studenci. Mamy wspaniały, zaangażowany samorząd studencki, trzeba dać im szansę na rozwój i ciekawe projekty. To będzie jeden z moich głównych priorytetów. Szczegóły zacznę przedstawiać w ciągu najbliższych dni, po zakończeniu semestru.

Jest pan prezesem Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu, który zbudował pan od podstaw. Ma pan tam spokojną pracę. Dlaczego chce pan kierować targaną konfliktami uczelnią? To sytuacja bez precedensu i to bodaj w skali kraju, gdy do rektoratu wchodzi policja, żeby zabezpieczyć twarde dyski, a prokuratura co rusz przyjmuje od grupy naukowców zawiadamiania o kolejnych podejrzeniach popełnienia przestępstw.
Bo zależy mi na uczelni. Może to staroświeckie podejście, ale jestem patriotą Politechniki Opolskiej. Niezwykle ważna jest dla mnie rodzina, a uczelnię traktuję jak drugi dom. Żyję sprawami politechniki i pracuję tu tyle lat, że wiem też, jak nią pokierować w tym trudnym czasie. Przez prawie osiem lat współpracowałem bardzo blisko z jednym z prorektorów naszej uczelni, śp. prof. Jantosem. Codziennie rozmawialiśmy o wizji i modelu pracy uczelni, ale także o tym, jak ma funkcjonować katedra, jak realizować projekty badawcze i jak dać możliwość lepszego zarobku kolegom na uczelni. Wiem, jak przejść przez burze nikogo nie wykluczając, nie obrażając, nie dzieląc. Uważam się za człowieka nadal młodego, choć już bardzo doświadczonego. Czasami żartuję, że powinienem zostać najmłodszym emerytem w Polsce, bo pracuję od ponad 24 lat na dwóch etatach. Gdyby to zsumować, uzbierałby się z tych lat wiek emerytalny i to z górką. Nie boję się wyzwań i życie pokazało, że całkiem nieźle sobie z nimi radzę. Przygodę z biznesem zaczynałem bardzo wcześnie. Bezpośrednio po studiach podjąłem pracę w branży motoryzacyjnej i w krótkim czasie zostałem dyrektorem ds. technicznych w grupie Volkswagena. Pracę naukową łączyłem ze współpracą z przemysłem. Jeśli chodzi o park, to jest on rozpędzony i każdy wie, co ma robić. Teraz czas być może na największe wyzwanie w moim zawodowym życiu.

Uczelnia musi budzić zaufanie wśród pracowników, studentów i biznesu, jeśli chce być dla nich partnerem.

Łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że już docierają do nas informacje o próbach zdyskredytowania pana.
- Liczę się z tym i wiem o tym, a przykład już podałem. Dam radę. Zrobię wszystko, by tę atmosferę pracy oczyścić. Mnie to szalenie boli. Jako prezes parku odwiedziłem niemal każdego przedsiębiorcę w Opolu. Przedstawiając się zawsze podkreślałem z dumą, że jestem profesorem Politechniki Opolskiej. Od dwóch lat zwykle jedno z pierwszych pytań, jakie pada pod moim adresem, brzmi: „Co wy tam na tej uczelni wyprawiacie?”. Uczelnia musi budzić zaufanie wśród pracowników, studentów, mediów i biznesu, jeśli chce być dla nich partnerem, a przede wszystkim być rozpoznawalna w kraju. Zrobię wszystko, by tak właśnie było. Musimy szybko odbudować dobrą markę politechniki.

Jest pan gotowy na czarny PR?
Staram się myśleć zdroworozsądkowo, to taki utylitaryzm myślenia. Nie jestem uwikłany w żadne nieczyste interesy, ani w politykę. Zawsze realizowałem projekty budujące prestiż uczelni. Podjąłem w swoim życiu wiele trudnych decyzji. Jedne były bardziej trafne, inne mniej, ale żadnej z nich nie muszę się wstydzić.

Nie jestem uwikłany w żadne nieczyste interesy, ani w politykę. Zawsze realizowałem projekty budujące prestiż uczelni

Panie prezesie, kto za panem stoi? Czyim jest pan człowiekiem?
Rozczaruję panią, tu nie ma drugiego dna. Stoją za mną przede wszystkim pracownicy Politechniki Opolskiej, którzy wierzą, że mógłbym pomóc sytuacji na uczelni. Będąc odpowiedzialnym za park, oczywiście rozmawiałem z prezydentem Opola. Usłyszałem, że mogę liczyć na jego poparcie. To dla mnie szczególnie ważna deklaracja, zwłaszcza mając w pamięci, że uczelnia jest w trudnej sytuacji i czeka nas parametryzacja, która może zadecydować o losach politechniki, w tym doprowadzić do jej degradacji, a co za tym idzie - radykalnego spadku finansowania. Gdy cała energia idzie na wzniecanie i gaszenie kolejnych konfliktów, nie ma klimatu do budowania prestiżu uczelni. Ważne są też dla mnie deklaracje wsparcia ze strony licznych przyjaciół z biznesu. Politechnika stanowi nie tylko kuźnię talentów dla przemysłu, ale powinna być ważnym partnerem w ich rozwoju. W dalszej perspektywie opłaca się to zarówno mieszkańcom, którzy mogą dobrze zarabiać, nie wyjeżdżając do Wrocławia, czy Katowic. Opłaca się to także regionowi, który boryka się z problemami demograficznymi. Firmy, zanim podejmą decyzję o ulokowaniu się w Opolu, zawsze pytają o współpracę z uczelnią.

Jeśli to pan zostanie rektorem, jaka będzie pana polityka wobec tych naukowców, którzy dziś są do pana wrogo nastawieni?
Zero rewanżyzmu i niech to będzie nowa jakość w zarządzaniu uczelnią. Powtórzę: moją przewagą jest to, że nie jestem obciążony żadnymi układami. Naszą uczelnię znam od podszewki, jestem z nią związany od czasów studenckich. Nie jestem człowiekiem ani jednej, ani drugiej strony, choć pewnie przeciwnicy będą próbowali mnie gdzieś przypisać, tak jak to czynili z profesorem Czernkiem. Apeluję do pracowników politechniki, by nie dali się nabrać. Do moich kontrkandydatów zaś, by ograniczyli złe emocje i działania odwetowe. Na politechnice na wszystkich szczeblach pracują fachowcy. Trzeba tylko nimi odpowiednio pokierować, dać szanse i możliwości rozwoju, wydobyć z ludzi to, co dobre. Nie bawić się w szukanie haków. Tak zestawić elementy, aby zapewnić efekt synergii, umożliwić rozwój, który uratuje naszą uczelnię. Niewątpliwie trzeba poprawić standardy pracy i odbudować zaufanie. Pracownik powinien czuć, że uczelnia stoi za nim murem. Jest rzeczą niebywałą, kiedy ciągle się słyszy, że znowu ktoś wyciąga i zbiera na kogoś papiery, trzyma teczki, że trwa „czesanie” archiwów. To już trwa ponad dwa lata i jak się nie opamiętamy, nie będzie pomyślnej przyszłości uczelni. Jako rektor zrobię wszystko, by przekonać współpracowników, także tych, o których pani wspomina, że trzeba z tym skończyć. My się nie musimy kochać, ale bez choćby elementarnego szacunku dla siebie nie ma moim zdaniem mowy nie tylko o rozwoju naszej Politechniki Opolskiej, ale i o jej przetrwaniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska