Polityczny kalendarz 2019 roku. To będzie kampania bez wytchnienia

Witold Głowacki
W tym roku przypadają 3 ważne rocznice związane z historią III RP, w tym 30 lat od 4 czerwca 1989 r.
W tym roku przypadają 3 ważne rocznice związane z historią III RP, w tym 30 lat od 4 czerwca 1989 r. Adam Guz/polska press
Polityczny kalendarz rozpoczynającego się roku będzie zdominowany przez trzy kampanie wyborcze. Jest jasne, że będą one wyjątkowo ostre i brutalne

To będzie rok permanentnej kampanii wyborczej. Tej samej, która zaczęła się latem zeszłego roku a skończy dopiero wiosną 2020 roku wyborami prezydenckimi. Wiosną tego roku czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego. Jesienią odbędą się natomiast najważniejsze wybory w całym tym maratonie - czyli parlamentarne. To właśnie one będą punktem odniesienia całej politycznej gry, która nas czeka w 2019 roku. Przyjrzyjmy się, co mówi nam o niej kalendarz, który widziany z perspektywy początku roku wydaje się sprzyjać raczej opozycji niż rządzącemu obozowi.

Styczeń - luty. Ostatni dzwonek

Wciąż krążą pogłoski o możliwych głębszych zmianach w rządzie, choćby o możliwym przesileniu na linii Mateusz Morawiecki - Zbigniew Ziobro. Po ciężkim pierwszym roku premierowania Morawieckie-mu niewątpliwie przydałby się rodzaj nowego otwarcia, jego grudniowe „drugie exposé” raczej nie uzyskało takiej rangi. Powracają też spekulacje na temat możliwości rozpisania przez obóz rządzący wcześniejszych wyborów parlamentarnych, miałyby one być rodzajem ucieczki do przodu w obliczu zarówno niezbyt korzystnego dla PiS kalendarza wyborczego, jak i niepokojących z punktu widzenia tej partii trendów sondażowych. Ruchy tego kalibru miałyby oczywiście charakter decyzji strategicznych - ich podjęcie mogłoby skutkować zmianą układu sił na scenie, z drugiej jednak strony obie naznaczone są ogromnym ryzykiem. Nie rozstrzygamy tutaj, jakie jest prawdopodobieństwo ich podjęcia, chodzi jedynie o kalendarz. Otóż to właśnie styczeń lub luty są ostatnim możliwym momentem na tak fundamentalne decyzje. Już w marcu kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wejdzie w swą najostrzejszą fazę. Chwilę po tych wyborach zacznie się sezon wakacyjny, natomiast początek września będzie oznaczał początek prawdopodobnie najbrutalniejszej kampanii wyborczej, jaką dotąd oglądała Polska - tej przed wyborami parlamentarnymi. Przerw już nie będzie, a polityka w kampanijnym trybie rządzi się zupełnie innymi prawami niż ta w sennych okresach między wyborami.

Luty. Rozdanie kart

Kalendarz wyborczy wymusza na wszystkich graczach polskiej sceny politycznej zakończenie przegrupowań przed wyborami do Parlamentu Europejskiego najpóźniej w lutym. To wtedy powinniśmy poznać przynajmniej „jedynki” na listach startujących w wyborach europejskich partii. To wtedy też powinniśmy ostatecznie wiedzieć, na kim dokładnie będzie spoczywać ciężar prowadzenia pierwszej w tym roku kampanii, jakie będą jej hasła - i na co w retorycznym i programowym sensie postawią najważniejsze siły w polskiej polityce, czyli Zjednoczona Prawica i Koalicja Obywatelska. Dowiemy się także, jaką strategię wyborczą przyjmą partie lewicy i PSL. Razem i SLD wciąż mówią o możliwości współpracy - aczkolwiek zawarcie jakiegoś wyborczego paktu, który choć względnie satysfakcjonowałby obie partie lewicy wydaje się graniczyć z cudem. Z kolei PSL może nadal walczyć o mandaty samodzielnie - co w wyborach europejskich jest dla tej partii bardzo trudnym wyzwaniem, może też jednak ulec pokusie przyłączenia się do KO. To z pewnością pomogłoby w uzyskaniu mandatów do Parlamentu Europejskiego i pozwoliłoby uniknąć całkiem możliwej wizerunkowej katastrofy, jaką byłoby ewentualnie nieprzekroczenie progu. Z drugiej jednak strony decydując się na wspólny start z KO PSL ryzykowałby ogromnie wiele w kontekście wyborów parlamentarnych. Ludowcom groziłaby utrata części wyborców na rzecz PiS, co tym samym skutkowałoby wzmocnieniem najsilniejszego politycznego wroga i PSL, i Koalicji Obywatelskiej. Warto też pamiętać, że 3 lutego ma już oficjalnie ruszyć nowy polityczny projekt Roberta Biedronia. Partia Biedronia ma realne szanse na poparcie przekraczające próg wyborczy już na starcie. W wypadku spełnienia się najbardziej optymistycznych z punktu widzenia Biedronia scenariuszy, jego ugrupowanie w perspektywie kilku miesięcy może zaś walczyć nawet o wynik dwucyfrowy, co znacząco wpłynęłoby na układ sił na polskiej scenie politycznej.

Czas na ewentualne strategiczne decyzje rządzących mija pod koniec lutego. Potem nie będzie już przerw w kampaniach

Marzec. Brexit?

W myśl umowy uzgodnionej przez Komisję Europejską i rząd Theresy May teoretycznie Wielka Brytania miałaby rozpocząć wychodzenie z Unii właśnie 29 marca tego roku. Rzecz jasna umowa nie została ratyfikowana przez brytyjski parlament. W obliczu wysokiego prawdopodobieństwa jej odrzucenia przez Izbę Gmin, głosowanie zostało przełożone - aktualny termin jego przeprowadzenia to 14 stycznia. Na brytyjskiej scenie nie doszło jednak do żadnego przesilenia, co więcej, chaos tylko się pogłębia. Nie jest pewne, czy głosowanie w ogóle się odbędzie, jak również to, czy rząd Wielkiej Brytanii nie wycofa wniosku o wyjście z Unii. Tymczasem Bruksela niezmiennie zapowiada uruchomienie wobec Wielkiej Brytanii procedury „twardego” brexitu, niebezpiecznego dla gospodarki - również tej europejskiej i potencjalnie bardzo niekorzystnego dla obywateli Unii mieszkających na Wyspach, w tym oczywiście Polaków. Do końca marca musi zostać wypracowane konkretne rozstrzygnięcie - choćby ze względu na przypadające w maju wybory do Parlamentu Europejskiego. Brak takiego rozstrzygnięcia może skutkować chaosem już nie tylko w polityce brytyjskiej, ale i tej europejskiej.

Kwiecień - maj. Rachunki za prąd

Wiosną odbiorcy indywidualni i przedsiębiorcy, jak co roku, będą odbierać rachunki za energię elektryczną zużytą zimą. To tak zwana oczywista oczywistość. Ale w obliczu skokowego wzrostu cen energii, ewentualna fala niezadowolenia może - choć nadal nie musi - stać się naprawdę ważnym wątkiem bieżącej polityki. To, czy tak rzeczywiście będzie, zależy przede wszystkim od tego, czy i jak rządowi Mateusza Morawieckiego uda się stworzenie zapowiadanego systemu rekompensat. Dopiero wtedy, gdy przeciętny odbiorca energii rzeczywiście nie odczuje skutków podwyżek we własnej kieszeni, będzie można mówić o przygaszeniu pożaru. To, czy rzeczywiście zostanie on ugaszony, zależy jednak również od czegoś innego - tego, na ile dotkliwe okażą się pośrednie skutki podwyżek cen energii - czyli wzrost cen produktów, usług, kosztów transportu etc.

26 maja. Wybory do Parlamentu Europejskiego
Ich dokładną datę znamy już od lipca, więc nie będzie tu niespodzianek. Zresztą jeszcze wcześniej było wiadomo, że wybory do PE muszą zostać przeprowadzone w całej Unii między 23 a 26 maja, co z uwagi na polski zwyczaj głosowania w niedziele, od razu wskazywało ich termin w naszym kraju. Niespodzianki mogą natomiast nastąpić w momencie ogłaszania wyników wyborów do PE. Z kilku powodów. Po pierwsze, te wybory cechowały się dotąd w Polsce wyjątkowo niską - nawet jak na nasze niezbyt imponujące standardy - frekwencją. W 2014 roku przyciągnęły do urn zaledwie 23,8 proc. uprawnionych, czyli mniej niż jedną czwartą. W niewielkim stopniu są nimi zainteresowani zwłaszcza wyborcy wiejscy i z małych ośrodków, ale i w większych miastach frekwencja nie rzucała dotąd na kolana. Dlatego właśnie ubiegłoroczna mobilizacja miejskich wyborców opozycji w wyborach samorządowych jest tu bardzo złą wróżbą dla obozu rządzącego. Po drugie, rząd PiS dopiero próbuje odwracać skutki swej wojowniczej strategii w relacjach z Brukselą. To zaś wciąż ułatwia opozycji głoszenie tez o „wyprowadzaniu Polski z Unii przez PiS” i o „zaprzepaszczaniu dorobku pokoleń”. Po trzecie, to będą pierwsze wybory, w których weźmie udział partia Roberta Bie-dronia. Jeśli ten projekt odniesie w nich sukces, może to znacząco zmienić kształt polskiej sceny politycznej i wywrócić dotychczasowe plany największych partii dotyczące wyborów parlamentarnych.

W tym roku przypadają trzy ważne rocznice historii III RP: 30 lat od 4 czerwca 1989 roku, 15 lat w Unii, 20 lat w NATO

4 czerwca
Jedna z najważniejszych okrągłych rocznic przypadających w tym roku. 4 czerwca minie 30 lat od przeprowadzenia pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce i tym samym od symbolicznej daty „upadku komunizmu”. Trudno spodziewać się, żeby zdołał ją jakoś szczególnie wykorzystać obóz rządzący, którego retoryka w dużej mierze opiera się na radykalnej krytyce III RP i transformacji gospodarczej. Ta rocznica to natomiast niekwestionowana okazja dla liberalnej opozycji. Sformułowanie przekonującej opowieści o sukcesach III RP - z uwzględnieniem także jej porażek - mogłoby jej pomóc w odzyskiwaniu wiarygodności i stworzyć przeciwwagę dla dominującej obecnie antytransformacyjnej narracji PiS. Dodajmy, że w tym roku przypadają jeszcze dwie istotne rocznice o zbliżonych znaczeniach symbolicznych - przypominające o długiej drodze, którą przeszła Polska przez ostatnich 30 lat. 12 marca będziemy obchodzić 20. rocznicę wejścia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Z kolei 1 maja minie 15 lat od wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej.

Czerwiec. Podwójna rekrutacja do liceum

Kryzys, który PiS przygotował sobie jeszcze za rządów Beaty Szydło - i od tej pory konsekwentnie do niego zmierzał. Za sprawą zmian w systemie edukacji firmowanych przez szefową MEN Annę Zalewską, w tym roku w pierwszych klasach liceów będzie się musiało „zmieścić” dwa razy więcej uczniów. Dlaczego? Bo do szkół średnich pójdą jednocześnie ósmoklasiści i uczniowie obecnych klas III w likwidowanych w tym roku już ostatecznie gimnazjach. Oba muszą się zmieścić w liceach i to w dwóch różnych systemach edukacyjnych, gimnazjaliści będą ostatnim rocznikiem w trzyletnim liceum, zaś ósmoklasiści będą się już uczyć w liceum czteroletnim. Ta rekrutacja będzie bardzo ciężkim stresem dla dwóch roczników uczniów - i ich rodziców. Dla części z nich - stresem bez happy endu. To rzesza ludzi - samych uczniów będzie ok. 700 tysięcy (w tym roku do egzaminu gimnazjalnego przystąpiło 349 tysięcy). Jest jasne, że dla części z nich nie starczy miejsc w wymarzonych szkołach. W Warszawie będzie o to 2,4 raza trudniej niż w zeszłym roku. To zaś oznacza, że problem dotyka grubo ponad miliona dorosłych Polaków. Takiej liczby wyborców raczej nikt w Polsce nie lekceważył.

1-17 września. Kampanijna wojenna rocznica

1 września przypada 80. rocznica ataku Niemiec na Polskę, z kolei 17 dni później będziemy obchodzić również 80. rocznicę ataku Związku Sowieckiego. Polityka historyczna prowadzona przez PiS sprawia, że dla tej partii będzie to ogromna pokusa do mocnego uderzenia w patriotyczno-rewindykacyjne tony, oczywiście nie bez myśli o wchodzącej właśnie w swą najostrzejszą fazę kampanii parlamentarnej. Może więc powrócić temat reparacji wojennych od Niemiec - nie bez powodów dość zręcznie utrzymywany dziś przez PiS na poziomie nie wyższym od posła Aleksandra Mularczyka, czyli szefa Parlamentarnego Zespołu ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce Od Niemiec Za Szkody Wyrządzone W Trakcie II Wojny Światowej. Można też spodziewać się żądań przeprosin, naprawy szkód itd. pod adresem Rosji. Pytanie jednak, jak ewentualne zagranie „Roty” i przywoływanie antyniemieckich resentymentów będzie korelowało z narzucaną przez Mateusza Morawieckiego strategią wyciszania konfliktów z Zachodem. Pytanie również, jak na to zareagują wyborcy PiS niezaliczający się do mitycznego twardego elektoratu tej partii. Pytanie wreszcie, nie zwyciężą oparte na Realpolitik kalkulacje związane z dokonującym się mniej więcej w tym samym czasie nowym rozdaniem w Unii.

Wrzesień-listopad. Zmiana warty w Brukseli

Już pod koniec lata możemy poznać nazwiska osób, które zajmą te cztery najważniejsze funkcje w Unii - czyli szefa Komisji Europejskiej, przewodniczącego Rady Europejskiej, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i unijnego ministra spraw zagranicznych. Jest zupełnie jasne, że żadne z tych miejsc nie przypadnie Polakowi - po Donaldzie Tusku w roli „prezydenta Europy” przyjdzie nam odczekać ładnych kilka kadencji zanim znów nadejdzie „nasza kolej”. Dlatego z polskiej perspektywy znacznie bardziej interesujące będzie to, co odbędzie się nieco później - czyli gra o stanowiska unijnych komisarzy. Rzecz jasna Polska może liczyć na „swojego” komisarza, pytanie jednak, jak ciepło wystawieni przez PiS kandydaci będą przyjmowani przez potencjalnych kolegów z KE i eurodeputowanych. Obecny kształt relacji Warszawa-Bruksela zdaje się wskazywać, że będzie to pasmo upokorzeń. Coraz częściej mówi się też o odwlekaniu przez Brukselę ostatecznego przyjęcia kandydatury polskiego kandydata aż do krajowych wyborów parlamentarnych. Im lepsza będzie w sondażach pozycja partii opozycyjnych, tym bardziej to prawdopodobne.

Ogłoszenie wyniku wyborów do Sejmu będzie oznaczało natychmiastowe przejście do kampanii prezydenckiej

Październik-listopad. Wybory parlamentarne

Ich dokładnej daty jeszcze nie znamy, poznamy zapewne dopiero latem. Wiadomo jednak, że wybory będą musiały zostać przeprowadzone między 12 października a 12 listopada, co wynika z tego, że właśnie ta druga data wyznacza koniec obecnej kadencji Sejmu i Senatu. Próby przewidywania możliwych wyników tych wyborów nie mają w tym momencie najmniejszego sensu. Zarazem jest jasne, że walkę o zwycięstwo mogą już podejmować zarówno PiS, jak i Koalicja Obywatelska, co w wypadku KO jeszcze całkiem niedawno wydawało się niemal niemożliwe. Jasne jest również to, że wybory poprzedzi wyjątkowo brutalna kampania - oba główne obozy polskiej polityki podchodzą do niej już teraz jak do ostatecznego starcia na śmierć i życie. Ze zwieszonymi głowami możemy więc spodziewać się dalszego obniżania standardów i przekraczania granic.

Po wyborach. Kampania prezydencka

Jest mało prawdopodobne, żeby najważniejsze polskie partie próbowały rozkręcać kampanię przed wyborami prezydenckimi przypadającymi na maj 2020 roku, zanim nie rozstrzygnie się batalia o Sejm i Senat. Jest za to bardzo prawdopodobne, że to dopiero po wyborach parlamentarnych poznamy nazwiska kandydatów na prezydenta. Rzecz jasna, domyślnym kandydatem PiS pozostaje urzędujący prezydent Andrzej Duda, który naturalnie powinien ubiegać się o kolejną kadencję. Z tego też powodu obozowi rządzącemu będzie nieco łatwiej nie poruszać tematu wyborów prezydenckich aż do momentu ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych. To może być bardzo bezpieczna taktyka - gdyby PiS-owi miała się jednak powinąć noga w wyborach do Sejmu, konieczna może być całkowita zmiana strategii, w tym nawet wystawienie całkowicie nowego kandydata. Jeszcze mniej opłacałby się ewentualny prezydencki falstart Koalicji Obywatelskiej. Wczesne ogłoszenie kandydata mogłoby mieć sens wyłącznie wtedy, gdyby swoją kandydaturę twardo ogłosił Donald Tusk. To byłoby jednak na tym etapie niemal zupełnie niemożliwe. Po pierwsze, Tusk do końca roku będzie pełnił funkcję szefa Rady Europejskiej, jednoznaczne wejście w krajową kampanię byłoby zaś niezgodne z niepisanymi regułami gry na tym poziomie polityki międzynarodowej. Po drugie, sam Tusk musiałby odkryć w sobie nieznaną dotąd hazardową żyłkę. Z jego punktu widzenia racjonalnym wyjściem jest bowiem czekanie na wynik wyborów parlamentarnych i podjęcie decyzji o ewentualnym zaangażowaniu w walkę o prezydenturę dopiero w oparciu o to.

Realny początek kampanii prezydenckiej nastąpi więc dopiero po wyborach parlamentarnych. Wcześniejsze wystawienie kandydatów opłaca się jedynie mniejszym graczom, bez realnych szans na zwycięstwo. W ich wypadku korzyści płynące z możliwości promowania kandydata i szyldu przez dłuższy czas są dość oczywiste, a prawdopodobieństwo wystąpienia skutków ubocznych niewielkie albo żadne.

Grudzień. Nowy rząd

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polityczny kalendarz 2019 roku. To będzie kampania bez wytchnienia - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska