Polityka szkodzi szpitalowi w Namysłowie

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Mam nadzieję, że górę nad przepychankami politycznymi weźmie zdrowy rozsądek i troska o los szpitala przeważy  - mówi starosta Julian Kruszyński. Ale dotąd porozumienia z burmistrzem nie osiągnął.
- Mam nadzieję, że górę nad przepychankami politycznymi weźmie zdrowy rozsądek i troska o los szpitala przeważy - mówi starosta Julian Kruszyński. Ale dotąd porozumienia z burmistrzem nie osiągnął. Jarosław Staśkiewicz
Władze miasta i powiatu są gotowe dokładać do lecznicy spore pieniądze. Zamiast tego kłócą się o procenty udziałów w samorządowej spółce, która prowadzi szpital.

Samorządowa spółka pod nazwą Namysłowskie Centrum Zdrowia powstała kilka lat temu, gdy miastem i powiatem rządzili sojusznicy: burmistrz Krzysztof Kuchczyński i starosta Michał Ilnicki.

Do współpracy zachęcili wójtów sąsiednich gmin i spółka, praktycznie bez sporów wśród akcjonariuszy, z powodzeniem poprowadziła namysłowski szpital, dokładając do niego spore pieniądze.

Idylla skończyła się wraz ze zmianą władzy w powiecie. Rządy objęła koalicja PO-SLD i odtąd starosta Julian Kruszyński, mający 51 procent w spółce, nie może się dogadać z Krzysztofem Kuchczyńskim, który reprezentuje mające 47 procent miasto.

A niedofinansowany szpital jest w trudnym momencie.
- Potrzebujemy dodatkowego miliona złotych w skali roku - ocenia Piort Rogalski, prezes NCZ. - Szpital jest w dość dobrej kondycji, ale właśnie weszliśmy na początek równi pochyłej. Kolejne lata dla małych szpitali będą, niestety, bardzo trudne i dlatego potrzebujemy wsparcia.

Co ciekawe, zarówno starosta jak i burmistrz takie finansowe wsparcie deklarują. Ale nie bezwarunkowo.

- Zjednej strony powiat prosi samorządy o pomoc, ale z drugiej strony na walnych zebraniach starosta mówi jasno, że to on ma najwięcej do powiedzenia i nikt nie będzie mu dyktował, co ma robić - mówi Kuchczyński. - Amy domagaliśmy się tylko partnerskiego traktowania.

Dlatego burmistrz zadeklarował, że miasto będzie dokładać co roku po pół miliona złotych, ale pod warunkiem, że będzie miało większość udziałów w spółce.

- Ja też mówię: 500 tysięcy i razem mamy milion, do tego pozostali akcjonariusze dokładają drobne pieniądze i w przyszłości nie mamy kłopotów ze szpitalem - przyklaskuje Julian Kruszyński. Jednak zaraz dodaje: - Ale pan burmistrz chce przy tym zmienić stosunki własnościowe, nie przejmując odpowiedzialności za bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców. Na to nie mogę się zgodzić, bo odpowiadam za to z mocy ustawy. Obowiązuje zasada: tyle władzy, ile odpowiedzialności.

Ponieważ stanowisko obu stron nie zmienia się od wielu miesięcy, stąd pomysł debaty w szerszym gronie, z udziałem radnych, pracowników szpitala i wszystkich zaintresowanych losem spółki. Niestety, pierwsze dwie godziny środowego spotkania pokazały, że o porozumienie będzie bardzo trudno, bo obie strony nie zamierzały ustępować.

W końcu nie wytrzymała Bożena Starczyńska, przewodnicząca związków zawodowych w namysłowskim szpitalu.

- Nie wiem o co tu chodzi. O politykę? O władzę? W szpitalu? - pytała. - Nie bądźcie dziećmi, to nie jest piaskownica, szpital to poważna rzecz i wszystkim powinno zależeć na pacjentach.

O porozumienie apelowali i pracownicy szpitala, i inni samorządowcy.

W końcu burmistrz zaproponował, by miasto i powiat miały tyle samo udziałów. Czy to będzie odpowiadało staroście, przekonamy się być może już 21 maja, kiedy akcjonariusze będą mieli kolejne walne zebranie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska