Połów szczupaka i sandacza w wodach opolskich drastycznie ograniczony. Wędkarze niezadowoleni

Miłosz Bogdanowicz
Miłosz Bogdanowicz
123RF
Od 2020 roku dopuszczalne limity połowu szczupaka i sandacza w opolskich wodach zostały uszczuplone. W sezonie wolno złowić jedynie 35 sandaczy i szczupaków. - Dlaczego limit zmniejszono o 90 procent? - pytają wędkarze.

- Wcześniej w sezonie, czyli właściwie przez pół roku, mogliśmy łowić po 2 sztuki tych gatunków dziennie. Łowiliśmy na przykład jednego sandacza i jednego szczupaka, albo dwa szczupaki. To było jedyne ograniczenie. Teraz limit dzienny również obowiązuje, ale dodatkowo narzucono łączne ograniczenie do 35 sztuk w roku. Czyli z około 360 ryb, które mogliśmy złowić w 2019 roku pozostało raptem 10 procent limitu. Dlaczego ktoś tak bardzo chce nas ograniczać? - pytają wędkarze.

O komentarz poprosiliśmy Polski Związek Wędkarski.

Limity wprowadziliśmy, by chronić populację wspomnianych drapieżników. Bardzo mało wędkarzy łowi aż 35 sztuk w ciągu roku, więc zarząd uznał, że taki limit nie będzie dla nikogo problematyczny. Chcę również zaznaczyć, że niektórzy optowali nawet za ograniczeniem połowu do 30 sztuk w roku. Myślę więc, że wypracowano sensowny kompromis - odpowiada Adam Podgórny z działu ochrony wód opolskiego okręgu PZW.

Podgórny rozumie jednak, że nie wszystkim nowe restrykcje przypadły do gustu.

- Nasz związek na Opolszczyźnie liczy około 24 tysięcy członków. To naturalne, że małemu procentowi jakiekolwiek zmiany w przepisach się nie spodobają. Tak jest zawsze - słyszymy.

Trwa głosowanie...

Czy ograniczenie połowów szczupaka i sandacza to dobry sposób na ich ochronę?

Wędkarze dopytują również, czy wraz z nowelizacją przepisów zwiększy się kontrola połowów ze strony Państwowej lub Społecznej Straży Rybackiej?

- Niejednokrotnie widziałem, jak w Turawie ktoś na łódce łowił dwie sztuki sandacza, przekazywał je innej załodze, która zabierała urobek na ląd, a następnie - jak się domyślam - wywoziła na handel. I tak po kilka razy dziennie. A mundurowych, którzy mogliby taki proceder ukrócić, nikt nie widział. Jak więc Społeczna lub Państwowa Straż Rybacka ma zamiar egzekwować zaostrzone prawo? Czy nie skończy się na czepianiu się uczciwych pasjonatów, którzy, na przykład, zapomną w dokumentacji wpisać godzinę wyłowienia danej sztuki?

- Nie można się zgodzić z informacją, że kontroli nie ma. Są i to częste - zarówno ze strony PSR jak i SSR. Współpracujemy także z policją. Kontroli jest więc naprawdę sporo, jednak zawsze znajdą się kłusownicy z kartami wędkarskimi, którzy nie potrafią przestrzegać zasad zezwolenia. Często to właśnie ci wędkarze którzy nie przestrzegają limitów oburzają się zarówno na kontrole, jak i obostrzenia - podsumowuje Podgórny.

Pozyskiwanie ryb wbrew zezwoleniu grozi mandatem do 1000 złotych. Sprawa może też zostać skierowana do sądu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska