Połowa osiedla płaci, połowa zalega z czynszem. Marzną wszyscy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
- Tragedia dzieje się na naszym osiedlu - skarżą się mieszkańcy, którzy płacą czynsz.
- Tragedia dzieje się na naszym osiedlu - skarżą się mieszkańcy, którzy płacą czynsz. Krzysztof Strauchmann
1 marca na tablicy osiedlowej w Nowym Świętowie zawisło krótkie ogłoszenie: "Uwaga mieszkańcy! Zarząd spółdzielni informuje, że w związku z zadłużeniem spółdzielni firma dostarczająca ciepło do osiedla ogranicza jego dostawy". Od zaraz. I faktycznie zrobiło się zimno.

Prezes przyjmuje raz w tygodniu przez dwie godziny w małym biurze w jednej z piwnic. W ubiegły czwartek ludzi zebrało się tyle, że musiał się prezes przepychać od schodów. Najbardziej nerwowo krzyczała pani Bożena. Rzucała brzydkie wyrazy, aż jej mąż zagroził, że jak nie przestanie, pójdzie zaraz do domu.

- Tragedia się dzieje na naszym osiedlu - skarży się Jadwiga Spałek. - Zimno, w mieszkaniu ledwie 15 stopni. Z dachu zacieka woda, na suficie plamy. Mam synka w drugiej klasie, niedługo będzie miał komunię. Do lekcji przygotowuje się pod kocem. Zakłada sobie koc na głowę i tak czyta albo pisze. Płacimy z mężem tysiąc złotych czynszu za mieszkanie i mamy się jeszcze jakoś dogrzewać na własną rękę? Dlaczego?!

- Mamy szczęście, że zima jest już łagodna. Strach pomyśleć, co by było w mieszkaniu przy mrozie minus 20 stopni - mówi Bronisław Śnieżek. - Skoro my płacimy regularnie czynsz, to spółdzielnia powinna nam zabezpieczyć dostawy ciepła i ciepłej wody.

- Grzeję wodę na kuchence i myję się codziennie w dużej misce, jak każdy tutaj - skarży się Bożena Janicka.

- Mąż przychodzi z pracy, chce się wykąpać i nie ma jak! - opowiada kolejna lokatorka. - Siedzę tylko w jednym pokoju, bo jeden łatwiej dogrzać. Moje sąsiadki siedzą w zimnym cały czas. Nie stać ich na elektryczny grzejnik. A przewodniczący rady nadzorczej radził nam, żebyśmy sobie założyli w mieszkaniach "kozy" - piecyki na węgiel.

Uwaga mieszkańcy!

1 marca na tablicy osiedlowej zawisło krótkie ogłoszenie: "Uwaga mieszkańcy! Zarząd spółdzielni informuje, że w związku z zadłużeniem spółdzielni firma dostarczająca ciepło do osiedla ogranicza jego dostawy". Od zaraz. I faktycznie zrobiło się zimno.

- Nie mogę kredytować spółdzielni - komentuje sytuację Jerzy Kozłowski, wiceprezes wrocławskiej spółki RWE Polska Contracting, do której należy osiedlowa kotłownia. - Dopiero kilka dni temu skończyli mi płacić, w częściach, fakturę za grudzień. 19 lutego upłynął im termin zapłacenia faktury za styczeń - 67 tys. zł. Dotychczas zapłacili 10 tysięcy. Już wysłałem im fakturę za luty, który był bardzo zimny, na 79 tys. zł. Razem to 136 tys. długu. Tymczasem ja za każdą dostawę paliwa dla osiedla muszę od razu zapłacić, od każdej wystawionej faktury odprowadzam VAT. Jeśli oni mi nie zapłacą, a szczerze w to wątpię, to od końca marca zupełnie wyłączę im ogrzewanie.

- Przyznaję, że mieszkańcy ponoszą odpowiedzialność zbiorową. Ci, co regularnie płacą czynsz, są poszkodowani - mówi prezes spółdzielni Dariusz Skirewski. Spółdzielnia jest niewielka, na 82 mieszkania 47 lokatorów zalega z czynszem co najmniej za 2-3 miesiące. Wspólna kasa świeci pustkami. Prezes szacuje, że łączne zaległości czynszowe wynoszą ok. 140 tys. zł. Akurat tyle, żeby zapłacić dług za ogrzewanie.

- Skierowaliśmy do komornika osiem prawomocnych wyroków o ściągnięciu należności, ale odpisał, że nie ma z czego egzekwować. Pięć kolejnych wniosków czeka w sądzie na rozpatrzenie. W sześciu przypadkach wystąpiliśmy do komornika, żeby sprzedał mieszkanie na rzecz zadłużenia. Jak sprzeda, to będziemy mieli pieniądze. Gdybym mógł, to już bym odciął ogrzewanie w tych mieszkaniach, gdzie nie płacą czynszu, ale jest to technicznie niemożliwe - mówi prezes.

- Niech siłą wchodzą do tych, co nie płacą, i odcinają im kaloryfery! - pokrzykują ludzie w biurze. - Albo niech nam chociaż władze spółdzielni pozwolą odciąć się od sieci i przestaną naliczać opłatę za ciepło, którego nie ma. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak przestać zupełnie płacić czynsz. Przynajmniej wydamy te pieniądze na ogrzewanie elektryczne.

Ostatnie ofiary powodzi

Kilka bloków w Nowym Świętowie wybudowały w latach 70. Głuchołaskie Zakłady Papiernicze, które tuż obok miały swój zakład w Rudawie. W pobliskiej papierni była duża kotłownia, więc ciepło dla osiedla pociągnięto rurociągiem z Rudawy. W 1997 roku wielka powódź zniszczyła zakład.

Kotłownia przestała funkcjonować, zakład zbankrutował. Znaczna część mieszkańców straciła pracę, wylądowała na długotrwałym bezrobociu, wyjechała za granicę. Niektóre mieszkania od miesięcy stoją puste, porzucone.

- Po powodzi chcieliśmy zapewnić mieszkańcom ogrzewanie elektryczne, choćby czasowo, przez jedną zimę - wspomina Marian Konieczny, prezes Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Głuchołazach, do której wtedy należało osiedle w Nowym Świętowie. - Wojewoda nie interesował się tym osiedlem, władze miejskie nie chciały gwarantować pożyczki. Liczyliśmy, że po roku pojawi się więcej możliwości ogrzewania bloków. Ludzie jednak nie chcieli czekać. Wybraliśmy więc ofertę firmy z Wrocławia.

Firma, wtedy o nazwie Harpen, za własne pieniądze wybudowała nową kotłownię olejową i sieć rurociągów, rozprowadzającą ciepło i wodę między bloki. I podpisała z głuchołaską Międzyzakładową Spółdzielnią Mieszkaniową umowę, że będą odbierać ciepło przez następne 20 lat, do 2017 roku. W 1997 roku litr tzw. lekkiego oleju opałowego kosztował 60 groszy. Dziś kosztuje 4 złote.

Tylko w ciągu ostatniego roku podrożał o 27 procent. W Nowym Świętowie mieszkańcy bloków płacą za mieszkania czynsz od 500 do 1,2 tys. zł. Większość to koszty ogrzewania. W przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania wychodzi 6 złotych miesięcznie, dwa razy więcej niż wynosi średnia w okolicy.

- Dopóki osiedle było częścią dużej spółdzielni mieszkaniowej w Głuchołazach, nigdy nie spóźniali się z płaceniem za ciepło - mówi Jerzy Kozłowski z wrocławskiej firmy RWE Polska Contracting. - Dwa lata temu osiedle postanowiło się odłączyć, powołało własną spółdzielnię i od razu zaczęły się problemy z płaceniem. Wielokrotnie wzywaliśmy do zapłaty, prezes obiecywał specjalną linię kredytową, ale nie zrobił nic, żeby wyjaśnić sytuację. Odzywa się tylko wtedy, gdy my podejmujemy jakieś kroki. Moim zdaniem ludzie popełnili błąd, wydzielając się z głuchołaskiej spółdzielni. Duży może więcej. Zresztą koszty utrzymania władz spółdzielni inaczej rozkładają się na 80 lokatorów, a inaczej na ponad tysiąc członków.

- Nasi prawnicy już pracują nad rozwiązaniem umowy z dostawcą ciepła - zapewnia prezes spółdzielni w Nowym Świętowie Dariusz Skirewski. - Ograniczenie dostaw ciepła będzie do tego dobrą okazją. Do jesieni przejmiemy tę kotłownię, bo na razie nie mamy nawet kluczy do budynku. Albo doprowadzimy do niej gaz, który jest dużo tańszym paliwem, albo sami będziemy opalać ją olejem.

- To science fiction, puste deklaracje bez pokrycia w rzeczywistości - dziwi się propozycjom szef wrocławskiej firmy energetycznej. - Możemy odsprzedać sieć grzewczą i urządzenia za kilkaset tysięcy złotych, bo tyle są warte. Ale skąd oni wezmą tyle pieniędzy, jeśli nie stać ich na płacenie bieżących rachunków?

Prezes Skirewski ma jednak i na to odpowiedź.
- 23 lutego wygraliśmy ostatecznie w sądzie sprawę o podział majątku z dużą, Międzyzakładową Spółdzielnią Mieszkaniową w Głuchołazach - mówi prezes. - Sąd orzekł, że należy się nam 4,65 procent wspólnego majątku, nie wliczając bloków mieszkaniowych. Według bilansów spółdzielni, to może być nawet 500 tys. zł. Wystarczy na nową kotłownię.

- Na pewno nie chodzi o takie pieniądze! - oburza się prezes głuchołaskiej spółdzielni Marian Konieczny. - Może się wręcz okazać, że to oni nam muszą oddać gotówkę. Kiedy osiedle w Nowym Świętowie postanowiło się od nas odłączyć, bo rzekomo ich oszukujemy, walne zgromadzenie spółdzielni uchwaliło, że przekażemy im w ramach rozliczenia 2,37 procent całego majątku.

I tyle już im przelaliśmy w gotówce, żeby nikt nam nie zarzucił, że przetrzymujemy ich pieniądze. Teraz sąd orzekł, że jesteśmy im winni 4,65 procent, ale tylko z tego majątku, który stanowił część wspólną - a więc tylko z lokali użytkowych. Czekamy na uzasadnienie wyroku, dopiero wtedy będziemy liczyć, ile to wynosi, ale to nie są duże pieniądze.

Solidarnie na dno

Osiemdziesiąt rodzin, wszyscy znajomi, już zaczynają się kłócić i spierać o przeszłość. Młodsi mają za złe starszym, że dwa lata temu dali się nabrać obietnicom samorządności i przegłosowali odłączenie od Głuchołaz.

Chętnie by uciekli z Nowego Świętowa, ale kto odkupi dziś mieszkanie na takim osiedlu? Starsi zaś pozamykali się w swoich mieszkaniach i czekają na cieplejszą pogodę. Wszyscy klną na dawne władze dużej spółdzielni, że ich wrobiły w olejową kotłownię. Klną na wrocławską firmę, że "robi interesy" kosztem mieszkańców i jeszcze bezwzględnie odcina ciepło. I wspominają dawne czasy, gdy w każdym mieszkaniu była kuchenka na węgiel. Dobre rozwiązanie na złe czasy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska