"Polowali na niego jak na zwierzę i pobili bejsbolem". Jest wyrok na kiboli z Torunia. Przyjęli zlecenie od handlarza ludźmi

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Tak wyglądało zatrzymanie pseudokibiców przez CBŚP.
Tak wyglądało zatrzymanie pseudokibiców przez CBŚP. CBŚP
Pseudokibice z Torunia przyjęli zlecenie od handlarza ludźmi z Pomorza. Mieli zapolować i "uspokoić" świadka, który zaczął współpracować z policją. W czwartek (27.05) Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok w tej sprawie. Trzech kiboli pójdzie za kraty.

Zobacz wideo: Kolejne luzowanie obostrzeń. Zobacz, co się zmieni!

Kibole z Torunia i handlarze ludźmi?

Handel ludźmi zorganizował pewien 45-letni przedsiębiorca spod Wejherowa. Werbował Ukraińców, Białorusinów i Gruzinów, a następnie wysyłał ich do niewolniczej pracy w Skandynawii. Taki los zgotował blisko 500 emigrantom. Proceder zaczął ujawniać pewien 38-latek, który zaczął współpracować z policją. To jego "uspokoić" mieli pseudokibice z Torunia - takie przyjęli zlecenie.

Zobacz także

W sierpniu 2018 roku toruńscy bojówkarze udali się w okolice Wejherowa. "Na ofiarę polowali jak na zwierzę i pobili bejsbolem" - przekazywali kryminalni. Ofiarę śledzili samochodem. Namierzyli w Bolszewie k. Wejherowa i tam zaatakowali w markecie. Najpierw obezwładnili gazem, potem potraktowali bejsbolem. Mężczyzna doznał m.in. złamania czaszki i trafił do szpitala.

27 maja Sąd Okręgowym w Gdańsku wydał wyrok w tej sprawie. Pseudokibiców Marka S., Krystiana L. i Wojciecha G. skazał na kary bezwzględnego więzienia (kolejno: 4 lata, 13 miesięcy, 3 lata) i grzywny. Patryka M. ukarał tylko grzywną. Dwóch pozostałych kiboli, współoskarżonych, uniewinnił. To Maciej I. i Patryk M.

- Czterech skazanych ma dodatkowo zapłacić łącznie 35 tys. zł nawiązki pokrzywdzonemu - mówi sędzia Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Kim są kibole z Torunia i dlaczego przyjęli zlecenie?

"Uspokoić go, bo fika i strzela z ucha" - tak w największym skrócie brzmiało zlecenie, które pseudokibice z Torunia przyjęli z Gdańska. Dlaczego przestępcy z Pomorza zlecenie dali toruńskim bojówkarzom? - Aby odwrócić uwagę policji od Gdańska właśnie - zdradza nam osoba, znająca kulisy śledztwa.

Okazje

Dodajmy, że główny zleceniodawca pobicia - organizator handlu ludźmi, mający firmę koło Wejherowa - w trakcie akcji był w drodze do Szwecji. To miało dać mu alibi. Wszystko działo się pod koniec sierpnia 2018 roku. W tle pobicia jest zmuszanie do niewolniczej wręcz pracy na budowach 500 emigrantów ze Wschodu.

Jeden z najpopularniejszych banków w Polsce rozważa wprowadzenie opłat za przetrzymanie na rachunkach bankowych pokaźnych sum pieniędzy! O jaki bank chodzi i w jakich konkretnie przypadkach klienci będą musieli się liczyć z dodatkowymi kosztami? Nieoficjalnie mówi się, że nad takim rozwiązaniem zastanawiają się też inne banki. Jaki jest powód? Sprawdźcie szczegóły w poniższej galerii!Czytaj dalej >>> TUTAJ

Kara za trzymanie zbyt wielu pieniędzy w banku? To nie dowci...

Kogo "uspokoić" na polecenie Gdańska mieli torunianie? Celem był "frajer, który poszedł na współpracę", czyli pewien 37-letni mężczyzna, który ujawnił pomorskim kryminalnym szczegóły handlu ludźmi. Wcześniej był blisko tego procederu; znał głównego organizatora - właściciela firmy z Gdańska, wysyłającego Ukraińców, Białorusinów i Gruzinów do niewolniczej wręcz roboty polskich i szwedzkich budowach.

Za zlecenie torunianie dostali pieniądze. Dodajmy, że wszyscy, którzy zasiedli na lawie oskarżonych Sądu Okręgowego w Gdańsku to postaci znane środowisku pseudokibiców. Większość z nich to zresztą recydywiści.

Wyrok w Gdańsku. Jakie dokładnie kary i dla kogo? Kto niewinny?

Oskarżonych o zorganizowanie pobicia i wykonanie tego zlecenia było 6 osób. Najsurowsza karę 27 maja br. Sąd Okręgowy w Gdańsku wymierzył Markowi S. Skazany został na 4 lata bezwzględnego więzienia i grzywnę w wysokości 30 tys. zł. Do tego zapłacić ma kolejne 30 tys. zł nawiązki pokrzywdzonemu mężczyźnie, którego kibole pobili.

– Z ustaleń śledczych wynika, że 42-latek organizował obowiązkowe odprawy pracownicze, na których zastraszał pracowników, poniżał ich, ubliżał, a nawet bił. Często wykorzystywał też krytyczne położenie przyjezdnych, którzy nie mieli już własnych środków do życia i musieli polegać wyłącznie na wynagrodzeniu, jakie miała wypłacać firma tego mężczyzny – informował Andrzej Juźwiak ze Straży Granicznej w Gdańsku.

Pracownikom ze Wschodu potrącano z wypłat tyle za mieszkanie, rzekome ubezpieczenie, odzież roboczą i błędy przy pracy, że nie zostawało im praktycznie nic. Aby wymusić posłuszeństwo, grożono im regularnie karami finansowymi, wydaleniem z kraju, a w razie ucieczki – odnalezieniem ich oraz ich rodzin.

Sprawcy wykorzystali do pracy przymusowej przeszło 500 osób, osiągając w ten sposób dochód w wysokości nie mniej niż 4,5 miliona złotych. Uzyskane w ten sposób środki były następnie inwestowane w inną, legalną działalność gospodarczą. Takie są przynajmniej ustalenia pograniczników i prokuratury. Sprawą zajmuje się Sąd Okręgowy w Gdańsku.

-Prokurator podjął decyzję o skierowaniu zapowiedzi apelacji od tego wyroku - przekazuje Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska