Targi nto - nowe

Polscy grzybiarze gubią się w czeskich lasach

Ostrożność ponad wszystko - radzą ratownicy grzybiarzom wybierającym sie do lasów.
Ostrożność ponad wszystko - radzą ratownicy grzybiarzom wybierającym sie do lasów. fot. sxc
Policjanci, psy, strażacy i leśnicy od tygodni co rusz przeszukują czeskie bory w poszukiwaniu zaginionych.

- Do grzybobrania warto porządnie się przygotować. Oraz zastanowić się wcześniej nad konsekwencjami samotnego wędrowania po nieznanym lesie - apelują nyscy policjanci, których o skierowanie takiego apelu poprosili ich czescy koledzy po fachu.

Od momentu pojawienia się bowiem w lasach pierwszych podgrzybków Czechom spędzają sen z powiek polscy grzybiarze, którzy systematycznie gubią drogę w czeskich lasach.

Tak jak 39-letni Polak, który na początku września zgubił się w lasach w pobliżu Velkich Kunetic. Na grzyby wybrał się ze znajomym. Rozstali się przy zaparkowanym aucie i tam też umówili na spotkanie. Mężczyzna przepadł bez śladu.

- Jego kolega wiedział, że tamten ma problemy zdrowotne. Bał się o niego, więc powiadomił policję - informuje Lenka Haderkova z Komendy Powiatowej Policji w Jeseniku.

Zaczęły się poszukiwania. Wprawdzie długo nie trwały, ale za to prowadzone były z wielkim rozmachem. Jednego polskiego grzybiarza szukało 31 policjantów, 2 psy policyjne, 5 ratowników górskich, 4 quady, 2 psy ratownicze, 20 strażaków z czeskiego OSP i 7 z Głuchołaz, 3 leśników oraz jeden ratownik z psem specjalnie przeszkolonym do poszukiwania ofiar trzęsienia ziemi. W godzinach wieczornych do akcji włączony został nawet helikopter służby lotniczej policji z Pragi wyposażony w kamerę termowizyjną.
Poszukiwania zostały zakończone po godzinie, ale nie dlatego bynajmniej, że Polak został znaleziony.
- Zaginiony zadzwonił do swojej rodziny, która brała udział w poszukiwaniach, i powiedział, że czeka już na nich w domu - dodaje policjantka z Jesenika.

Podobnych sytuacji było już w tym roku kilka, a irytacja po czeskiej stronie rośnie z każdym takim przypadkiem.

- Przecież można tego uniknąć. Wystarczy zachować się odpowiedzialnie i pomyśleć, zanim wejdzie się do lasu - twierdzi Haderkova.

Marcin Greń, oficer prasowy nyskiej policji, zapewnia, że w polskich lasach w tym roku grzybiarze jeszcze się nie zgubili. Profilaktycznie jednak radzi, by przed wyprawą do jakiegokolwiek zagajnika zaopatrzyć się w telefon komórkowy, prowiant i odpowiednią odzież. Żeby zapobiec długim poszukiwaniom. Takim jak w okolicach Nowych Kolni, gdzie 69-letni mieszkaniec pojechał sam do lasu na rowerze, wypadł mu dysk i przez kilka godzin czekał, aż ktoś go znajdzie.

- Dzięki szybkiemu wezwaniu pomocy oraz możliwości lokalizacji zaginionego nie będzie trzeba organizować czasochłonnych akcji poszukiwawczych - tłumaczy Greń. - Przecież ta energia i siły mogłyby być potrzebne komuś, kto akurat w innym miejscu znalazł się w potrzebie.

Wytrawni grzybiarze zapewniają, że znając się chociaż trochę na przyrodzie, zgubić się nie sposób:
- Na mech wystarczy spojrzeć - instruuje pan Zbyszek z Nysy, który od lat przetrząsa pobliskie lasy w poszukiwaniu prawdziwków. - Zawsze porasta północną stronę kory drzewa. Trzeba jednak wiedzieć, gdzie północny szlak prowadzi...

Marek Makówka z nyskiej straży pożarnej, któremu również zdarza się pójść do lasu na grzyby, zawierza rozsądkowi:
- Starajmy się trzymać wytyczonych szlaków, nie oddalać się od znajomych terenów, bo w głębi lasu to i mech nie pomoże - mówi. - Niektórzy biorą ze sobą kompasy, ale i to na niewiele się zda, jeśli zagubiony nie wie, jak się nim posłużyć. Ostrożność ponad wszystko!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska