Polscy szczypiorniści przegrali walkę o finał MŚ. Katar lepszy o dwie bramki

AIP
Biało-czerwoni nie zdołali po raz drugi w historii awansować do finału mistrzostw świata. Polacy ulegli Katarowi i w niedzielę zagrają o brązowy medal

Protokół

Polska - Katar 29:31 (13:16)

Polska: Szmal, Wyszomirski - Krajewski, Bielecki 1, Orzechowski, Rojewski 1, Wiśniewski 2, B. Jurecki 3, M. Jurecki 9, Grabarczyk, Jurkiewicz 5, Masłowski, Syprzak 2, Daszek 3, Chrapkowski, Szyba 3. Kary: 10 minut.

Katar: Sarić, Stojanović - Marković 5, Mabrouk, Roine 3, Capote 6, Al-Karbi, Memisević 2, Vidal 1, Damjanović, Mallash 6, Benali 1, Madadi, Hamdoon 2, Alla Hassab 5, Zakkar. Kary: 4 minut.

Sędziowali Nenad Nikolić i Dusan Stoijković (Serbia). Widzów 15 tys.

Reprezentacja Polski przegrała z katarską legią cudzoziemską wspieraną przez arbitrów z Serbii. Zamiast walki o złoto, na co była realna szansa, pozostaje nam w tych mistrzostwach świata rywalizacja o trzeci w historii brązowy medal. W niedzielę o godz. 14.30 podopieczni trenera Michaela Bieglera zagrają o trzecie miejsce w turnieju z drużyną Hiszpanii lub Francji.

- Przegraliśmy po ciężkiej walce, bo grając w siedmiu przeciwko dziewięciu rywalom, nie da się wygrać meczu w półfinale mistrzostw świata - powiedział Adam Wiśniewski, skrzydłowy Polaków.

Przed meczem polscy zawodnicy obawiali się o sędziowanie, bo wcześniej zarówno Austriacy, jak i Niemcy, którzy przegrali z Katarczykami w fazie pucharowej, narzekali na pracę arbitrów. IHF wyznaczył na półfinał sędziów z Serbii, którzy już wcześniej prowadzili mecz gospodarzy w tym turnieju z Hiszpanią. Był to jedyne przegrane do tej pory spotkanie Katarczyków w tych MŚ. Serbowie dostali jednak okazję do rehabilitacji w oczach gospodarzy i stanęli na wysokości zadania, robiąc wszystko, by zespołowi trenera Valero Rivery nie stała się krzywda. Polacy zostali ukarani pięcioma dwuminutowymi karami, a gospodarze dostali tylko dwie kary. W dodatku każda sporna sytuacja była interpretowana na korzyść gospodarzy.

Nasza drużyna znakomicie rozpoczęła to spotkanie. Polacy grali z chłodną głową i spokojnie punktowali rywali. Dwie pierwsze bramki zdobył Kamil Syprzak, potem bramkę Katarczyków rzutami z drugiej linii bombardował Michał Jurecki i bramkarz Danijel Sarić był bezradny.

Gospodarze mieli jednak w swoich szeregach Rafaela Capote. Dysponujący znakomitymi warunkami fizycznymi 27--letni Kubańczyk, który niemal przez całą swoją karierę grał w Europie - najpierw we Włoszech, a później w Hiszpanii - w ubiegłym roku przeniósł się do Kataru i - jak na złość - w piątek miał wyraźnie swój dzień. Z pierwszych pięciu bramek rywali on rzucił aż cztery i tylko dzięki niemu przewaga Polaków nie była większa niż 1-2 trafienia. Capote w całym meczu zdobył sześć bramek.

Polacy trafiali do bramki rywali, nawet grając w osłabieniu. Jeszcze w 19. minucie prowadziliśmy 10:8, ale później nastąpił w naszej grze przestój. Katarczycy dopingowani przez grupę kupionych hiszpańskich kibiców z orkiestrą oraz pokrzykujących przez tubę wynajętych Pakistańczyków (mimo arabskich strojów byli stanowczo zbyt ciemnej karnacji jak na Arabów) nie tylko odrobili straty, ale w 23. minucie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do przerwy. Sarić zaczął w końcu bronić rzuty Mariusza Jurkiewicza i po pierwszej połowie przegrywaliśmy różnicą aż trzech bramek.

- Pierwsza połowa do pewnego momentu była pod naszą kontrolą, ale później Katarczycy nam odskoczyli, a nie my pierwsi w tych MŚ przekonaliśmy się, że ciężko jest gonić gospodarzy - stwierdził Michał Szyba, rozgrywający Polaków.

Po przerwie nastąpił prawdziwy koncert gry Saricia. Bramkarz Barcelony odbił w tym spotkaniu aż 12 rzutów, broniąc z 35-procentową skutecznością. W drugiej połowie od początku mieliśmy gonić rywali, a tymczasem to Katarczycy odskoczyli nam na pięć bramek (14:19 w 36. minucie). Gdy tylko zbliżaliśmy się do gospodarzy, jeden z Polaków wędrował na ławkę kar. Sprawy nie ułatwiała nam też niezbyt dobra postawa w obronie. W ataku dwoił się i troił Michał Jurecki, który w sumie rzucił dziewięć bramek, ale nie zawsze miał wsparcie kolegów.

Odrobina nadziei zaświtała jeszcze w 52. minucie, gdy po kontrze Michała Szyby zmniejszyliśmy straty do dwóch trafień (21:23). Na więcej nam jednak nie pozwolili rywale, w szeregach których obudził się Żarko Marković, rzucając pięć bramek.

- Nie będę mówił o innych rzeczach. Mogę mówić tylko o grze. Mam po tym meczu wielki szacunek dla moich zawodników, bo dali w nim z siebie naprawdę wszystko - powiedział na konferencji prasowej trener Polaków Michael Biegler, a Adam Wiśniewski dodał: - Została nam walka o brąz i na pewno nie odpuścimy, bo chcemy do domu wrócić z medalem.

Polaków w hali w Lusail wspierała skromna grupa kibiców na czele z ministrem sportu i turystyki Andrzejem Biernatem oraz przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego i prezesem Związku Piłki Ręcznej w Polsce Andrzejem Kraśnickim, którzy w czwartek przylecieli do Kataru. Towarzyszyli im m.in. przedstawiciele miast gospodarzy Euro 2016, a więc Gdańska, Katowic, Krakowa i Wrocławia, bo w sobotę odbędzie się tutaj oficjalna prezentacja polskiej imprezy.

Fani biało-czerwonych, oczywiście poza oficjalną delegacją, posadzeni zostali w sektorach pod samym dachem hali, ale nawet stamtąd słychać było okrzyki "Polska, Polska", zwłaszcza że w dopingu wspierała nas spora grupa Francuzów.

Wyniki półfinałów: Polska - Katar 29:31 (13:16); Francja - Hiszpania: wciąż trwa.

Finał: Katar - Francja/Hiszpania (niedziela, godz. 17.15 - transmisja w TVP Sport). O trzecie miejsce: Polska - Francja/Hiszpania (niedziela, godz. 14.30 - TVP2 i TVP Sport)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska