Polska jednym z najdroższych krajów świata

fot. Paweł Stauffer
Firmowe towary - np, z metką firmy Adidas - są dużo tańsze za Oceanem niż nad Wisłą
Firmowe towary - np, z metką firmy Adidas - są dużo tańsze za Oceanem niż nad Wisłą fot. Paweł Stauffer
Te same buty firmy Nike w Niemczech kosztują 470 zł, w USA 250 złotych, a my płacimy za nie 699 zł! Podobnie jest z większością towarów.

- Nie mam nawet jednej skarpetki kupionej w Polsce - mówi Cezary Kaźmierczak, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. - Ubieram się wyłącznie w USA, gdzie goszczę kilka razy w roku.

Ekscentryzm? Nic podobnego - w Stanach markowe ubrania są tańsze niż byle jakie ciuchy w Polsce. Cezary Kaźmierczak sypie przykładami:

- Widziałem ostatnio w Warszawie koszulę Tommy Hilfingera za 350 złotych. A byłem ubrany w taką samą, kupioną w Chicago. Zapłaciłem tam za nią 20 dolarów, czyli jakieś czterdzieści kilka złotych. Dla pocieszenia dodam, że na Ukrainie ta koszula jest jeszcze droższa niż u nas.

Marne pocieszenie, bo Amerykanie, mimo że zarabiają co najmniej dwa razy więcej niż my, za większość ciuchów płacą dużo mniej.

Po wózek do Chicago
Najbardziej drastyczne różnice występują w cenach ubrań dla kobiet w ciąży i strojów dziecięcych.
- Za 250 dolarów przywiozłem brzemiennej żonie dwa worki modnych kiecek i innych ciuchów, a w Polsce te pieniądze starczyłyby może na dwie sukienki - tłumaczy ekspert z Centrum im. Adam Smitha.

Podobnie jest z wózkami. Jeśli planują państwo zakup markowego pojazdu marki Quinny, w Polsce wydacie na to od trzech do czterech tysięcy złotych. Nie warto przepłacać. Jeśli kupicie bilet do USA (1800 złotych w obie strony), za taki sam wózek w Chicago zapłacicie 600 złotych (300 dolarów). Zostanie jeszcze na kilka markowych drobiazgów dla całej rodziny.

Nie tylko na tle Ameryki nasz kraj jawi się jako drożyźniane piekło. U zachodnich, znacznie od nas zamożniejszych sąsiadów, ceny wielu towarów też są znacznie niższe. Przykład pierwszy z brzegu: modne buty Nike, model Air Jordan XX3, kosztują u nas 700 złotych. A Niemcy muszą za nie dać tylko 150 euro (470 zł). Jednak i tu najbardziej przyjazne klientom są sklepy amerykańskie, gdzie "jordany" kosztują 124 dolary (250 zł).

Ile diler doda do iPoda
Kolejny szok można przeżyć, porównując ceny elektroniki. Podbijające rynek Spody i iPhony nigdzie nie są tak kosztowne jak w naszym kraju. Za srebrny iPod szóstej generacji wyprodukowany przez firmę Apple w USA zapłacimy 314 dolarów, czyli około 630 złotych. W Polsce na to samo urządzenie trzeba wydać minimum 1320 złotych!

- Nie ma głupich, nie będę przepłacał - mówi Jarosław Kozicki, student z Kędzierzyna-Koźla. - Siostra poleciała właśnie na staż do USA. Za kilka dni mam od niej dostać przesyłkę z wymarzonym gadżetem, za który zapłacę dwa razy mniej, niż tutaj.

Polska ma także najdroższe rozmowy telefoniczne na świecie. W ubiegłym roku oficjalnie stwierdziła to OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Według niej za połączenia płacimy więcej niż Turcy, Japończycy, Niemcy, Francuzi i oczywiście Amerykanie.

- Świadczymy usługi powszechne i ich ceny wynikają z kosztów, jakie ponosimy. Do nich wlicza się koszt położenia kilometra kabla telefonicznego czy przyłączenia internetu do małej miejscowości - tłumaczy Maria Piskier, rzecznik Telekomunikacji Polskiej.

Tymczasem mimo najwyższych cen wydatki na rozwój sieci telekomunikacyjnej są u nas najniższe wśród wszystkich 30 krajów należących do OECD. W Polsce wydaje się na ten cel 40 dolarów w przeliczeniu na jednego obywatela, a średnia w OECD wynosi aż 136 dolarów.

Dużo droższy niż na Zachodzie jest u nas także sprzęt fotograficzny czy markowe kosmetyki. Przy naszych zarobkach w większości krajów byłoby nas na nie stać - w Polsce musimy się zadowolić towarami o znacznie niższej jakości.

Stolica bije rekordy
Polska to też kraj szalejących cen nieruchomości. W Głuchołazach koszt zakupu metra kwadratowego mieszkania w bloku przekracza 2 tys. złotych. Tymczasem 75-metrowe mieszkanie w czeskich Zlatych Horach jest oferowane do sprzedaży za ok. 125 tys. zł - za metr kwadratowy wychodzi więc 1,6 tys. zł.

Granice absurdu już dawno przekroczono w stolicy. Niedawno w bloku na Mokotowie wystawiono na sprzedaż luksusowy apartament o powierzchni 150 metrów kwadratowych. Cena wynosiła... 70 tysięcy złotych za metr. Całe mieszkanie kosztuje więc 11 milionów złotych. Tymczasem na stronie internetowej jednego z portali w Los Angeles niedawno można było znaleźć ofertę sprzedaży 1500-metrowej willi położonej tuż nad Oceanem Spokojnym w kurorcie Santa Monica, jednym z najpopularniejszych w Kalifornii. Luksusowo wyposażony, czterokondygnacyjny dom był do kupienia od zaraz za pięć milionów dolarów, zatem o milion zł taniej niż apartament w warszawskim bloku.
- Przez ostatnie lata rynek nieruchomości w Polsce był zbyt rozemocjonowany - uważa Janusz Szykuła, właściciel Biura Nieruchomości Espero z Kędzierzyna-Koźla. - Dopóki pojawiali się chętni na kupno coraz droższych domów i mieszkań, ceny szybowały w górę. Ale już teraz widać, że sytuacja się stabilizuje i możemy się spodziewać spadków cen, szczególnie w dużych miastach.

Auta też najdroższe
Nowiutkie audi A4 z "full wypasem" i dwulitrowym silnikiem benzynowym w Polsce kosztuje minimum 135 tysięcy złotych. Za to samo auto w niemieckim salonie trzeba zapłacić 37 tysięcy euro, czyli około 110 tys. zł.

- Dopóki kursy dolara i euro wobec złotówki rosły, dilerzy podnosili ceny. Niestety, nie zauważyli, że od kilku lat tendencja się odwróciła i złotówka jest coraz silniejsza - zwraca uwagę Robert Gwiazdowski, komentator spraw gospodarczych. - Sprowadzane z Niemiec samochody są wyceniane po zawyżonym kursie sprzed kilkunastu miesięcy i dlatego w Polsce są droższe niż za Odrą.

Wspomniane audi A4 za oceanem kosztuje 23,5 tysiąca dolarów, co oznacza, że łączny koszt zakupu i sprowadzenia tego luksusowego auta do Polski nie przekroczy 70 tysięcy złotych. Będzie więc dwa razy niższy od ceny żądanej przez polskiego dilera!

- Z Ameryką nie warto się porównywać, ponieważ tam sprzedaje się kilkanaście milionów nowych aut rocznie, działa więc efekt skali - analizuje Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR. - W Ameryce marża producentów i sprzedawców nakładana na każde auto wynosi zaledwie kilkaset dolarów, tymczasem w Europie - grube tysiące euro.

Fakt, że samochody wielu marek są w Niemczech tańsze niż w polskich salonach, zdaniem Drzewieckiego, obciąża nie dilerów, których marże są niewielkie, lecz dystrybutorów.

- To oni w porozumieniu z producentami ustalają dla naszego kraju wysokie ceny, a to skłania wielu kierowców, by na własną rękę sprowadzać auta z niemieckich salonów - wyjaśnia ekspert SAMAR-u. - Widać to wyraźnie na przykładzie Audi: sprzedaż tej marki w Polsce ostatnio spadła, a liczba nowo rejestrowanych wozów rośnie.

Dlaczego w Polsce na każdym kroku jest tak drogo? Eksperci nie mają wątpliwości: winne są głównie wysokie podatki (podstawowa stawka VAT np. w Niemczech wynosi 15 procent, a u nas 22). Poza pazernością państwa ceny winduje też ogromny głód konsumpcyjny.

- Polacy nie mogli go zaspokajać przez kilkadziesiąt powojennych lat, więc teraz w błyskawicznym tempie nadrabiają zaległości, zresztą w dużej mierze na kredyt - tłumaczy Robert Gwiazdowski. - W krajach Europy Zachodniej ten głód został zaspokojony dużo wcześniej.

Nie ma nadziei, że nasze ceny kiedykolwiek zbliżą się do amerykańskich. Tam jest 300 milionów konsumentów i bardzo niskie podatki, co gwarantuje gigantyczne obroty. Dzięki nim sprzedawcy nawet przy minimalnych marżach wychodzą na swoje. A ze względu na ogromną konkurencję nikt nie może sobie pozwolić na zawyżanie cen. W Europie liczba konsumentów sięga aż pięciuset milionów - wszystko inne, niestety, stawia nas na przegranej pozycji w stosunku do USA. Tam między stanami istnieje naprawdę wolny handel, podczas gdy w UE roi się od pozwoleń, koncesji i limitów - nie ma więc mowy o konsumpcyjnym efekcie skali. Podatki też są na Starym Kontynencie dużo wyższe niż za wielką wodą, a Polska wiedzie prym pod tym niechlubnym względem. Dopóki to się nie zmieni - a nic na to nie wskazuje - za większość dóbr będziemy płacić znacznie drożej, niż są rzeczywiście warte.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska