Polska-Chiny. Musimy się lepiej poznać. Na razie my lubimy ich herbatę, a oni - śląski żurek z jaj

Redakcja
W Opolu mieści się jeden z pięciu polskich Instytutów Konfucjusza. Instytut przybliża chińską kulturę i sztukę.
W Opolu mieści się jeden z pięciu polskich Instytutów Konfucjusza. Instytut przybliża chińską kulturę i sztukę. Fot. Archiwum
Przyjechały z Chin. Są anglistkami, ale w Opolu uczyły języka chińskiego. Poznawały nasz kraj oraz samych Opolan - z tej zwykłej, codziennej strony, a nie jedynie od oficjalnej i zabytkowej. Chwalą nas i nie jest to tylko grzeczność.

Tak dużo jest stereotypów związanych z Chinami i z Chińczykami. Ofiarą jednego z nich padłam ja: - Skoro mieszkańcy Państwa Środka są tacy grzeczni i akuratni, to - myślę sobie - na pewno nie spóźnią się na spotkanie ze mną.

Z lekkim niepokojem wpadam więc do Instytutu Konfucjusza w Opolu, bo moje spóźnienie wynosi już 3 minuty!
A tu spokój...
Cisza...
Dwie z „moich” Chinek przyjdą, ale 10 minut po czasie. Trzecia - jeszcze później...

Reszta się zgadza - dziewczyny są piękne, uśmiechnięte, akuratne i urocze. No i mają spory dystans do kwestii związanej z czasem.

To Polacy wciąż gnają, zerkając na zegarek, w pośpiechu łamią przepisy drogowe oraz zasady dobrego wychowania, rzucając steki przekleństw znad kierownicy.

- Chińczycy starają się nie być niewolnikami czasu - mówi z uśmiechem Ewa Jakubczak z Instytutu Konfucjusza. - Zachowują się pod tym względem jak południowcy. Hasło „maniana” (z hiszpańskiego: jutro, poranek, przyszłość) kojarzy mi się równie dobrze z Chinami.

Pani Ewa wie, co mówi, bo uczyła się chińskiego, także będąc na stypendium w Chinach. Skończyła studia „Biznes międzynarodowy Unia Europejska - Chiny” organizowane przez Instytut Konfucjusza w Opolu. To jedyne takie studia w kraju i cieszą się sporą popularnością.

Stereotypów związanych z Chinami jest o wiele, wiele więcej. „To kraj, w którym produkowana jest masowa tandeta”. Otóż taka łatka już nie do końca pasuje do tej gospodarczej potęgi.

„Kraj biedny”. A gdzie tam! Owszem, dalekie prowincje i wsie wciąż są biedne, ale miasta to ogromne metropolie pełne luksusowych sklepów, kolorowych neonów, ekskluzywnych restauracji - do których wcale nie chodzą tylko najbogatsi.

- Chiny kojarzą nam się z miską ryżu jako symbolem ubóstwa - dodaje pani Ewa.

Tymczasem pracownicy Instytutu pomagają w sprowadzaniu do Polski chińskich inwestorów, którzy na pewno - poprzez podatki - przysłużą się bogaceniu Polski.

Kocham Cię? Nikt nas tego jakoś nie nauczył

Yuejun Li i Menyhui Zheng przyjechały do Opola niespełna rok temu. Miały uczyć języka chińskiego. To było dla nich spore wyzwanie, bo dopiero co same skończyły studia (mają 26 i 27 lat).

- Studiowałyśmy język angielski. W Opolu uczyłyśmy w sumie 90 studentów - mówią. - To sporo pracy, nie nudziłyśmy się.

Gdy podejmowały decyzję o tym, by przyjechać do Polski, długo się zastanawiały. Z jednej strony - chęć poznania nowego kraju. Z drugiej - strach przed nieznanym. Inny kraj, inny kontynent, inna mentalność i kultura.

- Zakończyłyśmy studia języka angielskiego na naszej uczelni, która współpracowała z opolską politechniką - mówi Menyhui. - Wyjazd do Opola dawał nam szansę, aby uczyć języka chińskiego, a więc zdobywać pierwsze szlify w zawodzie nauczyciela, a nawet przybliżyć studentom naszą kulturę, poza tym - szlifować w praktyce angielski, bo przecież często właśnie w tym języku porozumiewałyśmy się z innymi wykładowcami czy studentami.

To, co najbardziej je zaskoczyło, to... nasza życzliwość. Być może jesteśmy takim narodem, że sami sobie chętnie nie pomagamy, ale obcym - tak.

- Ludzie są tu bardzo życzliwi. Często bywało, że nawet studenci widzieli, że jestem zagubiona, nie umiem znaleźć drogi. Sami podchodzili i pytali, w czym pomóc, wskazywali drogę, wręcz odprowadzali do celu - mówi Chinka.

Dziewczyny w Opolu czuły się bardzo dobrze. Smutno im, że muszą wracać do kraju. - Fajnie by było tu znowu przyjechać - mówią.

Jednak w Chinach czekają już kolejne wolontariuszki, które chciałyby prowadzić w Polsce, także w Opolu, lektoraty z języka chińskiego.

Jedno z pierwszych skojarzeń z Chińczykami to rowery. To przecież podstawowy środek transportu, także w metrpoliach chińskich. Dlatego dziewczynom bardzo przypadły do gustu opolskie wypożyczalnie rowerów.

- Są bardzo pożyteczne. Świetny pomysł. Często korzystałyśmy z tej wypożyczalni, choć oczywiście przy zalogowaniu się do systemu też przydała nam się pomoc przyjaciół - mówią.

Dobrze oceniają miejską komunikację, gorzej - taksówkarzy.

- Czasami spóźniałyśmy się na autobus, dzwoniłyśmy na taksówkę, aby szybko ją zamówić i dojechać na zajęcia o właściwej porze - przyznają Chinki.

A tu klops! „I don’t speak English” - mówi taksówkarz.

Oczywiście to nie jest tak, że wszyscy taksówkarze w Chinach mówią płynnie po angielsku.

- O, nie! Byłam dwa razy na stypendium w Chinach - mówi Ewa Jakubczak. - Być może dziewczyny są zdumione, że w środku Europy język angielski nie jest popularny wśród osób, które wykonują taksówkarską profesję.

Inne niemiłe zaskoczenie w Polsce - nigdzie nie umiały kupić tzw. adaptera - czyli „złodziejki”, która pozwoli podłączyć do polskich kontaktów sprzęt, w tym konkretnym przypadku notebook przywieziony z Chin.

Na początku pobytu lektorek w Polsce pojawił się pewien problem finansowy. Otóż Yuejun oraz Menyhui nie były zorientowane w stawkach za rozmowy via telefon komórkowy. W Chinach takie połączenia są tanie jak barszcz. U nas aż tak dobrze nie jest.

- Nawet nie minął miesiąc, kiedy straciłam na połączenia 100 zł. To bardzo dużo! - mówi Yuejun.

Szybko zmieniła operatora oraz abonament.

Dziewczyny tęsknią za rodziną, przyjaciółmi, a nade wszystko za chińską kuchnią. W Polsce pokochały żurek, taki z kiełbaską, ziemniaczkami i jajkiem. I to wszystko: - Wasze jedzenie jest smaczne - mówią dyplomatycznie. - Ale nie da się go smakować na dłuższą metę.

Wiadomo - dużo soli, tłuszczu, smażonych dodatków i zawiesistych sosów, mało warzyw i ryb - to ciągle bolączka naszej kuchni.

Starały się gotować w Opolu na chińską modłę, ale nie wychodziło. Nawet ryż smakował nie tak jak „u mamy”. Zresztą, jak podkreśla Ewa Jakubczak, kojarzenie Chin i chińskiej diety z miską ryżu to kolejny stereotyp.

- Ta kuchnia jest o wiele bardziej bogata i zróżnicowana, uzależniona od regionu, z którym jest związana. Żeby wyczarować jej prawdziwe smaki, trzeba by było sprowadzać produkty prosto z Chin - mówi pani Ewa.

Wolny czas spędzałyśmy, gotując - mówią Chinki. - Ale prawdziwe chińskie jedzenie przygotujemy w ojczyźnie.

Pytam o tzw. chińskie sklepy - czyli supermarkety z odzieżą i innymi produktami przemysłowymi oraz kosmetycznymi, których coraz więcej jest w regionie. Zaskoczenie: dziewczyny twierdzą, że nie miały zielonego pojęcia, iż takie sklepy w Opolu istnieją. Może dlatego, że uważają, że takie placówki nie są reklamą ich kraju?

Bo to znów stereotyp, że kojarzymy Chiny z masowo produkowanym i tanim towarem - podkreślają.

- Chińska gospodarka chce być teraz kojarzona nie tylko z ilością, ale i jakością. Chiny stawiają na elektronikę, pod tym względem już są niemal drugą Japonią - dodaje pani Ewa.

A chińskie firmy sa pożądane w Polsce, także na Opolszczyźnie. Jedna z nich - Hongbo Opto-Electronics (specjalizuje się w produkcji półprzewodników światła) - planuje wybudować w Opolu wartą 100 milionów euro fabrykę od podstaw. Ma w niej znaleźć pracę 100 osób.

Na stronach Instytutu znaleźć zaś można ogłoszenie o pilnym poszukiwaniu przez jedną z polskich firm z branży drukarek specjalistów posługujących się z językiem chińskim.

- Instytut Konfucjusza zajmuje się przede wszystkim szerzeniem wiedzy o Chinach, kulturze i zwyczajach tego kraju - mówi Ewa Jakubczak.

To dlatego wolontariuszki z Chin uczą polskich studentów z politechniki języka chińskiego. To dlatego Instytut często organizuje pokazy kaligrafii, prezentując chętnym bibuły z wykaligrafowanym imieniem.

- Nie da się jednak uciec od tego, że stosunki gospodarcze z chińską stroną to nasza przyszłość - dodaje pani Ewa.

Chińskie lektorki były już na wycieczce w Krakowie, Poznaniu, Warszawie.

Ale w Opolu jeszcze przez ten rok nie były na przykład w zoo.

- To nasz cel. Zanim wyjedziemy, chcemy jeszcze zobaczyć zoo. Tyle dobrego o nim słyszałyśmy. Tym bardziej że nasze ulubione miejsce w Opolu znajduje się na wyspie Bolko - śmieją się. - To pub Laba!

Wśród śmiechów wreszcie przechodzimy na temat... polskich mężczyzn. Są dla wschodnich piękności mili i szarmanccy.

Znacie: „Kocham Cię?” - pytam. Dziewczyny twierdzą, że nie.

Z polskich zwrotów świetnie mówią: Miło mi. To piękne. Miło było cię poznać. Cześć.

Ponoć zwrotu „kocham” nikt ich nie uczył.

Wyjaśniają:

- Pamiętaj, że byłyśmy nauczycielkami. Wielu chłopców, szczególnie studentów, choć przecież w naszym wieku - to onieśmielało.

Zwrot „Kocham Cię” zapamiętają. Może się jeszcze kiedyś przyda? Bo naprawdę bardzo chciałyby wrócić do Opola.

Instytut Konfucjusza

Centrum Współpracy Polska-Chiny - Instytut Konfucjusza to instytucja pożytku publicznego, której misją jest promowanie języka i kultury chińskiej.

Opolski ośrodek jest jedną z 200 tego typu placówek na świecie, stowarzyszonych w międzynarodowej sieci, których siedziba główna - Hanban (Biuro Międzynarodowej Rady Języka Chińskiego) mieści się w Pekinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska