Polskę stać na kompromis [KOMENTARZ]

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Blokada mównicy przez posłów opozycji.
Blokada mównicy przez posłów opozycji. Adam Guz
Blokadę mównicy sejmowej przez opozycję, działanie samo w sobie desperackie i mijające się z parlamentarną kulturą, uważam za przejaw buntu i bezsilności wobec fasadowego traktowania Sejmu przez PiS.

PiS od ponad roku traktuje opozycję obcesowo i oskarża o zdradę narodową. W tak rozgrzanej atmosferze wystarczy iskierka, by sprawy wymknęły się spod kontroli. W piątek była nią błędna decyzja marszałka Marka Kuchcińskiego o wykluczeniu z obrad posła Michała Szczerby. Po tej wpadce kryzys można było zażegnać na komisji regulaminowej, ale ostra, konfrontacyjna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego przekreśliła szansę na kompromis.

Decyzja PiS-u o kontynuacji obrad w Sali Kolumnowej obroniłaby się, gdyby odbyło się tam faktyczne posiedzenie Sejmu, a nie partyjne spotkanie, na które dopuszczono kilku uciekinierów od Kukiza, a przedstawicielom faktycznej opozycji blokowano możliwość podejścia bliżej i zabrania głosu. Dopisywanie się do listy, obecność osób, które nie są posłami - w takim cyrku podobno uchwalono budżet na 2017 rok. Piszę podobno, bo mam poważne wątpliwości, czy większość sejmowa działała legalnie i wolałbym, by głosowania powtórzono tam, gdzie jest ich miejsce. Niezależnie od tego, nocne wydarzenia w Sejmie i pod Sejmem przypominały raczej obrazki z Ukrainy czy Gruzji, niż ze stabilnej dotąd Polski. W tak dramatycznych chwilach uświadamiamy sobie tym dobitniej, jaką wartością jest demokracja, trójpodział władzy, ale też suwerenne wykonywanie obowiązków przez najważniejszych funkcjonariuszy państwa: prezydenta, marszałków, panią premier. Niestety, dziś kluczowe decyzje podejmuje szeregowy poseł, prezes PiS. I wyłącznie od jego woli, opinii, kalkulacji zależy, czy dojdzie do kompromisu, czy też Polska pogrąży się w chaosie. To jest samo w sobie straszne, bo pokazuje, że losy 38-milionowego kraju zależą od stanu emocji jednego człowieka.
Oczywiście, jedna i druga strona sporu powinny emocje powściągnąć. Mateusz Kijowski z KOD, którego uważam za człowieka niewiarygodnego, wyświadcza opozycji niedźwiedzią przysługę, wzywając do obalenia rządu siłą. Takie słowa nikomu w Polsce nie powinny przechodzić przez gardło. Ale w obecnym sporze politycznym nie ma symetrii. To PiS od pierwszych tygodni rządów, tuż po zrzuceniu kampanijnej maski, dzieli społeczeństwo. Instrumentalnie traktuje prawo, a wyborcze zwycięstwo jako glejt do władzy nieomal absolutnej. Teraz próbuje jeszcze ograniczyć rolę niezależnych dziennikarzy, by trudniej było patrzeć rządzącym na ręce.

To podejście musi się zmienić - Polskę stać na kompromis. PiS musi zacząć traktować z szacunkiem opozycję, ale i szerzej - ludzi inaczej myślących, których dziś funkcjonariusze tej partii, na czele z jej liderami, wyzywają od zdrajców i obrońców ubeków. Nie jestem fanem PO, czy Nowoczesnej, o ubekach już nie wspominając. Nie wyczekuję powrotu do władzy starego układu. Tym bardziej nie życzę sobie, by mnie obrażano, gdy krytykuję PiS. A ostatnio jest niestety do tej krytyki bardzo wiele powodów. Jeśli władza się nie zreflektuje, jeśli Polacy z Polakami nie zaczną spokojnie rozmawiać i różnić się w sposób cywilizowany, czekają nas nie tylko smutne święta, ale i bardzo niepewna przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska