Polskę zalewają fałszywe lekarstwa

sxc.hu
Opolscy celnicy od początku 2011 roku przechwycili nielegalne środki farmaceutyczne na kwotę blisko 95 tys. złotych.
Opolscy celnicy od początku 2011 roku przechwycili nielegalne środki farmaceutyczne na kwotę blisko 95 tys. złotych. sxc.hu
Rocznie przemyca się do nas pseudofarmaceutyki warte 1,5 miliona złotych. Są dostępne głównie w internecie. Ludzie, którzy je kupują, ryzykują życie.

Opolscy celnicy od początku 2011 roku przechwycili nielegalne środki farmaceutyczne na kwotę blisko 95 tys. złotych. W skali kraju tylko w ubiegłym roku ich wartość oszacowano na ponad 1,5 miliona złotych.

- Głównie były to suplementy na odchudzanie, sterydy oraz preparaty na potencję - wymienia Agnieszka Skowron z Izby Celnej w Opolu. - W naszym województwie specyfiki pochodziły zazwyczaj z Czech, ale w skali kraju sporo z nich przyleciało również z Chin.

Jednym z popularniejszych leków kupowanych z nielegalnych źródeł jest viagra, stosowana przy problemach z erekcją. Specyfik na polski rynek dociera m.in. z krajów azjatyckich. - Kupując lek poza apteką, nie mamy pewności, w jakich warunkach został on wyprodukowany ani czy zawiera odpowiednią ilość substancji czynnych - mówi seksuolog doktor Piotr Pośpiech. - Konsekwencje zażycia takiego leku i to bez konsultacji z lekarzem mogą być naprawdę poważne.

W internecie powstaje mnóstwo pseudoaptek, które proponują, że zamówione leki dostarczą nam pod same drzwi. Lekarze uczulają, żeby do takich ofert podchodzić ostrożnie.

- Część legalnie działających aptek faktycznie daje możliwość zamówienia leku przez internet, ale odebrać musimy go w najbliższej placówce w realu - mówi doktor Mirosław Małowski, lekarz-internista. - Jeśli ktoś proponuje, że dowiezie nam leki do domu, to łamie prawo, więc należy się zastanowić, czy nie jest to apteka tylko z nazwy.

Część pacjentów decyduje się na internetowe zakupy, wychodząc z założenia, że w ten sposób zaoszczędzą. - Wybierają tańsze fałszywki, produkowane nie wiadomo gdzie, przez kogo i z czego, bo wychodzą z założenia, że jeśli coś pomogło koledze, to im również pomoże. To igranie z ogniem, które można przypłacić życiem - ostrzega doktor Pośpiech.
Handlarze leków oferują swoje towary głównie w internecie, wychodząc z założenia, że tam trudniej będzie ich namierzyć. Część z nich pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że celnicy przeszukują portale internetowe, a jeśli oferta wzbudzi ich podejrzenia, sprawdzają przesyłki pocztowe wysyłane do klientów. Bo pseudoleki mogą nie tylko odbić się na naszym zdrowiu, ale również sprawić, że popadniemy w konflikt z prawem.

- Dla przykładu popularny preparat na odchudzanie Adipex zawiera pochodne narkotyków, dlatego obrót nim w Polsce jest zakazany - wyjaśnia Agnieszka Skowron z Izby Celnej w Opolu.

- W Czechach adipex można kupić na receptę, a później trafia do nielegalnej sprzedaży w internecie. Zabroniona jest nie tylko sprzedaż, ale również kupno, dlatego osoba, która zamówi taki specyfik, może stanąć przed sądem za posiadanie narkotyków - ostrzega.
To nie odstrasza handlarzy, bo w internecie adipex można kupić bez problemu.

W wielu ogłoszeniach znajduje się adnotacja, że specyfik został sprowadzony z Czech. Wabikiem ma być promocyjna cena - ponad 250 złotych za 100 tabletek. O konsekwencjach zdrowotnych ani prawnych sprzedawcy nie wspominają.

Doktor Mirosław Małowski, lekarz internista oraz chemik analityk mówi, że w przypadku suplementów diety, wśród których znajduje się wiele specyfików na odchudzanie, prawo jest bezsilne, bo ich sprzedaż nie jest zakazana. - Zażywając je, sporo ryzykujemy, bo zdarza się, że takie specyfiki są zanieczyszczone substancjami, które mogą się okazać śmiertelną trucizną - podkreśla i przywołuje głośną historię 20-latki z Warszawy, która zmarła po zażyciu specyfiku na odchudzanie.

- Nowy lek, zanim wejdzie na rynek, jest badany średnio przez 6 lat i musi spełnić szereg restrykcyjnych wymogów. Leków z nielegalnych źródeł nikt nie kontroluje, dlatego zdarzały się przypadki, że klienci kupowali viagrę, która składała się z kredy i cegły - tłumaczy doktor Małowski.

Handlarze w pogoni za zyskiem nie cofną się przed niczym. Niektórzy ciężko chorym na raka pacjentom oferowali "cudowne leki", które miały ich uzdrowić (klientów szukali nie w internecie, ale pocztą pantoflową, typując chorych - red.).

- Takie tabletki to nie było nic innego jak placebo. Jeśli pacjenci faktycznie wyzdrowieli, to dlatego, że uwierzyli w ich cudowną moc, a nie z powodu tego, co było w nich zawarte - przekonuje doktor Małowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska