Polskie ekspedientki narzekają na swoją pracę

Tomasz Gdula
Anna Kijko lubi swoją pracę i zapewnia, że trafiła na dobrych szefów. - Ale wiem, że wiele ekspedientek nie miało tyle szczęścia, co ja - mówi.
Anna Kijko lubi swoją pracę i zapewnia, że trafiła na dobrych szefów. - Ale wiem, że wiele ekspedientek nie miało tyle szczęścia, co ja - mówi. fot. podpis_foto_autor
Pracownice sklepów są sfrustrowane, przepracowane i najchętniej rzuciłyby pracę. Te z małych sklepów wcale nie mają lepiej niż ich koleżanki z marketów - tak wynika z badań przeprowadzonych z inicjatywy Koalicji Karat.

To główne wnioski z raportu przygotowanego przez krakowską firmę PBJ Badania Marketingowe.

Dokument został zatytułowany "Sytuacja pracownic super- i hipermarketów", lecz w istocie ponad połowa ankietowanych kobiet była zatrudniona w mniejszych placówkach handlowych.

- Stało się tak trochę przez przypadek, ale dzięki temu poznałyśmy fatalne warunki, w jakich pracują sprzedawczynie nie tylko wielkich sieci z kapitałem zagranicznym, ale także tych polskich - przyznaje Aleksandra Solik z Koalicji Karat.

To organizacja pozarządowa, mająca na celu walkę o poprawę pozycji kobiet na rynku pracy i promowanie etyki w biznesie. Badania fokusowe wśród pracownic sklepów, przeprowadzono z inicjatywy Koalicji Karat i choć nie są one reprezentatywne, dają wiele do myślenia.

Wynika z nich m.in., że pracownice osławionej aferami Biedronki wciąż nie są traktowane przez przełożonych tak, jak nakazuje kodeks pracy.
- Po tym jak w mediach ukazały się informacje, że kobiety w tej sieci muszą dźwigać nadludzkie ciężary, ogłoszono wszem i wobec, że firma zakupiła wózki do transportu artykułów. W wielu placówkach to działanie okazało się niestety pozorne
- mówi na podstawie raportu PBJ Badania Marketingowe Aleksandra Solik. - Rzecz w tym, że wózki często nie mieszczą się w pasażach między regałami i są w istocie bezużyteczne. Kobiety nadal dźwigają towar własnymi rękami.

Ciężary to niestety nie jedyny problem.
- Pod tym względem nawet się poprawiło, ale nadal nie możemy się doprosić przestrzegania reguł czasu pracy. Często przez ponad tydzień z rzędu spędzamy w pracy po kilkanaście godzin, a o wynagrodzeniu za nadgodziny możemy tylko pomarzyć - mówi prosząca o anonimowość pracownica jednej z Biedronek w Kędzierzynie-Koźlu.

Lekceważenie przepisów w tym zakresie to jednak praktyka nagminna we wszystkich sieciach - wskazują badania zlecone przez Koalicję Karat.
Prawdziwy dramat rozgrywa się jednak w małych sklepach osiedlowych - tam sytuacja jest znacznie gorsza niż w marketach. Kobiety zatrudnione na stanowiskach kasjerek-sprzedawców w rzeczywistości są także magazynierkami, sprzątaczkami, a bywa że i zaopatrzeniowcami. Oczywiście za dodatkowe obowiązki nikt im nie płaci.
- W małych sklepach nie ma żadnych wózków do transportu towaru, wszystko odbywa się ręcznie, a wynagrodzenia są skandalicznie niskie - przyznaje Alfred Bujara, przewodniczący sekcji handlu NSZZ Solidarność. - Wynika to z faktu, że obroty na głowę pracownika w małych placówkach są nieporównywalnie mniejsze niż w marketach. A właściciel dba o siebie i swoja rodzinę, interes pracowników pozostawiając na sam koniec - dodaje związkowiec.

Do sekcji handlu "S" w zasadzie nie trafiają skargi od pracownic małych sklepów, mimo że wszelkie dane Państwowej Inspekcji Pracy jednoznacznie wskazują, że kobiety zatrudnione w tzw. sklepikach osiedlowych są traktowane najgorzej. Dla związkowców brak skarg to wymowny dowód, że ustalenia PIP są prawdziwe, mimo że odsłaniają tylko czubek góry lodowej.

- Sprzedawczynie z małych placówek nie mają nawet możliwości zakładania związków zawodowych, a na skargę iść się boją, bo w sklepie zatrudniającym trzy osoby, gdzie właściciel jest niepodzielnym panem i władcą trudno zdobyć się na odwagę - mówi przewodniczący Bujara.

Podczas szału świątecznych zakupów warto pamiętać jak ciężki jest los ekspedientek, które swoje rozterki skrywają pod maska sztucznego uśmiechu, jakim zobowiązane są witać każdego klienta.

Jedynym pocieszeniem jest fakt, że mimo wszystko można znaleźć sprzedawczynie zadowolone ze swej pracy. Jedną z nich jest Anna Kijko z Kędzierzyna-Koźla.
- Pracuję na stoisku odzieżowym, ale i tu jest huk pracy przed świętami - opowiada pani Anna. - na szczęście mam dobrych szefów, nie mogę narzekać, a i kontakt z klientami sprawia mi wiele radości - zapewnia sprzedawczyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska