Polsko-niemieckie stereotypy odchodzą w przeszłość

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Ponad 60 procent Polaków zgodziłoby się mieć Niemca za zięcia. A 84 procent Niemców zaakceptowałoby Polaka jako współpracownika.

Trzy czwarte Polaków uważa polsko-niemieckie relacje za bardzo dobre lub dobre - wynika z najnowszego sondażu Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera. Badanie "Barometr Polska - Niemcy" przeprowadzono jesienią 2010 roku.

O tym, że ów barometr przesuwa się i wskazuje coraz wyraźniej pogodę, świadczy choćby to, że 73 procent pytanych uważa, że w kontaktach z Niemcami trzeba się skupić na teraźniejszości i przyszłości. Zaledwie co piąty Polak uważa, że relacje między obydwoma krajami powinna kształtować historia.

Eksperci tak, politycy nie

Tym samym mocno naruszony został jeden z najtrwalszych, jak się zdawało, stereotypów. Według niego to Niemcy chętnie uciekają od przeszłości, zwłaszcza tej dla siebie niemiłej, wojennej. Dla Polaków jest ona ważna, a w kontekście Niemiec, kraju, który przysporzył Polakom tylu cierpień, wręcz najważniejsza.

Nie dziwi, że przyszłość wybrały najliczniej osoby mające częste kontakty z Niemcami, czyli mieszkańcy Polski południowo-zachodniej i północnej (83 procent z nich uważa ją za ważniejszą od przeszłości). Zaskakuje natomiast, iż obecne i przyszłe relacje za ważniejsze od historii uznają wszystkie generacje Polaków. Nie tylko nastolatkowie i pokolenie 40-latków (ok. 83 proc.), ale także ludzie mający więcej niż 66 lat (w tej grupie 59 proc. wskazało przyszłość, 34 proc. historię).

- Ten wynik badania bardzo cieszy - mówi dr Agnieszka Łada, współautorka badań, analityk Instytutu Spraw Publicznych w Warszawie - bo potwierdza obiektywnie coś, co w społeczeństwie wyczuwało się już od jakiegoś czasu. Widać, że jest ono już znużone odwoływaniem się przez polityków w relacjach polsko-niemieckich tylko lub przede wszystkim do historii, powtarzaniem po raz kolejny tych samych argumentów o wypędzeniach i centrum je upamiętniającym. Pamięć oczywiście jest i będzie konieczna. Trzeba wiedzieć i rozumieć, co się stało w przeszłości. Ale społeczeństwo chce o tym rozmawiać raczej w gronie ekspertów. Jest gotowe słuchać, co na ten temat ma do powiedzenia młodzież z obu krajów, ale nie przekrzykujący się politycy.

Na dowód, że tak jest, pani doktor przypomina, że dosłownie kilka dni temu odbyło się pierwsze posiedzenie nowo utworzonej rady naukowej placówki upamiętniającej wypędzenia. Eksperci wybrali przewodniczącego, zaproponowali, co będą robić, ale politycznej afery wokół tej sprawy udało się tym razem na szczęście uniknąć.

Jeden podręcznik dwóch historii

Badania pokazują także, że powoli narasta zgoda na wspólny, polsko-niemiecki podręcznik do nauki historii. Aż 13 procent pytanych nie miało zdania na ten temat. Natomiast wśród pozostałych respondentów większość (46 procent do 41) uznało taki projekt za możliwy.

Gdyby jednak taki podręcznik powstał, 51 proc. Polaków chciałoby, by ich dziecko uczyło się historii właśnie z niego. Znacznie mniej rodziców nie zgodziłoby się na korzystanie z niego (31 proc). I to jest wskaźnik wart zauważenia. Coraz częściej rodzice chcą, by ich dzieci uczyły się historii, uwzględniając punkt widzenia i wrażliwość sąsiadów. Ciekawe, że chętniej akceptują ten stan rzeczy osoby w wieku od 30 do 50 lat (między 52 a 59 proc.) niż najmłodsi, 15-19-letni Polacy (42 proc. z nich chciałoby takiego podręcznika, ale niemal tyle samo - 40 proc. - jest przeciw).

Polacy i Niemcy zbliżają się do siebie, ale nie aż tak, by mieć jedną, zunifikowaną wizję przeszłości. Dotyczy to nie tylko spraw z definicji drażliwych, jak wypędzenia: 28 proc. badanych Polaków uważa, że tworzenie przez Niemcy placówki upamiętniającej wypędzenia służy pełnemu przedstawieniu historii, ale aż 56 proc. jest nadal zdania, że Niemcy chcą przede wszystkim podkreślić cierpienia własnego narodu.

Oba społeczeństwa patrzą wyraźnie inaczej choćby na "jesień ludów" 1989 roku. Pokazują to badania przeprowadzone nieco wcześniej przez Instytut Spraw Publicznych (złożyły się one na książkę "Polska - Niemcy. Wzajemny wizerunek i wizja Europy"). Polacy i Niemcy podobne znaczenie w doprowadzeniu do upadku komunizmu przypisują polityce amerykańskiej (11-13 proc.) i niewydolności ówczesnego systemu gospodarczego 34-35 proc.). Ale zdaniem aż 59 proc. Niemców nie byłoby zmian w Europie bez pierestrojki i Gorbaczowa (podobnie sądzi tylko 39 proc. Polaków). Za to Polacy szczególną rolę przypisują Janowi Pawłowi II (39 proc.) i "Solidarności" (31 proc.), Niemcy odpowiednio 9 i 13 proc.

- To jest wyzwanie dla stosunków polsko-niemieckich, by te wizje najnowszej historii, w której przecież nie byliśmy po przeciwnych stronach, bardziej przybliżyć - uważa dr Łada. - Zresztą po obchodach 20-lecia upadku muru berlińskiego z udziałem Lecha Wałęsy, o roli "Solidarności" i jej lidera Niemcy mówią znacznie częściej niż dawniej.

Niemiec może być zięciem

Najwięcej optymizmu przynoszą te badania, w których Polacy i Niemcy mówią wprost o sobie. Trzy czwarte Polaków zgodziłoby się, by Niemiec był ich współpracownikiem, 73 proc. - by stał się sąsiadem, prawie 70 - by zamieszkał w Polsce, a ponad 60 proc. widziałoby w nim nie tylko szefa, ale i zięcia lub synową. Najmniejszy dystans, co nie dziwi, mają do Niemców mieszkańcy Opolskiego. Największy - Łódzkiego, Mazowieckiego i Lubelskiego.

Co ciekawe, poziom akceptacji Polaków po stronie niemieckiej wypada, przynajmniej w niektórych aspektach, jeszcze lepiej. Na Polaka współpracownika zgodziłoby się około 84 proc. Niemców. Na nasze stałe zamieszkanie w Niemczech - prawie trzy czwarte z nich. Polak szef jest do zaakceptowania przez 62 proc. obywateli Republiki Federalnej, a zięć lub synowa - przez ok. 67 proc.

Niektóre wyższe wskaźniki po stronie niemieckiej - zdaniem dr Łady - pokazują, że tamto społeczeństwo jest bardziej multi-kulti, otwarte na sąsiada czy znajomego z innego kraju - Turcji, Włoch czy Polski. Ale i po polskiej stronie wyniki są bardzo dobre.
Trzeba zauważyć, że w obu krajach te wysokie wskaźniki akceptacji przejściowo spadły w 2008 roku, bezpośrednio po wyraźnie krytycznych wobec Niemiec rządach PiS-u w Polsce.

Nie musimy się kochać

Bardzo charakterystyczna jest odpowiedź Niemców na pytanie o generalną sympatię lub niechęć wobec Polaków. Poziom sympatii w różnych latach waha się między 17 a 31 proc. (najwyższy był w roku 2000). Liczba niechętnych Polakom najwyższa była w 2006 (29 proc.), najniższa w 2008 - 16 proc. Z każdym badaniem więcej Niemców deklarowało, że nie odczuwa ani sympatii, ani niechęci. W 2008 roku tak widziało swoich wschodnich sąsiadów aż 57 proc. obywateli Republiki Federalnej.

W Polsce poziom sympatii do Niemców jest odczuwalnie wyższy i waha się między 29 a 44 proc. (tylu Polaków myślało o Niemcach z sympatią w 2005 roku). Konsekwentnie spada poziom niechęci, od 31 proc. przed 10 laty do 22 proc. w ostatnich badaniach. Jednocześnie 44 proc. Polaków nie odczuwa ani sympatii, ani antypatii do sąsiadów.

Pesymista wywnioskowałby z tych liczb, że Niemcom jesteśmy tradycyjnie obojętni. W dodatku coraz częściej odwzajemniamy się im tym samym.

- Gdyby tak było naprawdę, trzeba by się niepokoić - uważa Agnieszka Łada. - Ale myślę, że relacje między Polską i Niemcami są po prostu normalne. A to nie oznacza od razu, że wszyscy musimy się nawzajem kochać. Wystarczy, że się nie nienawidzimy i jesteśmy gotowi współpracować. Stosunki między sąsiadami nie muszą prowadzić od razu do wzniosłych uczuć. Po obu stronach granicy są duże grupy osób myślących neutralnie. Nie przepadam szczególnie za Polakami/Niemcami, ale mi nie przeszkadzają. I w tym znaczeniu akceptuję ich. To wróży dobrze na przyszłość.

Rosnącą po polskiej stronie sympatię dla sąsiadów potwierdzają także typowe skojarzenia, jakie mają Polacy z Niemcami. Dla 51 proc. Niemcy są krajem ładu i porządku, dyscypliny, dokładności, gospodarności i pragmatyzmu. Z okupacją i najazdem kojarzą się tylko nieco ponad jednej trzeciej Polaków (34 proc.). 16 procent obywateli RP uważa Niemcy przede wszystkim za kraj dobrobytu, a cztery - za rynek pracy.

Dr Agnieszka Łada podkreśla, że przyczyną tego, że Niemcy nie kojarzą się Polakom przede wszystkim z wojną, wynika zarówno z faktu, że pokolenie, które doznało krzywd osobiście, odchodzi do przeszłości, jak i z coraz częstszych bezpośrednich kontaktów między Polakami a Niemcami, zwłaszcza po wejściu naszego kraju do Unii. Wielu członków obu społeczeństw spotyka się w ramach kontaktów gospodarczych, turystycznych, a nawet na zakupach, zwłaszcza w miejscowościach przy granicy.

Dzięki temu realnemu kontaktowi obraz Niemca znormalniał i jako taki wyparł ten utrwalony w PRL-u. Gdy większość Polaków nie widziała Niemca na oczy, łatwo było wpoić stereotyp rodem z "Czterech pancernych" czy Klossa. W zderzeniu z rzeczywistością stereotyp umiera.
Obraz Niemców w oczach Polaków najbardziej poprawił się bezpośrednio po wejściu Polski do Unii. Nałożyło się na siebie przekonanie, że to Niemcy były naszym najważniejszym adwokatem w drodze do zjednoczonej Europy i wysoka ocena ich poziomu gospodarczego. Potem Polska się z tego bezkrytycznego podziwu trochę otrząsnęła.

Niemieckie skojarzenia z Polską są bardziej różnorodne. Dla 17 procent Niemców Polska to po prostu sąsiad na wschodzie. Tyle samo pytanych nadal, niestety, łączy Polskę z kradzieżą samochodów. Dla 14 procent Niemców jesteśmy krajem atrakcyjnym urlopowo z powodu ładnych krajobrazów i miast. Co dziesiąty Niemiec kojarzy Polskę z miejscem, gdzie można korzystnie zrobić zakupy. Tyle samo wiąże wschodniego sąsiada z rozszerzeniem Unii na wschód. Tylko po pięć procent przyznało, że Polska jest dla nich krajem ludzi religijnych, taniej siły roboczej lub biedy.

- Zaraz po 2005 roku Niemcy patrzyli na Polskę jako na młodszego brata - uważa dr Łada - którym trzeba się opiekować, ale też można go traktować trochę z góry. Z czasem ten brat zaczął się domagać większych praw w ramach Unii Europejskiej. Nie od razu się do tego własnego głosu polskiego przyzwyczajono. Obraz Polski i Polaków zmienia się w Niemczech wolno, ale w dobrą stronę. Kiedy byliśmy jedynym w Unii krajem na gospodarczym plusie, zostało to bardzo mocno do dostrzeżone i docenione. Z drugiej strony wciąż jeszcze jest wiele do zrobienia, by zniwelować negatywne stereotypy łączące Polskę z kradzieżą samochodów czy korupcją.

Nadal też Polacy bardziej interesują się Niemcami niż Niemcy Polską. I to się szybko nie zmieni. Polacy patrzą na Zachód i Niemcy także. Ale możemy ich wzrok odwrócić. Trzeba tylko aktywnie promować polską literaturę, sztukę, atrakcje turystyczne. Sam z siebie przeciętny Niemiec raczej się Polską nie zainteresuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska