Półżartem, jeśli Kulesza miał wątpliwości, czy powinien wybrać obcokrajowca, czy szkoleniowca rodzimego, decydując się na Michniewicza rozwiązałby ten wewnętrzny dylemat jednym pociągnięciem. W końcu niedawny trener Legii Warszawa, a nieco wcześniej młodzieżowej kadry Polski, na świat przyszedł - jeszcze jako obywatel ZSRR - na terytorium Białorusi.
Zatem jest nasz i zagraniczny zarazem, a jeśli chodzi o wyśpiewywanie rosyjskich standardów (spopularyzowanych przez Ałłę Pugaczową i/lub Jurija Szatunowa) z pewnością przebija nawet Andrija Szewczenkę. Ma ku temu dryg, a po prawdzie to niewątpliwy talent…
Gra pozorów, która skutkowała nieuprawnionymi okładkami
Kiedy jednak żarty odłożymy na bok, należy zastanowić się, w co - i po co - grał szef PZPN przez ostatni miesiąc? Jak można usłyszeć z jego najbliższego otoczenia, nawet Fabio Cannavaro i Marcel Koller nigdy nie byli poważnie brani pod uwagę jako kandydaci na selekcjonera reprezentacji Polski. Obaj w Polsce doczekali się jednak okładek w prasie sportowej, choć Szwajcar nawet nie rozmawiał (a już na pewno nie w momencie gry jego nazwiskiem) nawet z ludźmi Kuleszy.
A gra pozorów toczyła się także w przypadku Andrija Szewczenki, bo wbrew doniesieniom medialnym - jak twierdzą nasze źródła - rozmowy dotyczące finansów nie były nigdy tak zaawansowane, żeby można było informować o jakichkolwiek ustaleniach. I dotyczy to zarówno negocjacji między Kuleszą i Szewczenką, jak i tych poczynionych między Ukraińcem a Genuą… W zasadzie było tak daleko do konkretów, że z góry można było zakładać, iż także ten „faworyt” do przejęcia naszej kadry występuje wyłącznie na deskach teatrzyku absurdu…
Tylko porę prezentacji nowego selekcjonera można potwierdzić
Powyższe przypomnienie jest nieprzypadkowe, w stu procentach pewna - czyli taka, którą można było potwierdzić w niedzielę w godzinach okołopołudniowych - informacja była taka, że prezentacja nowego selekcjonera odbędzie się w poniedziałek o 13.30 na Stadionie Narodowym.
I już tylko w kategorii spekulacji dodać, że PZPN grając na ostatniej prostej na dwa fronty, miał wysłać Michniewiczowi (do negocjacji) umowę z danymi… Nawałki. Czy można pomylić się tak mocno (zwłaszcza w świetle RODO) i w tak kluczowej kwestii, grając na tak bardzo delikatnej strunie? Czy to tylko kolejna próba mylenia tropów?
Nawałka wcale nie "zwariował" na finiszu. Nawet nie przelicytował...
Zapewne odpowiedzi będziemy poznawać przez kilka najbliższych tygodni. Zwłaszcza że jeszcze w czwartek Kulesza kontaktował się z Nawałką, a w piątek - prawnicy związku i tego kandydata dopinali szczegóły umowy. Wedle naszych źródeł były to detale, które nie powinny (nie miały prawa!) wpłynąć na ocenę, że oto nagle Nawałka „zwariował” i znacznie podwyższył oczekiwania. Bo coś takiego po prostu nie miało miejsca.
Prawdą jest - jak słychać ze źródeł zbliżonych do PZPN - że były selekcjoner miał być do końca naciskany (słownie) przez prezesa Kuleszę, aby zgodził się na umowę zaledwie 2-miesięczną. A w późniejszym okresie uzależnioną od wyniku meczów barażowych - z Rosją, i kolejnego. Na to jednak zgodzić się nie chciał/nie mógł Nawałka. Z uwagi na fakt, że zdecydowana część asystentów musiałaby zwolnić się z klubów, w których aktualnie ma zatrudnienie. A kto chciałby pozbywać się pracy ze świadomością, że w nowej będzie mógł liczyć na pobory jedynie przez 2 miesiące? To oczywiście pytanie retoryczne.
225 tysięcy pensji, 900 tysięcy euro odszkodowania
Miało zatem stanąć na umowie do końca roku, za - konkretnie - 225 tysięcy brutto dla selekcjonera, i odszkodowaniu dla PZPN - na wypadek wcześniejszego zerwania umowy przez trenera - niesięgającym 900 tysięcy euro.
Jakieś wątpliwości/zgrzyty pojawiły się - podobno - przy omawianiu zwrotu kosztów podróży i hoteli „w najwyższym możliwym standardzie”, choć pełnomocnicy Nawałki mieli upierać się, że to kalka z poprzedniej umowy ze związkiem. Zatem, co poszło w tych rozmowach nie tak?
Może dziennikarze śledczy pomogą...
Jutro o 13.30 poznamy odpowiedź na pytanie, czy Czesław Michniewicz zgodził się poprowadzić kadrę tylko przez 2 miesiące, i uzależnić dalszą pracę od wyniku barażu. Czy reszta warunków była identyczna w obu umowach rozsyłanych przez PZPN - ustalenie tego potrwa pewnie trochę dłużej.
Nawet najbardziej wytrawnym dziennikarzom śledczym…
Adam Godlewski