Porażka ASPR-u Zawadzkie

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Ireneusz Popławski (w środku) rzadko przedzierał się przez defensywę Viretu.
Ireneusz Popławski (w środku) rzadko przedzierał się przez defensywę Viretu. Oliwer Kubus
Szczypiorniści ASPR-u w kiepskim stylu przegrali z innym zespołem walczącym o utrzymanie - Viretem Zawiercie 23:28.

Protokół

Protokół

ASPR Zawadzkie - Viret Zawiercie 23:28 (11:11)
ASPR: Wasilewicz, Łuczyński - Morzyk 1, Kryński 8, Giebel 2, Kalisz 5, Popławski 2, Całujek, Dutkiewicz, Płonka 5, Pawlak, Piecuch, Kaczka. Trener Janusz Bykowski.
Viret: Kruk, Kot - Zagała, Kapral 5, Zagała 10, Kurełek 4, Borowiec, Zarzycki 4, Bugaj, Kąpa, Komalski 4, Ogorzelec, Nowak, Kubisztal 1, Słodowy. Trener Marek Kąpa.

Kary: ASPR - 14 min, Viret - 10 min
Sędziowali: Andrzej Kierczak, Tomasz Wrona (obaj Kraków)
Widzów: 200.

Początek meczu to nerwy po obu stronach, a na parkiecie panował chaos. Pierwsi sytuację opanowali przyjezdni, otwierając w 5. min wynik za sprawą Marcina Komalskiego. Po 18 min prowadzili już 7:3, lecz ASPR zdołała odrobić straty. Świetnie spisywał się bramkarz Tomasz Wasilewicz, a w ataku brylował Łukasz Płonka. To po jego trafieniach miejscowi doprowadzili do remisu 11:11. Ich gra opierała się na skrzydłowych. Z gry wyłączeni zostali rozgrywający, z Patrykiem Całujkiem na czele.

- Brakowało nam ognia z dystansu - Mariusz Kalisz. - Ustępowaliśmy przeciwnikom pod względem fizycznym, dlatego szukaliśmy innych rozwiązań, które okazywały się nieskuteczne. Próbował rzucać Patryk Całujek, lecz był dziś niestety gorzej dysponowany.

Po przerwie na boisku dominował Viret. Co prawda ASPR wyszła na prowadzenie 17:16 w 38. min, jednak od tego momentu zaczęła się jej niemoc. Bramki zdobywała głównie po skutecznie egzekwowanych rzutach karnych Andrzeja Kryńskiego (niemal połowa wszystkich trafień w drugiej połowie). Goście przejęli inicjatywę, a dzięki znakomicie spisującemu się Sergiuszowi Zagale osiągnęli pięciobramkową przewagę, której nie oddali do końca.

- Graliśmy za nerwowo - komentował Łukasz Płonka. - W kontrach zamiast podawać do lepiej ustawionych kolegów, decydowaliśmy się na indywidualne akcje. Rywale niczym nas nie zaskoczyli. Znaliśmy ich mocne i słabe strony, lecz nie wykonaliśmy przedmeczowych założeń. Porażka bardzo boli, tym bardziej że została poniesiona u siebie. Wydawało się, że jesteśmy faworytem i łatwo zgarniemy dwa punkty. Niestety sprawiliśmy swoim kibicom niemiłą niespodziankę.

- Nie udźwignęliśmy presji - dodawał Mariusz Kalisz. - Publiczność oraz działacze wymagali zwycięstwa. Aż za bardzo chcieliśmy wygrać. Potraktowaliśmy to spotkanie, jak pojedynek o mistrzostwo świata. Powinniśmy zachować więcej spokoju i zimnej krwi. Jeśli walczymy o utrzymanie, to nie możemy sobie pozwalać na porażki na własnym parkiecie.

Na dwie minuty przed końcem zdenerwowani kibice zaczęli opuszczać halę. Część z nich głośno wyrażała swoje niezadowolenie i domagała się dymisji trenera Janusz Bykowskiego, zarzucając mu brak reakcji na wydarzenia.

- Zmiana szkoleniowca niewiele by wniosła - przekonywał Kalisz. - Dysponujemy kadrą, którą nie stać na grę o wyższe cele. Atmosfera w drużynie jest póki co dobra. Mam nadzieję, że ta porażka niczego nie popsuje, a jedynie zmobilizuje do lepszej gry.

- To był mecz o przysłowiowe "cztery" punkty - podsumowywał Andrzej Kryński. - W przerwie mocno się mobilizowaliśmy i wyszliśmy na parkiet z wiarą w sukces. Nie byliśmy jednak wystarczająco konsekwentni oraz nie do końca zrealizowaliśmy taktykę. Szczęście również nam nie dopisywało, gdyż często trafialiśmy w słupki i poprzeczkę. Niemniej wynik jest sprawiedliwy. Postaramy się zrehabilitować w następnych dwóch meczach wyjazdowych. Zwłaszcza w pojedynku ŚKPR-em Świdnica nie jesteśmy bez szans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska