Większe nadzieje na korzystny rezultat mogli mieć podopieczni Rolanda Dembończyka, tym bardziej, że dość pewnie wygrali pierwszą partię. Szybko bowiem odskoczyli miejscowym (9:5), a potem prowadzeni do boju przez Krzysztofa Zapłackiego jeszcze powiększali różnicę punktową.
W drugiej odsłonie wydawało się, że goście pójdą za ciosem. Dzięki skutecznym próbom Filipa Grygiela objęli prowadzenie 5:3. Później jednak mieliśmy już naprawdę zaciętą walkę, aż z biegiem czasu inicjatywę zaczęła przejmować Olimpia, aczkolwiek wciąż dystans był do odrobienia (15:13). Później znowu mieliśmy cios za cios, ale więcej zimnej krwi zachowali siatkarze beniaminka.
Trzecia partia długo była bardzo podobna do poprzedniej. Żadna z drużyn nie zamierzała bowiem odpuszczać. Gdy jednak w pewnym momencie wynik na tablicy wskazywał 11:9 dla strzelczan wydawało się, że tym razem to oni zdołają przejmować kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Niebawem jednak gospodarze zdołali wyrównać, a później zaczęli budować sobie odpowiednią przewagę. W pewnym momencie zaczęli dyktować warunki gry na tyle, że ostatecznie pewnie zwyciężyli różnicą siedmiu piłek.
Taki stan rzeczy utrzymywał się tej w kolejnym secie. Olimpia szybko objęła prowadzenie 4:0, a potem już tylko budowała coraz bezpieczniejszy dystans. Gdy było 18:11 stało się jasne, że powrót 1 ligi do Sulęcina będzie udany...
Olimpia Sulęcin - ZAKSA Strzelce Opolskie 3:1 (18:25, 25:22, 25:18, 25:20)
ZAKSA: Szczechowicz, Zapłacki, Kosian, Grygiel, Wójtowicz, Zawalski, Pilichowski (libero) oraz Kramczyński.
Znacznie mniej emocji było w Lublinie. Tam miejscowi szybko pokazali kto jest faworytem tego spotkania. Szybko zrobiło się 5:1, a po przy zagrywkach Wojciecha Sobali już 13:3. Później kluczborczanie nieco zniwelowali straty bo do siedmiu „oczek” (17:10), ale na więcej już ich nie było stać.
Na szczęście obudzili się w partii numer 2, gdzie po asie Filipa Bieguna prowadzili już 4:1, a potem utrzymywali niezły poziom. Gdy jednak ze stanu 7:3 zaraz mieliśmy remis wydawało się, że teraz to gospodarze przejmą inicjatywę. Zamiast tego mieliśmy zaciętą walkę, aż do stanu 14:13 dla ekipy z Lublina.
Z akcji na akcję coraz bardziej rozkręcał się jednak późniejszy MVP Konrad Stajer i jego team odskoczył na 20:15. Co prawda goście natchnął Kajetan Kulik i przesz dłuższą chwilę wydawało się, że są w stanie odrobić straty. Niestety, sami zaczęli popełniać straty i ostatecznie przegrali do 22.
W trzecim secie podopieczni Mariusza Łysiaka znowu mieli problemy z przyjęciem serwisów Stajera i szybko mieliśmy 6:1 dla rywala. Później już lublinianie nieco spuścili z tonu, ale wciąż mieli przewagę (11:7), a że przyjezdni popełniali zbyt dużo błędów to i ciekawe zrywy, które czasami pokazywali na niewiele się finalnie zdały. Na potwierdzenie tego mecz zakończył błąd Dawida Bułkowskiego.
LUK Politechnika Lublin - Mickiewicz Kluczbork 3:0 (25:15, 25:22, 25:18)
Mickiewicz: Szablewski, Frankowski, Mucha, Owczarz, Biegun, Toma, Jaskuła (libero) oraz Lewandowski, Bułkowski, Kulik i Sternik.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?