Porucznik Franciszek Ferdynus z Wołczyna skończył 100 lat

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Franciszek Ferdynus świętuje dzisiaj 100. urodziny.
Franciszek Ferdynus świętuje dzisiaj 100. urodziny. Mirosław Dragon
We wrześniu 1939 roku bronił Warszawy, później ukrywał się przed Niemcami. Franciszek Ferdynus z Wołczyna świętuje dzisiaj 100. urodziny.

Jak sam mówi, urodził się jeszcze pod Rusami, czyli pod zaborem rosyjskim, 4 października 1912 roku w Bolesławcu pod Wieruszowem.

- Polski nie było wtedy na mapie świata, bieda była niesamowita, po wojnie spędziłem 7 lat z całą rodziną na saksach w Niemczech - wspomina Franciszek Ferdynus.

Kilkanaście lat potem znowu spotkał się z Niemcami, ale tym razem na wojnie. We wrześniu 1939 roku 27-letni Franciszek został zmobilizowany. Brał udział w obronie Warszawy.

Dostał się do niemieckiej niewoli. Hitlerowcy nakazali mu wrócić do Wieruszowa i stawić się na posterunku żandarmerii.

Franciszek przedostał się do domu tylko po to, że powiedzieć swojej mamie, że żyje, po czym uciekł i ukrywał się przed Niemcami na Śląsku.

- Jak to mówią: pod latarnią jest najciemniej, więc ukrywałem się przed aresztowaniem na niemieckim Śląsku, pracowałem najpierw w Sowczycach koło Olesna, a potem w Świniarach Wielkich koło Wołczyna.

Pan Franciszek jest kombatantem wojennym w randze porucznika.

Po wojnie pracował jako murarz. Najpierw we Wrocławiu, a potem przyjechał do Świniar Wielkich, żeby pomóc siostrze, która po śmierci męża wychowywała sama 5 dzieci.

W końcu pan Franciszek ożenił się i zamieszkał z żoną Sybillą (zmarła pięć lat temu) w Wołczynie.

- Pracowałem jako murarz, zbudowałem m.in. blok na ulicy Słowackiego, w którym mieszkam - mówi Franciszek Ferdynus. - Budowałem też szpital w Ozimku, szkoły tysiąclatki.
Franciszek Ferdynus mieszka w Wołczynie razem z córką Grażyną, zięciem Franciszkiem i 14-letnim wnukiem Kamilem.

Jak na porucznika przystało, codziennie wstaje o 4.00 rano i myje się w zimnej wodzie.

- Tata sam sobie robi śniadanie, sam bierze tabletki, sam się goli, sprząta, wychodzi na spacer - opowiada córka Grażyna.

Ma już trudności z chodzeniem, ale kiedy najbliżsi zasugerowali, żeby sam nie wychodził, ofuknął ich: - A co to, jestem w więzieniu, że nie mogę wyjść? - żachnął się pan Franciszek i nadal sąsiedzi widzą go, jak spaceruje ze swoim psem Szicem.

Na najbardziej okrągłą rocznicę urodzin pan Franciszek również przyszedł do urzędu miejskiego. Gratulowali mu burmistrz Jan Leszek Wiącek, żołnierze, przedstawiciele urzędu wojewódzkiego i ZUS-u.

Franciszek Ferdynus skończył 100 lat i nadal ma ogromny apetyt na życie.

- Co to jest 100 lat, najpierw jest szkoła, później praca, rodzina, a lata lecą i zanim się człowiek zorientuje, to już ma się 100 lat - mówi pan Franciszek. - Powinno się żyć 300 lat: pierwsze sto lat powinna trwać młodość, drugie sto lat byłby człowiek dojrzały, a ostatnie sto lat powolutku by się starzał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska