Pościg przez śródmieście

Michał Wandrasz
500 złotych mandatu zapłacił kierowca tira, który kilka dni temu w Opolu złamał betonową latarnię i mało co nie zabił przechodniów.

O zdarzeniu pisaliśmy we wtorkowej "NTO". Przypomnijmy, że działo się to w poniedziałek około godziny 18.00 na ulicy Reymonta w Opolu, tuż obok targowiska "Cytrusek" i biurowca "Społem". Kierowca ogromnego tira jadącego w kierunku ulicy Żeromskiego podczas nawracania zahaczył naczepą o betonową latarnię, która runęła na chodnik i jezdnię. Kierowca ciężarówki nie zatrzymał się i zaczął uciekać.
Na podstawie relacji przekazanych "na gorąco" od dyżurnego opolskiej drogówki podaliśmy, że w pościg za piratem ruszył znajdujący się w pobliżu naczelnik drogówki, Jacek Zamorowski. Rzeczywiście, interweniował on przy tym zdarzeniu, ale dopiero kiedy ciężarówka została zatrzymana przez innego kierowcę. Kierowcą tym była... kobieta.

- Wyjeżdżaliśmy z "Cytruska" z koleżanką i z mężem, kiedy usłyszeliśmy nagle straszny huk - opowiada Małgorzata Markuszewska z Opola. - Patrzymy, a tu słup wali się na ulicę. W pierwszym momencie wyglądało, jakby spadł na dwa zaparkowane samochody. Posypały się kawałki szkła i betonu, ludzie na wąskim chodniku zaczęli uciekać. Na szczęście nikt nie został ranny. Facet tymczasem zawrócił do końca i ruszył w kierunku skrzyżowania z Ozimską. Nie patrząc na to, że jest już czerwone światło, wjechał na skrzyżowanie i skręcił w kierunku "Opolanina". Ponieważ byliśmy tuż za nim, ruszyliśmy w pościg. Inni, widząc, co się dzieje, przepuścili nas, mimo że też wjechaliśmy na czerwonym.
Ciężarówka i ścigający ją opel omega zatrzymali się dopiero na czerwonym świetle na skrzyżowaniu Katowickiej i Ozimskiej. Tir stał na prawym pasie, omega na sąsiednim.

- Poprosiliśmy kierowcę samochodu, który stał przed tirem, żeby go przyblokował, ale niestety, nie posłuchał nas i pojechał, a ten z ciężarówki skręcił wtedy w Katowicką - relacjonuje pani Małgorzata. - Pojechaliśmy za nim i w okolicach skrzyżowania z Kościuszki "na bezczelnego" wyprzedziliśmy go, zaciągnęłam hamulec ręczny, auto postawiło w poprzek i zatarasowaliśmy mu drogę. Dopiero wtedy się zatrzymał, a my wysiedliśmy z wozu. Facet zaczął się rzucać, wrzucił nawet jedynkę, jakby chciał staranować opla, ale kiedy mu powiedziałam, że mi nie zależy, bo i tak mam pełne autocasco, to sobie odpuścił. Zawzięłam się, bo strasznie mnie wkurzył. Przecież on mógł kogoś zabić. Tam, gdzie złamał ten słup, to bardzo ruchliwe miejsce. Wystarczyłoby, żeby z bramy wychodziło dziecko albo żeby latarnia spadła na zaparkowany na chodniku samochód i byłaby tragedia.

Chwilę po tym, jak Małgorzata Markuszewska zatrzymała pirata, na miejsce podjechali policjanci i naczelnik opolskiej drogówki, Jacek Zamorowski. Poinstruował policjantów, żeby ukarali kierowcę tira maksymalnym mandatem.
- Gdyby poszedł na kolegium, to po korowodach z tym związanych i ciąganiem świadków facet mógłby się wywinąć grzywną 100-złotową - wyjaśnia Zamorowski. - A za inne wykroczenie nie ujęte w taryfikatorze, które stworzyło zagrożenie bezpieczeństwa ruchu, można ukarać mandatem od 100 do 500 złotych. To, że ten słup nie zmiażdżył żadnego pieszego, to istny cud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska