Poseł Zembaczyński oskarża ludzi Solidarnej Polski o wyprowadzanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Radna Wilkos: "To kłamstwo"

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Fundacja miała funkcjonować trzy lata i otrzymać ponad 9 mln zł, ale po czterech miesiącach zamknęła działalność.
Fundacja miała funkcjonować trzy lata i otrzymać ponad 9 mln zł, ale po czterech miesiącach zamknęła działalność. Witold Zembaczyński
Poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński oskarżył polityków Solidarnej Polski o wyprowadzanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. – To wierutne kłamstwa, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości – komentuje Małgorzata Wilkos, która zdaniem Zembaczyńskiego miała być główną dowodzącą „opolskiej ośmiornicy”. Oskarżenia kierowane pod adresem fundacji Ex Bono mogą znaleźć swój finał w sądzie.

Poseł Zembaczyński w poniedziałek na konferencji prasowej w sensacyjnym tonie tłumaczył dziennikarzom, w jaki sposób politycy Solidarnej Polski oraz osoby z nią związane miały nielegalnie wzbogacać się dzięki fundacji Ex Bono, która wygrała konkurs na prowadzenie punktów pomocy ofiarom przestępstw w Opolu i Tychach.

- To największa afera po aferze ratuszowej – przekonywał poseł Zembaczyński.

Następnie przedstawił sieć powiązań osobowych, które znajdują się w organach statutowych fundacji, gdzie główną postacią jest Ryszard Markowski, prezes fundacji Ex Bono, a prywatnie wujek Małgorzaty Wilkos. Wiceprezesem jest z kolei Natalia Obrocka, asystentka Jerzego Żyżyńskiego z PiS, a koordynatorem projektu – Krzysztof Wódka, bliski znajomy Wilkos.

- To pani Wilkos, która była szefową biura poselskiego Patryka Jakiego, koordynowała całym procesem i na ważne stanowiska mianowała swoich zaufanych ludzi. Potrzebowali również bezpiecznika z PiS, którym w tym układzie jest Jerzy Żyżyński, żeby pomysł wyciągania pieniędzy z Funduszu miał szansę się udać – tłumaczył Witold Zembaczyński.


Ile pieniędzy zostało wydanych?

Fundacja miała funkcjonować trzy lata i otrzymać ponad 9 mln zł, ale po czterech miesiącach zamknęła działalność. W tym czasie otrzymała ponad 800 tys. zł. Zdaniem Zembaczyńskiego, 25 proc. tej kwoty „mogła wydać praktycznie na co chciała, bez żadnej kontroli”.

Okazało się jednak, że fundacja zwróciła ministerstwu pół miliona złotych, a resztę pieniędzy przeznaczyła na pomoc pokrzywdzonym oraz na koszty administracyjne.

- To jest kłamstwo, że pieniądze można było wydawać na wszystko. Każdy wydatek, każda wydana złotówka jest skrupulatnie rozliczana – podkreśla Małgorzata Wilkos, wiceprzewodnicząca rady miasta Opola.

Sprawa swój finał będzie miała w sądzie?

Jednocześnie wyjaśnia, że choć jej krewny faktycznie zasiadał na stanowisku prezesa fundacji, to nie pobierał za to żadnej pensji.

- Kolejne kłamstwo dotyczy mojego rzekomego udziału w fundacji. Nigdy nie byłam w ciałach statutowych ani też nie byłam koordynatorem bankowym – mówi Wilkos.

Na koniec przyznała, że fundacja zamierza skierować sprawę na drogę sądową, aby w ten sposób bronić swojego dobrego imienia. Z kolei Najwyższa Izba Kontroli ma jeszcze w tym miesiącu opublikować raport dotyczący wydatkowania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska