W gronie opolskich parlamentarzystów nie ma nikogo, kto pochwaliłby się otrzymaniem jakiegokolwiek podarku. Niedopatrzenie czy manifestacyjna asceza?
Jerzy Szteliga zastrzega, że nie przyjmuje jakichkolwiek podarków, których wartość mogłaby wzbudzać podejrzenia co do intencji ofiarodawcy: - Przyjąłem kiedyś krawat firmowy. Ale wart był jedynie 45 złotych, więc nawet tego nigdzie nie rejestrowałem.
Jest zasadą, że poseł ma obowiązek ujawnić w rejestrze korzyści każdy podarek, który wart jest więcej niż połowa średniej płacy krajowej. Czyli około 300 zł.
Aleksandra Jakubowska nie ujawniła dotąd podarków, jakie otrzymała: - Mam na to zgodnie z prawem jeszcze trzydzieści dni. A co wpiszę? Kilka butelek wina, albumy z różnych miast Polski, komplet długopisów firmy Pierre Cardin.
Obaj opolscy posłowie Mniejszości Niemieckiej zastrzegają, że nie tylko żadnych podarunków nie przyjęli, ale nawet nikt im ich nie proponował. Henryk Kroll sądzi, że ewentualni ofiarodawcy nawet przez chwilę nie zakładali, że któryś z nich mógłby podarek przyjąć.
Jerzy Czerwiński z Ligi Polskich Rodzin też nic od nikogo nie dostał: - Nawet gdybym spotkał się z taką propozycją, bardzo bym się wzbraniał. Nie chciałbym się z powodu jakiegoś gadżetu znaleźć na pierwszej stronie waszej gazety - uśmiecha się.
- Nikt mi nigdy niczego nie dawał - zapewnia Tadeusz Jarmuziewicz z Platformy Obywatelskiej. - Do wszystkiego w życiu doszedłem sam i nie mam żadnych ciągot do przyjmowania podarków. W poprzedniej kadencji kilka firm podarowało mi krawaty. Zebrało się ich około dziesięć. Ale nie sądzę, by ktoś uznał je za szczególnie drogocenne...
Posłowie mają jeszcze czas na wypełnienie internetowego formularza korzyści. Gdy termin minie, wrócimy na te strony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?