Skorupowie po zakupie terenu od razu ruszyli z budową wymarzonego domu. Stanął on w atrakcyjnej części miasta. Choć dom jest gotowy, nie można w nim zamieszkać - gmina poinformowała, że z powodu braku warunków technicznych nie podłączy bowiem wody i kanalizacji.
- W urzędzie i spółce wodociągowej dowiedzieliśmy się, że działka jest nieuzbrojona - mówi Iwona Skorupa. - A my mamy czarno na białym, że w przetargu gmina deklarowała inaczej. Mamy też na papierze warunki przyłączenia do sieci wydane przez spółkę wodociągową, ale nikogo to nie interesuje.
Z powodu braku mediów Skorupowie mają problemy z bankiem. Ten domaga się zakończenia inwestycji, na którą małżeństwo wzięło kredyt. Tymczasem nie można tego zrobić, dopóki w budynku nie będzie bieżącej wody i kanalizacji.
Skorupowie zwrócili się do burmistrza Zawadzkiego Mieczysława Orgackiego z prośbą o rozwiązanie problemu. Burmistrz stwierdził jednak, że gmina nie podłączy budynku do sieci, bo jej na to nie stać.
- Budowanie sieci dla jednego budynku jest nieuzasadnione ekonomicznie - mówi Orgacki.
Burmistrz pytany, dlaczego w takim razie gmina deklarowała, że działka jest uzbrojona, odsyła do swojego poprzednika, bo przetarg został ogłoszony jeszcze w poprzednej kadencji. Uważa także, że starostwo nie powinno było wydać pozwolenia budowlanego.
- To absurd! - denerwuje się Grzegorz Skorupa. - Przecież jakaś ciągłość władzy chyba występuje, a gmina wzięła za tę działkę pieniądze.
Sprawa rozbija się o 40 metrów rury. Skorupowie ostatecznie zdecydowali, że sami wybudują sieć. Ale i na to burmistrz się nie zgodził, obawiając się, że małżeństwo będzie się później domagać zwrotu kosztów. Małżonkowie zapowiadają, że nie odpuszczą i są gotowi iść do sądu.
Problem w tym, że takie sprawy ciągną się latami, o czym przekonało się już wielu Opolan. Przykłady? W Krapkowicach przez zaniedbania gminy dwie rodziny z ul. Żeromskiego mają problem, żeby dojechać do własnego domu. Z kolei w Psurowie pod Olesnem urzędnicy z Agencji Nieruchomości Rolnych sprzedali ludziom mieszkania, które były odcięte od drogi. Wyprostowanie spraw zajęło dwa lata.
- To są błędy wynikające z niechlujstwa urzędników - mówi prof. Jerzy Regulski, ekspert ds. samorządu. - W takich przypadkach ludzie nie powinni bać się walczyć o swoje prawa w sądach, bo racja jest po ich stronie. A urzędnicy? No cóż… Powinni ponieść konsekwencje swoich pomyłek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?