W teorii każdy delikwent, który spędzi noc na “wytrzeźwiałce" za swój pobyt powinien zapłacić z własnej kieszeni. Noc w opolskiej izbie wytrzeźwień kosztuje 190 złotych, czyli tyle ile nocleg w niezgorszym hotelu. Ale pensjonariusze niechętnie regulują swoje rachunki.
- Płaci ok. 40 proc. osób. Pozostali to na przykład bezdomni, bezrobotni, albo alkoholicy, którzy, jeśli ściągnęlibyśmy od nich opłatę, nie mieliby za co żyć - tłumaczy Elżbieta Urzędowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Osobom Bezdomnym i Uzależnionym w
Opolu, przy którym działa izba wytrzeźwień.
Opolska “wytrzeźwiałka" jest jedyną w województwie. W ubiegłym roku przewinęło się przez nią ponad 3 tys. osób (co trzecia z nich pochodziła nie ze stolicy województwa, ale z gmin ościennych). Blisko 700 osób spędziło noc w izbie na tzw. “krzywą gębę", bo ich gminy nie poczuwają się do odpowiedzialności i za swoich nietrzeźwych płacić nie zamierzają .
- Ich pomysłowość nie ma granic - mówi nam anonimowo jeden z pracowników izby. - Kiedyś na przykład policjanci z Ozima przywieźli nam faceta ze swojego terenu i szli w zaparte, że znaleźli go w Opolu. Gminy dzieli ponad 20 kilometrów, więc nie wiem, co oni na służbie szukali w mieście, ale za rękę ich nie złapaliśmy. To nie jedyna taka sytuacja, ale co mamy robić? Wystawić pijanego na mróz i powiedzieć, że ma sobie radzić sam? - pyta.
Więcej w sobotnim wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?