Pukali do każdego gospodarstwa, by wyciągnąć mieszkańców przed dom i przy muzyce złożyć noworoczne życzenia, a jeśli się udało, to zmuszali gospodynie lub młode panny do szalonego tańca z niedźwiedziem. Bo jak mówią słowne przekazy dotyczące tradycji wodzenia niedźwiedzia, taniec z misiem przynosi szczęście i radość.
Przy pokazji zbierano datki na działalność klubu sportowego LZS. Grupa ruszyła o dziewiątej rano spod zamku w kierunku najdalej oddalonych gospodarstw nad Odrą. Potem, brnąc przez pola, dotarła do ul. Wiejskiej, gdzie niedźwiedzia wprowadzono między innymi w obejście gospodarstwa Gertrudy Schoenfelder. Gospodyni jak co roku czekała z darami i drobnym datkiem.
- Bo to taki nasz zwyczaj, że trzeba chłopców przyjąć, coś dać - powiedziała "NTO" pani Gertruda. - Ja też chodziłam kiedyś po wsi. W 1950 roku, to same dziewczyny chodziły. Nie dlatego, że chłopców nie było, ale żeby im zrobić na złość. Teraz jestem już za stara...
Gertruda Schoenfelder z ul. Wiejskiej dała się porwać niedźwiedziowi do tańca, bo to dobrze wróży na kolejny rok życia.
Dwudziestoosobowy korowód przebierańców zorganizował w tym roku nowy samorząd Niewodnik razem ze sportowcami LZS.
Sołtys Erwin Marsolek wyciągnął akordeon, przewodniczący rady sołeckiej przebrał się za listonosza i tego dnia dostarczał same dobre nowiny. Wśród przebierańców był też Henryk Gwość, członek zarządu koła mniejszości niemieckiej, która też włączyła się w podtrzymanie wiejskiej tradycji.
- Ta tradycja kultywowana jest u nas od wielu lat - powiedział "NTO" sołtys Erwin Marsolek. - Z jednej strony jest to forma zbierania pieniędzy na działalność sportową we wsi lub inne potrzeby, a z drugiej daje możliwość ożywienia kulturalnego. Poza tym, każde wodzenie niedźwiedzia kończy się zabawą karnawałową dla mieszkańców. Zebrane datki pozwalają zapłacić na przykład za orkiestrę.
Sobotnie wodzenie niedźwiedzia skończyło się tańcami w zabytkowych podziemiach niewodnickiego zamku.