Powód się znajdzie...

Michał Lewandowski
Córka radnej za 3300 zł promowała Nysę w Unii Europejskiej, były poseł za 6045 zł pozyskiwał inwestorów, a emeryt za 9537 zł zajmował się polityką mieszkaniową.

Dwudziestego piątego października 1999 roku ówczesny burmistrz Nysy Janusz Sanocki oraz skarbnik gminy Stanisław Bednarczyk sporządzili z emerytowanym inżynierem Józefem K. umowę zlecenie.
Józef K. za 370 złotych miesięcznie od 25.10.1999 r. do 24.04.2000 r. zobowiązał się być "pełnomocnikiem burmistrza miasta i gminy Nysa w zakresie komunalnego budownictwa mieszkaniowego oraz polityki mieszkaniowej realizowanej na terenie miasta i gminy". W umowie znalazł się również zapis, że "zleceniodawca wykonywać będzie powierzone zadania ściśle według dyspozycji burmistrza".
10 stycznia 2000 r. kwotę 370 złotych miesięcznie podniesiono do 600 złotych. 25 kwietnia 2000 r. spisano z Józefem K. nową umowę i wynagrodzenie znowu wzrosło do 738 zł. 16 marca tego roku ówczesny Zarząd Miejski zaakceptował ponowne zatrudnienie Józefa K., oferując mu do końca roku 800 zł miesięcznie. Umowy jednak nie spisano. W maju zmieniły się w Nysie władze.

Zarobił, tylko za co? W Urzędzie Miejskim w Nysie jedynym śladem działalności Józefa K. są regularnie wystawiane przez niego rachunki, opłacane z gminnej kasy.
- Naruszono wyraźnie przepisy o samorządzie gminnym, które mówią, że zarząd wykonuje swoje zadania przy pomocy pracowników urzędu gminy - mówi obecny burmistrz Nysy, Ryszard Rogowski. - A przecież w urzędzie mamy aż dwa wydziały zajmujące się mieszkalnictwem i zatrudnianie ludzi z zewnątrz nie jest konieczne.
Polityką mieszkaniową zajmuje się w nyskm Urzędzie Miejskim Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Jego szefowa, Anna Dembiecka, na zapytanie Głównego Rewidenta Urzędu, odpisała, że wydział nigdy nie współpracował z Józefem K. Urzędnicy zarówno jej wydziału, jak i Wydziału Architektury, Gospodarki Gruntami i Inwestycji w żadnym stopniu nie zostali odciążeni od obowiązków przez emerytowanego inżyniera.
- Nie ma żadnych dowodów na to, iż umowa spisana z Józefem K. przyniosła gminie jakiekolwiek korzyści - denerwuje się Ryszard Rogowski. - Nikt naprawdę nie potrafi powiedzieć, co zrobił za zarobione pieniądze. Jest jasne, że ta umowa sporządzona była tylko po to, żeby burmistrz Sanocki mógł zapłacić z gminnej kasy swojemu koledze z Ligi Nyskiej.
Nyskich podatników Józef K., jako pełnomocnik burmistrza Sanockiego, kosztował 9.537,74 zł. Nie była to jednak chyba zbyt absorbująca praca, skoro emerytowany inżynier znalazł podczas niej czas, by zasiąść w zespole, który za 4.426 złotych sporządził koncepcję zagospodarowania ostatniego piętra hotelu przy ul. Słowiańskiej, a od listopada ubiegłego roku zatrudniony jest na etacie administratora ds. remontowo-porządkowych w podlegającej gminie placówce.

Co promował poseł? 15 maja 2000 roku burmistrz Janusz Sanocki, wiceburmistrz Zbigniew Ślęk i skarbnik Stanisław Bednarczyk spisali kolejną umowę zlecenie, tym razem z byłym posłem Władysławem Medwidem, który z kolei za 1300 złotych miesięcznie miał zostać "pełnomocnikiem burmistrza w zakresie działalności promocyjnej gminy oraz pozyskiwania inwestorów".
Były poseł wystawiał gminie faktury za "promocję gminy i miasta w środowiskach biznesu i podejmowanie decyzji rządowych" bądź "za promocję gminy i działania korygująco-inwestorskie". Co prawda, dziś w urzędzie nikt nie jest w stanie powiedzieć, co Władysław Medwid załatwił, ale należności za faktury zaakceptowane przez naczelnika Wydziału Administracyjno-Prawnego, Jacka Chwalenię (jeden z najbliższych współpracowników Sanockiego w Lidze Nyskiej), płacono z gminnej kasy, którą działalność posła kosztowała 6.045,52 zł. Kontrolerzy badający tę sprawę nie otrzymali od naczelnika Chwaleni wyjaśnień, na jakiej podstawie zatwierdzał merytoryczne wykonanie zlecenia przez byłego parlamentarzystę i dlaczego wypłatą obciążony był dział "turystyka i wypoczynek".
Jeden z radnych, nie chcący jednak ujawnić swojego nazwiska, wyjaśnia tę sprawę tak: - W radzie trwała przepychanka. Ważyły się losy Sanockiego, który imał się wszelkich sposobów, by przeciągnąć na swoją stronę opozycyjnych radnych. Władek miał załatwić mu głosy z PSL.

Córka radnej wprowadza do Unii. 27 października 2000 roku sekretarz miasta Mirosław Aranowicz poinformował naczelnika Wydziału Miasta i Gminy, Michała Baziuka, że zgodnie z poleceniem burmistrza zostanie podpisana umowa zlecenie, której przedmiotem będzie promowanie gminy oraz małych i średnich przedsiębiorstw zmierzających do nawiązania kontaktów z krajami Unii Europejskiej.
Do Europy gminę i biznesmenów wprowadzać miała 24-letnia Lucyna Z., córka radnej AWS Czesławy Z.
- Czesława Z. wyłamała się z klubu Akcji i głosowała za Sanockim przy próbie jego odwołania - mówi wspomniany już wyżej radny. - Burmistrza uratowały wówczas trzy głosy...
Pani Lucyna w ubiegłym roku skończyła filologię hiszpańską i pracowała już jako tłumacz oraz w dwóch biurach turystycznych jako pilot wycieczek.
Dzisiaj kontrolerzy zarzucają umowie błędy formalne, jak choćby taki, że z panią Lucyną najpierw spisano umowę, a później dopiero szukano źródeł jej sfinansowania i znaleziono w dziale "turystyka i wypoczynek".
Główny rewident urzędu we wnioskach pokontrolnych stwierdza też, że "urząd nie posiada żadnych dowodów na potwierdzenie, że akcja promocji gminy Nysa oraz małych i średnich przedsiębiorstw zmierzających do nawiązania kontaktów z krajami Unii Europejskiej została przez panią Lucynę Z. wykonana i przyniosła wymierne efekty".
Urzędnicy nie mogą doszukać się informacji, które gminne przedstawicielstwa, w jakich krajach UE i z jakim skutkiem pani Lucyna wypromowała. Niewątpliwym jest jedynie, że podatników zawarta na okres od 2 listopada do 31 grudnia ubiegłego roku umowa kosztowała 3.300,64 zł.

Burmistrz stawia zarzuty. 31 lipca tego roku burmistrz Nysy Ryszard Rogowski powiadomił rzecznika finasów publicznych, iż jego poprzednik, sporządzając opisane powyżej umowy, naruszył dyscyplinę finansów publicznych. Grozi za to kara od upomnienia do zakazu zajmowania stanowisk publicznych przez okres 5 lat. Wszystkim umowom burmistrz zarzuca, że zostały sporządzone wyłącznie w celu wypłacenia zleceniobiorcy pieniędzy.
- Teraz główny rewident wyjaśnia sprawę umów zleceń zawieranych między innymi ze szwagrem Sanockiego - informuje Ryszard Rogowski. - Na ich podstawie opalano i malowano okna w urzędzie. Wstępnie ustaliliśmy, że za samą robociznę płacono około 400 zł od sztuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska