Powódź na Opolszczyźnie 2010. Wody ubywa. Pytań przybywa. Opole ma pretensje o chybione prognozy, które utrudniły obronę miasta

Mariusz Jarzombek
Obrona wału w Boguszycach w piątek wieczorem.
Obrona wału w Boguszycach w piątek wieczorem. Mariusz Jarzombek
Hydrolodzy twierdzą, że 60-centymetrową różnicę w poziomie wody będzie można wyjaśnić dopiero po powodzi.

Władze miasta - opierając się na danych z Biura Prognoz Hydrologicznych we Wrocławiu - spodziewały się fali powodziowej na poziomie 700 centymetrów, potem 740, a tymczasem ostatecznie osiągnęła ona 8 metrów.

- Od czwartku woda opada, ale te 8 metrów było dla nas szokiem, do tej pory prognozy z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej były zawyżone - opowiada Rajmund Dorotnik, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego w urzędzie miasta. - Błędna prognoza utrudniła obronę miasta. Owszem, założyliśmy sobie dla bezpieczeństwa, że woda będzie na poziomie około 770 cm, ale nie aż 800!

Dorotnik przyznaje, że gdyby prognozy były bliższe rzeczywistości, to z części budynków na Półwsi od razu by ewakuowano mieszkańców.

- Na dodatek ze względu na tak mało precyzyjne dane wciąż nie wiemy, jak długo woda będzie przepływać przez Opole - mówi Dorotnik. - Choć spodziewamy się, że to potrwa kilkadziesiąt godzin, to tak do końca nie wiemy, od której chwili to liczyć. Czy od środy, gdy woda osiągnęła 740 centymetrów, czy też od czwartku, gdy miała już osiem metrów. Trudno nam zrozumieć, jak można było się aż tak pomylić.

Józef Kałuża, konsultant w opolskim Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej, przyznaje, że różnice pomiędzy prognozami a stanem faktycznym są bardzo duże.

- Uważam, że jedną z przyczyn jest przeniesienie punktu pomiarowego; wcześniej znajdował się on w centrum miasta, a teraz w dzielnicy Groszowice - opowiada Kałuża. - Zaproponowałem jednak, aby do Opola sprowadzić młynek hydrometryczny, dzięki któremu ustali się dokładnie, ile tej wody tak naprawdę płynie w Odrze.

Autorem danych, które otrzymywało Opole, było Biuro Prognoz Hydrologicznych we Wrocławiu, działające w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Jego pracownicy stwierdzili, że... wypowiedzą się oficjalnie na temat błędów dopiero po powodzi.

- Zawsze są do nas pretensje, ludzie zapominają, że - po pierwsze - my prognozujemy, po drugie - w Opolu jest teraz nowy hydrowęzeł, przez który nie przeszła dotąd tak duża woda, nie było możliwości, aby przetestować nasze narzędzia - usłyszeliśmy nieoficjalnie.

W efekcie tego zamieszania władze Opola same zaczęły mierzyć poziom Odry na punkcie pomiarowym. Co ciekawe, uzyskiwały inne dane niż podawał IMGW.

- Dla nas to zagadka, podobnie jak to, że w nocy ze środy na czwartek nagle Instytut podał, że woda w Opolu ma prawie 9 metrów - mówi Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola. - Potem okazało się, że wówczas czujnik się pomylił, ale to pokazuje, że coś jest nie tak. Trzeba to będzie wyjaśnić szczegółowo po powodzi, ale na wiele pytań pewnie jeszcze długo nie będzie odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska