Pożar komendy policji w Nysie. Ciąg dalszy procesu przed nyskim sądem rejonowym

Krzysztof Strauchmann
To był największy pożar na terenie powiatu nyskiego od kilkunastu lat. Gasiło go 25 zastępów straży pożarnej. Ogień objął 400 metrów kwadratowych dachu i poddasza budynku komendy.
To był największy pożar na terenie powiatu nyskiego od kilkunastu lat. Gasiło go 25 zastępów straży pożarnej. Ogień objął 400 metrów kwadratowych dachu i poddasza budynku komendy. Archiwum/Fabian Miszkiel
Sąd Rejonowy w Nysie przesłuchuje świadków. Dekarz oskarżony o nieumyślne spowodowanie pożaru nie przyznaje się do winy.

Poddasze budynku Komendy Powiatowej Policji w Nysie spłonęło 9 listopada 2016 roku. Straty materialne wyniosły 850 tys. zł. W budynku było wtedy kilka osób, na szczęście nikt nie ucierpiał.

Pożar Komendy Powiatowej Policji w Nysie. Ogień objął dach budynku.

Pożar komendy policji w Nysie. Spłonął dach [ZDJĘCIA, WIDEO]

Za nieumyślne spowodowanie pożaru stanął przed sądem 41. letni Dariusz S. - dekarz, który tego dnia wykonywał w komendzie prace remontowe. Kładł papę na płaskim odcinku dachu. Zdaniem biegłego do spraw pożarnictwa - niewłaściwa obsługa palnika gazowego spowodowała rozgrzanie drewnianej więźby dachowej i pożar. Został on jednak zauważony dopiero po czterech godzinach od zakończenia prac palnikiem. Płomienie dostrzegł przypadkowy przechodzień.

Oskarżony Dariusz S. w śledztwie nie wykluczył, że ogień z jego palnika mógł wejść pod drewniane płyty OSB. Do protokołu przesłuchania stwierdził, że czuje się winny pożaru. Na pierwszej rozprawie jednak wyparł się tych słów, twierdząc że wpisał je przesłuchujący go policjant, a on nic takiego nie powiedział. Dowodził przy tym, że pracował w innym miejscu i nie mógł zaprószyć ognia palnikiem.

- Podtrzymuję w całości swoją opinię - zeznał na procesie biegły do spraw pożarnictwa, który badał przyczyny pożaru. Na poniedziałkowej rozprawie okazało się jednak, że biegły nie był na miejscu zdarzenia. Sam ekspert ubolewał, że nie wziął udziału w wizji lokalnej przeprowadzonej dzień po pożarze. Miałby wtedy możliwość zabezpieczenia śladów, które by uznał za ć istotne dla sprawy.

- Sprawą zajmowałem się po kilku miesiącach, gdy dostałem akta - zeznał biegły. Tymczasem w protokole oględzin miejsca zdarzenia nie wpisano, gdzie znajduje się najbliższa instalacja elektryczna i nie zweryfikowano, czy źródłem ognia mogło być np. zwarcie.

Jeden z przesłuchiwanych strażaków, uczestników akcji gaśniczej, potwierdził przed sądem, że w wytypowanym przez biegłego miejscu powstania ognia znaleziono pustą butlę po gazie propan-butan. Jej zawór był otwarty, choć według innych informacji butla powinna być pełna. Jest więc możliwe, że gaz ulatniał się z niej stopniowo, spalając w powietrzu i rozprzestrzeniając pożar.

- To był nietypowy pożar, bo powinien się rozprzestrzeniać w jednym kierunku, a rozprzestrzenił się w znacznej części poddasza - zeznawał strażak. - Nietypowy był też jego rozmiar. Ogień albo najpierw długo rozwijał się wewnątrz poddasza, aż objął je całe i wyszedł na dach. Mam jednak swoją sugestię, że mógł powstać w kilku miejscach, ale na to nie mam dowodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska