Pożar komendy policji w Nysie. Zapadł wyrok

Krzysztof Strauchmann
Pożar wybuchł 9 listopada 2016 roku pok. 17
Pożar wybuchł 9 listopada 2016 roku pok. 17 Fabian Miszkiel
Dwa lata wykonywania prac społecznych. To kara dla Dariusza S. za nieumyślne spowodowanie pożaru nyskiej komendy policji. Szkoda policji doszła do kwoty 850 tys. złotych.

Na dwa lata ograniczenia wolności skazał Sąd Rejonowy w Nysie 41-letniego Dariusza S. Mężczyzna ma wykonywać prace społeczne w wymiarze 40 godzin miesięcznie.

Dariusz S. był dekarzem. 9 listopada 2016 roku wykonywał prace remontowe na dachu Komendy Powiatowej Policji w Nysie.

Zdaniem oskarżenia i sądu, nieumyślnie spowodował pożar, który przyniósł prawie 850 tysięcy strat materialnych. Wyrok został wydany w trybie uproszczonym, nakazowym, bez prowadzenia rozprawy.

Dariusz S. ma 7 dni na napisanie sprzeciwu, a wtedy czeka go proces.

Prokurator nie wystąpił do sądu karnego o nakazanie naprawienia szkody. Policja otrzymała odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej, która w sądzie cywilnym może się domagać od sprawcy pokrycia strat.

Pożar Komendy Powiatowej Policji w Nysie. Ogień objął dach budynku.

Pożar komendy policji w Nysie. Spłonął dach [ZDJĘCIA, WIDEO]

Oprócz prokuratury osobną kontrolę firmy dekarskiej przeprowadziła Państwowa Inspekcja Pracy. Firma należąca do Andrzeja G. spod Kępna w Wielkopolsce była podwykonawcą dla generalnego wykonawcy remontu nyskiej komendy.

Co ciekawe, pierwszą kontrolę wszystkich remontujących budynek PIP przeprowadził trzy tygodnie przed pożarem.

Wtedy dekarz Andrzej G. i jego pomocnik mówili inspektorowi PIP, że są pracownikami generalnego wykonawcy z Nysy.

Ostatecznie okazało się, że Andrzej G. podpisał jako właściciel firmy dekarskiej umowę na prace na dachu komendy, choć w tym czasie miał zawieszoną działalność gospodarczą. W dniu pożaru zatrudniał w Nysie Dariusza S., który formalnie nie miał z nim żadnej umowy, ani o pracę, ani zlecenia. Nie był też przeszkolony, a obsługiwał tego dnia palnik gazowy, którym podgrzewał papę do uszczelniania stropu.

Zdaniem biegłego do spraw pożarnictwa niewłaściwa obsługa palnika gazowego spowodowała rozgrzanie drewnianej więźby dachowej i pożar. Został on zauważony dopiero po czterech godzinach od zakończenia prac palnikiem.

- Jak grzałem papę, to język ognia ogrzewał też płytę OSB. Nie widziałem, żeby się zapaliła, ale nie wykluczam, że ogień mógł wejść pod spód płyty. Czuję się winny tego pożaru - zeznawał tuż po pożarze Dariusz S.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska