Pożyczka dla optymistów

Lina Szejner
Trzy lata temu wprowadzono preferencyjne kredyty dla studentów. W kraju skorzystało z nich zaledwie 9 proc. studentów.

Zanim student otrzyma kredyt, musi wypełnić wniosek, w którym podaje m.in. poręczycieli kredytu. Okazało się, że banki odrzuciły ok. 80 proc. wniosków, ponieważ poręczyciele nie posiadali zdolności kredytowej, czyli nie byli wystarczająco zamożni. Studenci mieli także kłopoty z wypełnieniem rubryki o dochodach rodziny w przypadku, gdy któreś z rodziców prowadziło działalność gospodarczą. W 1999 r. o kredyt mógł się ubiegać tylko ten student, w rodzinie którego dochód "na głowę" nie przekraczał 550 zł.
- Był to bardzo niski próg i bardzo często z tego właśnie powodu studenci odchodzili z banków z kwitkiem - tłumaczy Małgorzata Jasiówka, inspektor kredytowy II oddziału Banku PKO BP. - Obecnie obowiązuje próg 750 zł na członka rodziny.
Z czasem, gdy okazało się, że zainteresowanie tym kredytem jest kilkanaście razy mniejsze, niż przewidywano, postanowiono zmienić jedną z zasad przyznawania studenckich pożyczek. Miały to być zmiany na lepsze.

Od początku roku akademickiego 1999/2000 żyrantem dla najuboższych studentów został Bank Gospodarstwa Krajowego. Drugiego lub dwóch poręczycieli o odpowiednich dochodach student musiał znaleźć sam. Obowiązujący przepis w tym przypadku określa, że poręczyciele nie mogą legitymować się dochodami mniejszymi niż 1720 zł miesięcznie netto. Dla wielu studentów był to warunek zbyt trudny do spełnienia. Poza tym kredyt, który otrzymywał student z poręczeniem BGK, był niższy i wynosił już nie 400, lecz 300 zł miesięcznie (obecnie wynosi on 330 zł). Ze względu na zbyt małą kwotę miesięcznej raty kredytu część studentów zrezygnowało z ubiegania się o niego.
Wśród zmian dotyczących kredytu należy odnotować także jego oprocentowanie, które zmieniało się wraz ze zmianami redyskonta. Obecnie wynosi ono 22,62 proc. rocznie (podzielone na pół, bo 50 proc. odsetek spłaca BGK).

W opolskich oddziałach Banku PKO BP (które obsługują najwięcej, bo ok. 90 proc. wszystkich studenckich kredytów) odnotowano ich 700, co przy kilkunastu tysiącach studentów uczących się na opolskich uczelniach jest liczbą niewielką.
- W ubiegłym roku przyjęliśmy 84 wnioski kredytowe - mówi Małgorzata Jasiówka. - Po selekcji odrzucono połowę (zbyt wysokie dochody "na głowę" i brak poręczycieli o odpowiednio wysokich dochodach). W tym roku przyjęliśmy tylko 56 wniosków.
Studenci najczęściej znają zasady, na jakich mogliby uczyć się na kredyt, ale ci, z którymi rozmawiałam, nie są nim zainteresowani.
- Rozważałam z rodzicami taką możliwość, ale zrezygnowałam z niej, ponieważ nie wiem, czy po studiach znajdę pracę, bo przecież bezrobocie jest coraz większe - mówi Mariola Kapczyńska (z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu).
Marta Sadkowska z tj samej uczelni uważa, że lepiej znaleźć dorywczą pracę i uzupełnić kwotę przeznaczoną przez rodziców, niż brać kredyt.
Jarosław Kulpa (I rok Politechniki Opolskiej) ma zamiar przerwać studia na rok i pojechać do pracy za granicę, ale kredytu wziąć nie zamierza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska