Praca dla młodych. Dzięki praktykom i stażom

Redakcja
Kasia Kolarczyk z małą Emilką i mężem Damianem: - Zakładam teraz własną firmę, bo chcę być panią swego czasu - mówi Kasia.
Kasia Kolarczyk z małą Emilką i mężem Damianem: - Zakładam teraz własną firmę, bo chcę być panią swego czasu - mówi Kasia. Paweł Stauffer
Podczas studiów Katarzyna Kolarczyk garnęła się do praktyk i staży zawodowych. Jej mąż Damian wybrał wolontariat w inkubatorze przedsiębiorczości. Jacek Jarocki też praktykował w opolskich firmach. To dało im pracę.

Pochodzący z Ozimka Jacek Jarocki w ubiegłym tygodniu wrócił z kolejnego wyjazdowego szkolenia firmowego, tym razem "z siedmiu nawyków skutecznego działania". 25-latek pracuje w opolskiej firmie Nutricia, od dziewięciu miesięcy jako lider produkcji.

Kieruje tam osiemnastoosobowym zespołem pracowników w wieku od 26 do 55 lat, który odpowiada za utrzymanie ruchu w firmie. Absolwent automatyki i robotyki Politechniki Opolskiej (jest tuż przed obroną pracy magisterskiej), już w trakcie studiów wytypował opolskie przedsiębiorstwa, w których chciałby pracować. Celował w te największe, o których wiedział, że inwestują w innowacyjne rozwiązania techniczne i technologiczne. Interesowały go ECO w Opolu, Górażdże w Choruli albo opolska Nutricia. Na praktyki dostał się do Izostalu w Zawadzkiem, na staż (dofinansowany przez Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości dzięki unijnemu projektowi) właśnie do Nutricii.

- Skierowano mnie tam na trzy miesiące do działu utrzymania ruchu. Na zakończenie zadeklarowałem chęć pracy w tej firmie. Dwa miesiące później dostałem telefon z działu HR z propozycją zostania asystentem do spraw technicznych. Po jakimś czasie zaproponowano mi funkcję lidera produkcji - relacjonuje. - Mam tu perspektywy rozwoju. Właśnie uczestniczę w wewnętrznej rekrutacji na kolejne stanowisko w firmie.

Młodemu brak doświadczenia

Ale przyszłość zawodowa ludzi młodych nie jawi się tak kolorowo, jak w przypadku automatyka z Ozimka. Co druga osoba zarejestrowana w urzędzie pracy nie ukończyła 34. roku życia - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego za drugi kwartał br. Na Opolszczyźnie takich osób było w tym czasie 25 tysięcy, podczas gdy wszystkich bezrobotnych 48 tysięcy. To znaczy, że niemal co drugi Opolanin w pełni sił do pracy nie miał gdzie ich spożytkować.

Eksperci przewidują, że zdobycie pracy dla osób startujących na rynku pracy będzie coraz trudniejsze. Zdaniem Macieja Pańkowa, autora najnowszego raportu przygotowanego na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji PZU "Młodzi na rynku pracy 2012" - pracodawcy nie zatrudniają młodych nie tylko z powodu panującego kryzysu. Przeszkodą jest też ich niewielkie doświadczenie. To znów wiąże się z koniecznością inwestowania w takich pracowników, ryzykownego, bo młody dużo chętniej zmieni pracę niż starszy.

Młodzi nie mają więc innego wyjścia, jak myśleć o swojej przyszłości zawodowej już w trakcie nauki. Więc część opolskich studentów na różne sposoby przygotowuje się do wejścia na rynek pracy.

Biznes na starcie

Katarzyna Kolarczyk nie może swobodnie rozmawiać, bo niespełna roczna Emilka domaga się stuprocentowej uwagi mamy. Musimy poczekać, aż mąż wróci z pracy i zajmie się szkrabem. Pochodząca z Opola 25-letnia Katarzyna właśnie skończyła studia licencjackie na budownictwie, a w miniony weekend była na pierwszych zajęciach zaocznych studiów magisterskich na tym kierunku.

W ubiegłym tygodniu dowiedziała się też, że znalazła się na liście osób, które mają szanse na zdobycie dotacji na założenie własnej firmy. Chce podpowiadać właścicielom domów, jakie rozwiązania mogą zastosować, budując czy modernizując nieruchomości, żeby mniej płacić za ich ogrzewanie czy podgrzewanie ciepłej wody. Fachowo nazywa się to wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii w budownictwie. - Tę firmę zakładam z powodu Emilki - mówi.

We własnej firmie może być zaś panem swego czasu.

- Będziemy starali się tak gospodarować czasem z mężem, żeby któreś z nas opiekowało się dzieckiem - planuje Katarzyna Kolarczyk.
Mąż Damian (26 lat, pochodzi z Raciborza, osiadł w Opolu) pracuje w Akademickim Biurze Karier Politechniki Opolskiej.

Kolarczykowie są przykładem młodych, którzy już podczas studiów myśleli o swojej przyszłej pracy. Obydwoje absolwenci Politechniki Opolskiej, choć Damian po mało technicznym kierunku - europeistyce. Katarzyna pracowała już na pierwszym roku studiów - w McDonaldzie. - Finansowo wspierali mnie rodzice, ale ja dorabiałam na swoje wydatki - opowiada.

Na trzecim roku studiów dostała się za pośrednictwem uczelnianego inkubatora przedsiębiorczości na praktyki w biurze projektowym, opłacane przez Unię Europejską. Potem została w tej samej firmie na staż, w ramach projektu prowadzonego przez inkubator, także finansowanego przez UE. - Poszerzyłam tam wiedzę z AutoCAD-a, programu komputerowego do projektowania. Zobaczyłam, jak wygląda prowadzenie firmy i przygotowywanie projektów od kuchni. Wiele mi to dało - przyznaje młoda opolanka. - A do tego otrzymywałam wynagrodzenie jako stażysta. Niewysokie, ale zawsze to coś.
Z pomocy unijnej Katarzyna Kolarczyk skorzystała też po raz trzeci, kiedy poszła na szkolenie z certyfikatu elektrycznego. Musiałaby za nie zapłacić 1500 zł, a tak było za darmo. Po takich przygotowaniach odważyła się sięgnąć po 40 tys. zł dotacji na własną firmę. - Gdyby podsumować tę pomoc, to Unia sporo we mnie zainwestowała - ocenia przyszła bizneswoman.

Dyplom to nie wyrok

Z europeistyką to Damian Kolarczyk trafił nie najlepiej, choć jeszcze podczas studiów wydawało mu się, że to okno na świat. Ten świat wielu jego uczelnianych kolegów rozczarował, oferując im pracę sprzedawców w centrach handlowych albo poza granicami przy zbieraniu pieczarek czy na zmywaku. - W zawodzie pracę dostało niewielu, na przykład koleżanka - w biurze europarlamentarzysty - przyznaje Damian. Kiedy kończyli studia, już cała Polska grzmiała, że potrzeba nam inżynierów i tylko oni dostaną pracę na pniu. Dziś on sam pomaga studentom Politechniki Opolskiej w znajdowaniu zatrudnienia. Pracuje w Akademickim Biurze Karier. - Na drugim roku studiów licencjackich zgłosiłem się jako wolontariusz do Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości - wspomina. - Dobrze trafiłem. To był czas, kiedy inkubator dynamicznie się rozwijał.

Damian korzystał z niemal każdej propozycji: szkolenia, warsztaty, wyjazd studyjny do Austrii, gdzie opolscy studenci przyglądali się m.in. funkcjonowaniu tamtejszych przedsiębiorstw. Zauważono go. Dostał propozycję wzięcia udziału w koordynowaniu projektu unijnego i tak trafił na stałe do biura karier. Podpowiada tam studentom, co robić, żeby po skończeniu nauki nie trafić na listy pośredniaków, a pracodawcom pomaga przeprowadzać rekrutacje na uczelni.

- Wielu studentów jest źle przygotowanych do rozmów kwalifikacyjnych, nie potrafi pracować w grupach, a tego wszystkiego można się nauczyć jeszcze podczas studiów. Szkolenia prowadzimy nawet w weekendy, żeby nie kolidowały z zajęciami - zachęca Damian Kolarczyk. - Dyplom to nie wyrok. Po każdym kierunku studiów można być przedsiębiorczym i znaleźć swoje miejsce na rynku pracy, choć niekoniecznie w wyuczonym zawodzie.

Opolska europosłanka, Danuta Jazłowiecka idzie dalej w postulatach uczenia szeroko pojętej przedsiębiorczości. - Aktywności trzeba uczyć już od przedszkola - twierdzi i podaje pozytywne przykłady młodych ludzi, którzy wiedzą, jak budować kapitał zawodowy. Ostatnio wrażenie zrobił na niej chłopak z Głogówka, absolwent Politechniki Wrocławskiej, który będąc na wymianie w Niemczech skrupulatnie wypisywał wszystkie swoje działania i prosił przełożonych o ich potwierdzenie. - Na rozmowie kwalifikacyjnej osoba, która pochwali się takimi udokumentowanymi dokonaniami, na pewno będzie miała większe szanse niż kandydat bez takich rekomendacji - ocenia europarlamenatarzystka. - Budowanie zawodowego portfolio to dziś konieczność - zauważa Danuta Jazłowiecka.

Jej zdaniem reklamowany teraz "czas inżynierów" też będzie miał kiedyś swój kres, kiedy rynek nasyci się takimi specjalistami. - Promowanie konkretnych kierunków studiów jest dobre na krótką metę. Ważniejsze jest kształcenie zaradnych życiowo ludzi - podkreśla Danuta Jazłowiecka. - Wyższe wykształcenie pozwala na sięganie po bardziej ambitne stanowiska, lepsze wynagrodzenia, długofalowy rozwój, choć na początku swojej drogi zawodowej absolwenci studiów zaczynają zwykle od niższych pieniędzy niż ci po szkołach średnich, którzy mają fach w ręku.

Z badań losów absolwentów prowadzonych przez Opolskie Obserwatorium Rynku Pracy wynika, że pół roku po zakończeniu studiów bez pracy pozostaje co trzeci absolwent szkoły wyższej. Najwyższy odsetek pracujących odnotowano wśród absolwentów Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji (82%) i Politechniki Opolskiej (80%). Świetny wynik WSZiA może wynikać z tego, iż część jej studentów to osoby pracujące. Absolwenci Politechniki Opolskiej podejmują swoje pierwsze zatrudnienie przeważnie jeszcze w trakcie studiów lub tuż po ich ukończeniu (94%). Wśród byłych studentów najrzadziej podczas studiów pracowały osoby, które ukończyły Państwową Wyższą Szkołę Zawodową (43%), jednak wielu z pracujących absolwentów tej uczelni zdobyło zatrudnienie tuż po jej ukończeniu (38%). 70% już pracujących absolwentów opolskich uczelni podjęło pracę jeszcze podczas studiowania, z tym, że brani są pod uwagę także studenci studiów zaocznych, którzy zwykle pracując uzupełniają wiedzę.
W pierwszej pracy ponad połowa z badanych w Opolskiem osób wyższym wykształceniem zarabia od 1200 do 2000 zł na rękę, dwadzieścia procent od 800 do 1200 zł, piętnaście procent od 2000 do 3000 zł, a sześć procent powyżej 3000 zł netto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska