Praca na wodzie pisana

Joanna Forysiak Magda Trepeta
Mieszkaniec Głuchołaz, Sławomir B., od ponad roku walczy o zwrot pieniędzy wyłudzonych pod pretekstem załatwienia legalnej pracy w Niemczech.

Sławomir B. jest jedną z szesnastu osób, mieszkańców Nysy, Głuchołaz, Otmuchowa i Paczkowa, które uwierzyły w zapewnienia Mirosława K., iż pomoże im załatwić legalną, dobrze płatną pracę w Niemczech. - Pan K., właściciel biura informacyjno-gospodarczego w Otmuchowie, już raz pomógł mojemu koledze znaleźć pracę za granicą, dlatego gdy październiku 1999 roku pojawiła się szansa, abym i ja wyjechał na rok do Niemiec jako tapicer, zdecydowałem się na to bez namysłu - opowiada poszkodowany.

Według wcześniejszych uzgodnień pracownicy mieli zarabiać 15 marek niemieckich netto dziennie, co biorąc pod uwagę polskie realia, stanowiło niebagatelną kwotę. Warunkiem uzyskania bliższych informacji na temat wyjazdu było wpłacenie Mirosławowi K. po 500 marek i 500 złotych od osoby. - Jak nam powiedziano, suma ta obejmowała przejazd, udostępnienie adresu pracodawcy i pośrednictwo pracy - kontynuuje Sławomir B. - Wyżywienie i noclegi w Niemczech miała zapewnić Aniela M., w gestii której leżało zaopiekowanie się nami po przybyciu na miejsce do Hattersheim.

Po wpłaceniu pieniędzy na poczet kosztów załatwienia legalnej pracy w Niemczech i uzgodnieniu wstępnych warunków zatrudnienia Mirosław K. kazał oczekiwać na telefon od niemieckiego pośrednika, który miał wyznaczyć konkretną datę przyjazdu polskiej grupy. Sam nierzadko kontaktował się telefonicznie z osobami, którym załatwiał pracę. - Bardzo często jeździliśmy do niego, otrzymaliśmy niektóre dokumenty, K. dzwonił nawet do mojej żony, żeby przekazać, co mamy ze sobą wziąć w podróż i w co najlepiej się ubrać - przypomina sobie pan Sławomir. - Okazywana nam troska i sumienność w załatwianiu poszczególnych spraw związanych z wyjazdem pozwoliła nam wierzyć, że transakcja jest jak najbardziej uczciwa. Mówiąc szczerze, nie mieliśmy żadnych wątpliwości.

Data wyjazdu została wyznaczona na 11 lutego 2000 roku. Na zainteresowane osoby miał czekać specjalny bus przy dworcu PKP w Opolu. Po bezskutecznym dwugodzinnym oczekiwaniu zdenerwowani ludzie zadzwonili do Mirosława K., który był zaskoczony, że transport nie przyjechał. - K. zadzwonił do Niemiec do Anieli M., żeby wyjaśnić sytuację, ale nie podał nam żadnego konkretnego wytłumaczenia - na wspomnienie tamtej chwili Sławomir B. wpada w złość. - Kiedy spotkaliśmy się z nim po pewnym czasie, przestał udawać i przyznał, że firma, w której mieliśmy pracować, w ogóle nie istnieje. Jak się okazało, adres podany na zezwoleniu na pracę też był fałszywy, gdyż na podanej ulicy w miejscowości Hattersheim nie było budynku o numerze jaki nam podano. Sprawdzili to moi koledzy...
Mirosław K. wyparł się pośrednictwa pracy, ograniczając swój udział w całej sprawie tylko do podania adresu. Nie chciał też zwrócić poszkodowanym pieniędzy. Rozgoryczony mieszkaniec Głuchołaz postanowił szukać sprawiedliwości w sądzie. Komenda Powiatowa Policji w Nysie pod nadzorem prokuratury prowadziła karne postępowanie przygotowawcze w sprawie wyłudzenia pieniędzy w zamian za pośrednictwo pracy na terenie Niemiec, ale nyska prokuratura rejonowa dwa razy zawieszała postępowanie, tłumacząc to niemożliwością skontaktowania się z zainteresowaną Anielą M., która zniknęła gdzieś na terenie Niemiec. Sławomir B. wytoczył więc sprawę cywilną.

- Straciłem na tym interesie 4.069,75 złotych, - wliczając w to nie tylko kwotę wpłaconą panu K. za siebie, syna i kolegę, ale także koszty wydane na paliwo, dojazdy do Otmuchowa i Opola oraz rozmowy telefoniczne - wylicza poszkodowany. - Aby opłacić koszty związane z wyjazdem, zaciągnąłem kredyt w banku. Wziąłem bezpłatny urlop na trzy miesiące, a na moje miejsce zatrudniono innego pracownika, Domagam się zwrotu całej sumy wraz z ustawowymi odsetkami od 20 października 1999 roku.
Za tydzień, 8 sierpnia, odbędzie się już trzecia rozprawa przeciwko Mirosławowi K. Sam oskarżony dotychczas nie pojawił się na sali rozpraw, reprezentował go jedynie adwokat. Próby skontaktowania się z właścicielem otmuchowskiego biura informacyjnego nie powiodły się, gdyż - jak nas poinformowano - przebywa on teraz poza granicami kraju.
Adwokat Mirosława K. nie chciał udzielać żadnych informacji na temat linii obrony oskarżonego, tłumacząc się brakiem upoważnienia od swojego klienta. - To bardzo skomplikowana sprawa, a po czyjej stronie, polskiej czy niemieckiej, leży wina, zadecyduje sąd. W celu uzyskania konkretnych informacji zapraszam na najbliższą rozprawę, która będzie jawna - poinformował "NTO" reprezentujący Mirosława K. prawnik.

Na życzenie zainteresowanych niektóre dane personalne zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska