Praca w regionie. Opolanie wyjeżdżają, Ukraińcy przyjeżdżają

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
freeimages.com
W zeszłym roku pracę w regionie rozpoczęło 7210 obywateli Ukrainy. Godzą się pracować za mniejsze, niż Polacy pieniądze.

Przeciętne wynagrodzenie na Ukrainie wynosi w przeliczeniu na naszą walutę od 700 do 900 złotych w zależności od obwodu (odpowiednik województwa).

Na dodatek wskutek trwającej tam wojny siła nabywcza hrywny cały czas spada. Polska stała się więc atrakcyjnym krajem do migracji zarobkowych dla naszych sąsiadów ze wschodu.

W zeszłym roku o "pozwolenie na pobyt na terenie Opolszczyzny w związku z podjęciem pracy" wystąpiło do naszego urzędu wojewódzkiego 7210 Ukraińców. Dostali je wszyscy, którzy o to poprosili.

W tym roku takich zezwoleń wydano już 1130.

Przybywa też ukraińskich studentów, w zeszłym roku przyjechało ich 166, w tym roku już 90. Ci, którzy już u nas pracują ściągają rodziny - w zeszłym roku było 630 takich przypadków.

Coraz więcej Ukraińców prosi też o zezwolenia na pobyt stały. - W 2014 r. wydaliśmy ich 78, a od 1 stycznia do 1 marca już 41 - mówi Agnieszka Królikowska, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i cudzoziemców Urzędu Wojewódzkiego w Opolu.

Wszystko to dzieje się w momencie, gdy z Opolszczyzny wyjeżdża coraz więcej miejscowych, którzy nie chcą się godzić na pracę na umowach śmieciowych albo za najniższą pensję (1750 zł brutto, czyli 1300 zł na rękę).

Na Opolszczyźnie Ukraińcy pracują najczęściej w branży budowlanej. - I pojawia się tu pytanie, czy należycie chronimy swoje miejsca pracy? - zauważa Paweł Komander, murarz z Kędzierzyna-Koźla, który od trzech lat pracuje w Austrii, a w domu jest tylko na weekendy. - Moim zdaniem nie chronimy, bo tak duży napływ pracowników ze Wschodu nie poprawi sytuacji na naszym rynku pracy, pensje nie będą szły w górę, a tacy jak ja nie przestaną pracować za granicą.

Dlaczego wszyscy Ukraińcy, którzy wystąpili o pozwolenie na pobyt i pracę na Opolszczyźnie je dostali?

Urząd wojewódzki tłumaczy, że przyjezdni to specjaliści z zawodów z którymi miały problemy nasze powiatowe urzędy pracy.

- Nie wydawalibyśmy zezwoleń na pobyt w związku z pracą, którą chce, bądź może wykonywać wielu Polaków - tłumaczy dyrektor Królikowska.

Przedsiębiorców taki stan rzeczy cieszy. - Jeżeli mam zbrojarza, czy dekarza z Ukrainy, który jest w stanie pracować za dwie trzecie albo nawet połowę stawki, której żąda Polak, to nie będę się nawet zastanawiał, tylko wybiorę tego pierwszego - mówi jeden opolskich przedsiębiorców budowlanych.

Ukraińców zatrudnia m.in. kozielska stocznia Damen. - Razem z obywatelami Mołdawii jest ich 15 - mówi Janusz Bialic, prezes stoczni. - Jesteśmy z nich zadowoleni, ale podjęliśmy decyzję, że jednak będziemy się skupiać na tym, żeby znajdować do pracy miejscowych. Uważamy, że to ważne dla naszego województwa i Kędzierzyna-Koźla.

Taka postawa to jednak wyjątek. Dlatego swój rynek pracy, m.in. przed Polakami, zaczynają coraz bardziej chronić bogate europejskie kraje, na przykład Niemcy. Wprowadzona tam niedawno płaca minimalna w wysokości 8,5 euro dotyczy także pracowników polskich firm delegowanych do pracy w Niemczech. Wszystko po to, by tania siła robocza ze wschodu nie psuła tamtejszego rynku pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska