Pracownicy amerykańskiego Pentagonu znaleźli ślady katastrofy pod Strzelcami Opolskimi

Radosław Dimitrow
Joachim Żyłka i burmistrz Leśnicy Łukasz Jastrzembski (od prawej) tłumaczyli Amerykanom, gdzie rozbił się samolot podczas II wojny światowej.
Joachim Żyłka i burmistrz Leśnicy Łukasz Jastrzembski (od prawej) tłumaczyli Amerykanom, gdzie rozbił się samolot podczas II wojny światowej.
Pracownicy departamentu obrony USA prowadzą śledztwo w sprawie wypadków lotniczych z udziałem amerykańskich samolotów, jakie miały miejsce podczas II wojny światowej. Ustalili, że jedna z maszyn rozbiła się niedaleko Czarnocina.

Pracownicy Departamentu Obrony przylecieli do Polski jedynie z częściowymi informacjami na temat wypadków. Zebrane przez nich dane pochodzą z raportów amerykańskich i niemieckich żołnierzy oraz notatek zrobionych w trakcie ekshumacji prowadzonych już po wojnie. Dlatego Amerykanie zwrócili się z prośbą o pomoc do stowarzyszenia Blechhammer 1944 z Kędzierzyna-Koźla, które skupia pasjonatów historii, a także samorządów.

Wiadomo, że do wypadków lotniczych doszło pod koniec II wojny światowej podczas bombardowania niemieckich zakładów produkujących benzynę syntetyczną w Zdzieszowicach i Blachowni. Ładunki zrzucane były m.in. przez amerykańskie bombowce B-24 Liberator. Niemcy atakowali jednak aliantów zarówno z ziemi, jak i z powietrza. Udało im się zlikwidować 29 samolotów uczestniczących w bombardowaniu, przy czym co najmniej jeden z nich spał na ziemi strzeleckiej w okolicy Czarnocina.

- Rząd amerykański obiecał wszystkim żołnierzom, których wysłał na front, że wrócą do swojej ojczyzny - mówi dr Robyn Rodriguez, która kieruje grupą poszukiwawczą. - Choć minęło już 70 lat od zakończenia wojny to wciąż brakuje części osób. Zależy nam na tym, by szczątki żołnierzy wróciły do domu, by byli blisko swoich rodzin.

Amerykanie spotkali się w minionym tygodniu z mieszkańcami Czarnocina, Zimnej Wódki i Leśnicy, by zapytać, co wiedzą o katastrofach. Ryszard Froń, mieszkaniec Leśnicy wskazał, że jako dziecko natrafił na szczątki rozbitego samolotu w lesie pomiędzy przysiółkiem Granica a Czarnocinem.

- To było w latach 50., czyli już po wojnie - wspomina Froń. - Znalazłem wtedy fragmenty blach i samolotowych przyrządów elektronicznych. Ukształtowanie ziemi w tym miejscu wskazywało, że rzeczywiście doszło tam do katastrofy.

Amerykanie mieli w planach przeszukanie fragmentu lasu przy pomocy detektorów, ale plany pokrzyżowała im zimowa aura. Spisali więc notatki i skupili się na dalszych poszukiwaniach w rejonie Kędzierzyna-Koźla i Korfantowa.

W przyszłym roku planują przeprowadzić ekshumację żołnierzy.

Zobacz INFO Z POLSKI [22.03.2018]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska