Pracują w Czechach i mają problem. Muszą jechać pięć godzin w jedną stronę! To efekt zamkniętej granicy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Setki mieszkańców południowej Opolszczyzny znalazły się w trudnej sytuacji po zamknięciu granicy z Czechami. W poniedziałek ich powrót z pracy trwał nawet 5 godzin, choć odległość do domu wynosiła kilkanaście kilometrów.

Jedynym przejściem granicznym na opolskim odcinku granicy jest Trzebina koło Prudnika. Dla kogoś z najbardziej oddalonego Paczkowa, to oznacza dodatkowe 150 kilometrów rano i 150 po południu.

Na dodatek w poniedziałek po południu ruch lokalny nałożył się na falę powracających z zagranicy do kraju, a czas oczekiwania na kontrolę w Trzebini wydłużył się do czterech godzin.

Nie wiadomo dokładnie ilu Polaków pracuje w czeskich przygranicznych firmach, ale ostatnio było to popularne, bo czeskie fabryki oferowały dobre wynagrodzenie. To mogą być setki ludzi. Część z nich już w poniedziałek wolała zostać w domu.

- Mam informację od przedstawiciela firmy, że w poniedziałek na autobus dowożący ludzi do pracy przyszło 30 procent mniej niż zwykle – mówi Grażyna Klimko, dyrektor PUP w Prudniku. Za pośrednictwem prudnickiego urzędu 44 Polaków znalazło w grudniu zatrudnienie w fabryce Husqvarny we Wrbnie pod Pradzadem.

W poniedziałek pojechał każdy, ale już we wtorek połowa naszych poszła na zwolnienie lekarskie, bo to absurd, żeby czekać 5 godzin dziennie na granicy – mówi anonimowo jeden z polskich pracowników leżącej w Zlatych Horach fabryki kontenerów mieszkalnych. – W firmie nie chcą nam zwracać dodatkowych wydatków na benzynę. A za absencję podobno chcą nas zwalniać, bo to wina Polaków, że zamknęli granicę.

Bardzo często opolscy policjanci współpracują również z czeskimi funkcjonariuszami i razem dokonują granicznych kontroli.

Koronawirus. Kilkuset opolskich policjantów strzeże granicy ...

- Do nas nie przyszło do pracy dwóch Polaków. Ich nieobecność będzie usprawiedliwiona – mówi Michaela Niederlova z fabryki produkującej konstrukcje metalowe w Ondrzejowicach.

Wyznaczenie kolejnych miejsc przekraczania granicy wymaga zmiany rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Interwencję w tej sprawie obiecał głuchołaski poseł Kamil Bortniczuk.

Rozmawiałem o tym z ministrem Pawłem Szefernakerem (wiceminister spraw wewnętrznych), który zapewnił, że na radzie ministrów postawi problem mieszkańców Głuchołaz i przejścia Głuchołazy - Zlate Hory – mówi poseł Bortniczuk. - O podobne zmiany proszą też Głubczyce.

Tymczasem na zachodniej granicy Polski niektóre władze lokalne domagają się zamknięcia granicy także dla pracowników. Wskazują przykład dużego centrum dystrybucyjnego w Niemczech, gdzie codziennie dojeżdża do pracy ok. tysiąc osób z Polski. W zakładzie stwierdzono już przypadek koronawirusa.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska