Targi nto - nowe

Pracując czują się potrzebni

Rafał Baran [email protected]
- Niczym nie różnimy się od ludzi zdrowych - mówią niepełnosprawni, uczestnicy ogólnopolskiej konferencji poświęconej ich problemom.

W szpitalu jest najlepiej

Wiesław Bakalarz, Okręgowy Inspektor Pracy w Opolu
- W Kędzierzynie-Koźlu coraz więcej obiektów pozbawionych jest barier architektonicznych. Niemal wzorowo wypada tu Zakład Opieki Zdrowotnej. W tutejszych szpitalach jest to bardzo dobrze rozwiązane - są windy, odpowiednie podjazdy. Jako inspekcja sprawdzamy bowiem, czy obiekty użyteczności publicznej są przyjazne niepełnosprawnym. Interesują nas także zakłady pracy chronionej, jak również firmy, gdzie na pojedynczych stanowiskach pracują osoby niepełnosprawne. Chodzi tu o dostosowanie miejsc pracy do specyficznych wymagań takich osób.

Przez dwa dni w Kędzierzynie-Koźlu rozmawiano na temat niepełnosprawności. W hotelu "Centralny" miała miejsce ogólnopolska konferencja "Niepełnosprawni czy sprawni inaczej - partnerstwo zamiast wykluczenia społecznego".
- Rozmawialiśmy jednak nie tylko o sytuacji takich osób - zaznacza Elżbieta Czeczot, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kędzierzynie-Koźlu. - Specjaliści z najróżniejszych instytucji zastanawiali się, w jaki sposób poprawić system kształcenia i zatrudniania niepełnosprawnych.

Jak mówią sami zainteresowani, praca jest dla nich jedną z najlepszych form rehabilitacji.
- Dzięki temu czujemy, że jesteśmy potrzebni - mówi krótko Teresa Radwańska, pracująca w firmie "Inparco" produkującej świece.
W zakładzie zatrudnionych jest dwustu niepełnosprawnych z najróżniejszymi schorzeniami. Najbardziej sprawni pracują przy maszynach wytwarzających świece. Osoby z umiarkowanym i znacznym stopniem upośledzenia wykonują zdecydowanie łatwiejsze zadania.
- Na jednym z wydziałów, tak zwanej szkółce, są właśnie tacy pracownicy i do każdego z nich trzeba podchodzić indywidualnie - wyjaśnia Radwańska, która jest tam brygadzistką. - Pakujemy tu gotowe wyroby do skrzynek. Widać, że załoga pracuje bardzo chętnie. Po prostu chcą się czuć potrzebni.
Podobnie o swojej pracy mówi załoga Spółdzielni Inwalidów "Inmet". Już od ponad pięćdziesięciu lat wytwarzają oni artykuły gospodarstwa domowego - tortownice, blachy i formy do pieczenia, menażki czy prodiże.
- Pracuję tu już 25 lat i nawet nie myślę o zmianie zajęcia - zaznacza Kandyda Maicher, która do "Inmetu" dojeżdża aż z Głogówka. - W moim rodzinnym mieście trudno o pracę dla niepełnosprawnych. Zresztą, teraz w ogóle jest ciężko o jakiekolwiek zajęcie. Człowiek się trzyma tego, co ma.
Sami pracodawcy także z niepokojem patrzą na to, co dzieje się na rynku pracy dla osób niepełnosprawnych.
- Jest coraz mniejsze zainteresowanie tworzeniem stanowisk dla takich osób - uważa Andrzej Prochera, prezes "Inparco". - Zachęty ze strony państwa są coraz mniejsze. Poza tym w obecnych realiach rynkowych przedsiębiorcy nastawieni są na jak największy zysk. W fabrykach takich jak nasza jest to na pewno trudniejsze niż w innych firmach.
Zdaniem prowadzących zakłady pracy chronionej, trzeba umiejętnie dobierać profil produkcji i zdawać sobie sprawę z tego, że osoby niepełnosprawne na pewno nie będą tak wydajne jak inni pracownicy.

- Nie jest tajemnicą, że trochę dłużej uczą się pewnych czynności, a ich stanowiska pracy wymagają odpowiedniego przystosowania - dodaje Grzegorz Studniorz, prezes Spółdzielni Inwalidów "Inmet".
Jednak o przystosowaniu swego najbliższego otoczenia muszą myśleć nie tylko zatrudnieni, ale także niepełnosprawni, którzy pozostają w domach. Jedną z takich osób jest Beata Morelowska, która od urodzenia porusza się na wózku inwalidzkim.
- Całe mieszkanie musi być dostosowane do jej potrzeb: szerokie drzwi, płaskie podłogi - mówi jej mama Helena. - Dopiero niedawno przebudowaliśmy łazienkę. Teraz chcielibyśmy wybudować podjazd dla córki. Dzięki temu samodzielnie mogłaby wyjeżdżać z domu.
O sprawie Beaty Morelowskiej pisaliśmy już w tygodniku "7 Dni". Dziewczyna prosi o wsparcie finansowe. By wybudować podjazd, musi bowiem zebrać trzy tysiące złotych. Na razie ma tylko jedną trzecią potrzebnej kwoty.
- Jeśli nie uda nam się zebrać tych pieniędzy, córka w dalszym ciągu będzie uzależniona od ludzi, którzy pomagać jej będą wyjeżdżać z mieszkania - wyjaśnia Helena Morelowska.
- W ciągu ostatnich kilkunastu lat udało się wiele zrobić w tym zakresie - uważa tymczasem Włodzimierz Utecht, prezes dolnośląskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, który sam porusza się na wózku inwalidzkim. - Na pewno nie jest idealnie, ale niestety ograniczone możliwości finansowe spowalniają proces likwidacji barier architektonicznych.

Jak twierdzą niektórzy uczestnicy konferencji, dyskryminacja osób niepełnosprawnych, tak jak rasizm, na pewno będzie istniała. Pytanie tylko w jakim stopniu.
- Zależy to od całego społeczeństwa i jego dojrzałości - podsumowuje krótko Utecht.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska