Prątkujący gruźlik uciekł ze szpitala i zagraża mieszkańcom Strzelec Opolskich

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Henryk M. ze Strzelec Opolskich nie chce poddać się leczeniu. A każdego dnia ma kontakt z setkami osób.

To, że Henryk M. jest chory na prątkującą gruźlicę, odkryli lekarze, w czasie jego pobytu w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich. Zgodnie z procedurami taki więzień powinien był trafić do zamkniętego szpitala, by nie rozsiewał dalej groźnych zarazków. Problem w tym, że Henrykowi M. właśnie skończył się wyrok i trzeba było go wypuścić na wolność.

Sprawa chorego mieszkańca Strzelec Opolskich trafiła do miejscowego sanepidu. Ten po przeanalizowaniu wyników zdecydował o jego natychmiastowym umieszczeniu w szpitalu w Kup.

- Przepisy mówią, że osoba chora na prątkującą gruźlicę musi być obowiązkowo poddana hospitalizacji - tłumaczy Katarzyna Kanoza, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Strzelcach Opolskich.

Ponieważ Henryk M. od samego początku nie chciał się na to zgodzić, sanepid poprosił o pomoc policję. Funkcjonariusze doprowadzili go do strzeleckiego szpitala, a stamtąd został zawieziony do lecznicy w Kup.

Pacjent nie zagrzał tam jednak długo miejsca. Uciekł ze szpitala i autostopem wrócił do Strzelec Opolskich.
Pracownicy sanepidu ponownie poprosili policję o pomoc. Ale Henryk M. uciekł z placówki po raz drugi.

Mirosław Wójciak, dyrektor szpitala w Kup, tłumaczy, że lekarze i pielęgniarki, nie są strażnikami więziennymi, którzy nieustannie pilnują pacjentów.

- Mimo to przyjrzę się temu przypadkowi, żeby ustalić, czy ktoś nie zawinił - deklaruje dyrektor Wójciak.

Mieszkańcy Strzelec Opolskich są przerażeni.

Henryk M. codziennie jest widywany na mieście, m.in. na ulicy Krakowskiej, gdzie przy jednej z kamienic ma legowisko. Mężczyzna, choć ma rodzinę, od wielu lat jest bezdomny.

- Przecież ten człowiek, plując i kaszląc, rozsiewa mnóstwo zarazków - mówi jedna z mieszkanek Krakowskiej, prosząc o anonimowość. - Nie może być tak, że chodzi sobie po ulicy i nic mu nie można zrobić. Ja zawsze daleko od niego uciekam. Ale czasami się nie da, bo ostatnio spał na naszej klatce schodowej.

Sam Henryk M. nie unika zatłoczonych miejsc. Wręcz przeciwnie. Codziennie koczuje pod marketami, żebrząc o pieniądze na alkohol. Proponuje też ludziom, że w zamian za złotówkę odwiezie im wózek. We wtorki i piątki kręci się ponadto po strzeleckim targowisku.

- Przecież pan wszystkich pozaraża! Dlaczego nie chce się pan leczyć? - spytaliśmy mężczyznę przed wejściem do marketu.

- To moja sprawa! Gówno wam do tego! - rzucił M.

Strzelecki sanepid skierował wczoraj przypadek chorego mieszkańca do prokuratury.

- Narażanie innych ludzi na zakażenie to przestępstwo - dodaje Katarzyna Kanoza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska