Premia tylko na papierze

Redakcja
Ponad 40 proc. skarg przyjmowanych przez Państwową Inspekcję Pracy dotyczy zaniżania lub opóźniania wypłat wynagrodzeń. Winę pracodawcy ciężko udowodnić.

JAK NIE DAĆ SIĘ OSZUKAĆ
- Podczas wstępnej rozmowy nie można bać się mówić o wysokości wynagrodzenia. To normalne, a nie naganne.
- Wszelkie wątpliwości dotyczące płac trzeba od razu wyjaśniać
- Nie należy obawiać się gróźb zwolnienia dyscyplinarnego za nie-podpisanie nieprawdziwych dokumentów.
- Nie trzeba godzić się na pracę "w nadgodzinach" bez wyraźnego określenia, w jakiej formie otrzymamy za nie zapłatę.

W dużych firmach wszelkie związane z płacami problemy dotyczą dużych grup ludzi - mówi z-ca okręgowego inspektora pracy Teresa Rynkiewicz. - Są tam związki zawodowe i służby bhp. Trudniej ludzi oszukać. Częściej więc mamy do czynienia z nieprawidłowościami tego typu w małych firmach.

Nieporozumienia związane z wysokością wynagrodzenia powstają już podczas wstępnej rozmowy. Pracodawca wymieniając kwotę, którą skłonny jest zapłacić za pracę, ma na myśli kwotę brutto. Pracownik przypuszcza natomiast, że tyle dostanie co miesiąc "na rękę". Różnica wynosi ponad 30 proc. Nic zatem dziwnego, że pracownik będzie rozczarowany. To jednak nie jest oszustwo ze strony zwierzchnika.
Bardzo często podczas wstępnej rozmowy okazuje się, że pracownik będzie otrzymywał wynagrodzenie dwuskładnikowe - minimalną pensję zasadniczą oraz premię. Na tym tle nieporozumień jest jeszcze więcej.

- W umowie o pracę wynagrodzenie jest precyzyjnie podane - informuje Teresa Rynkiewicz. - Trzeba dokładnie przeczytać dokument, nim się go podpisze. Zwykle sformułowania dotyczące premii są podobne. Pracodawca traktuje je nie jako stały składnik wynagrodzenia, lecz okazjonalną nagrodę w kwocie - przykładowo - do 20 proc. płacy zasadniczej. Pracownik, który podpisuje umowę, liczy na comiesięczną dodatkową kwotę i to w wysokości 20 proc. swojego wynagrodzenia. Nie przejdzie mu nawet przez myśl, że premię otrzyma raz w roku. Bo pracodawcę stać na wyasygnowanie nagród tak rzadko. Tego typu skargi, choć się zdarzają - trudno uznać za zasadne. Są to nieporozumienia, które wynikają z niewłaściwego zrozumienia intencji pracodawcy.

Zdarzają się jednak sytuacje związane z problemem wynagrodzeń, kiedy to pracodawca celowo oszukuje pracownika.
- Tak bywa wtedy, kiedy pracownik otrzymuje najniższe wynagrodzenie za ściśle określoną w kodeksie liczbę godzin pracy, a pracuje znacznie więcej i za tą część pracy powinien otrzymać dodatkowe wynagrodzenie jako godziny nadliczbowe.

- Tu właśnie obserwujemy największe pole do nadużyć - mówi Teresa Rynkiewicz. - Często pracownicy skarżą się, że pracują po dwanaście i więcej godzin dziennie, że nie mają wolnych weekendów. Idąc tropem tych skarg, często jednak nie sposób udowodnić pracodawcom, że wykorzystują ludzi. W dokumentach panuje zwykle idealny porządek. Pracownicy - na prośbę zwierzchnika - sami oświadczają, że za dodatkową pracę w święta otrzymali dni wolne, chociaż tak wcale nie było. Kiedy przychodzi inspektor PIP, w obawie o utratę pracy nie chcą zeznawać. Ich współpracownicy także, więc sprawa idzie ad acta.
Nawet jeśli zdarzy się tak, że inspektor PIP zastanie skarżącego się pracownika na stanowisku w sobotę lub niedzielę, choć - zgodnie z przepisami powinien być w domu - nie jest to jeszcze żaden dowód winy pracodawcy.
- Może on zawsze powiedzieć, że pracownik w tym dniu był bardzo potrzebny, ale za to otrzyma dzień wolny - tłumaczy Teresa Rynkiewicz. - Jeśli wiec ktoś jest oszukiwany, nie może liczyć na to, że sprawę załatwi anonim do PIP. Potem trzeba się zdecydować na zeznanie. Powinni o tym także mówić współpracownicy, których ten problem dotyczy. I jeszcze jedno. Jeśli pod presją pracodawcy ktoś podpisuje nieprawdziwe dokumenty dotyczące np. wypłacenia pieniędzy za godziny nadliczbowe, które faktycznie nie zostały zapłacone, lub za które otrzymał dzień wolny choć tak nie było - niech nie liczy, że da się to "odkręcić". Dokument jest prawomocny i naprawdę trudno potem udowodnić oszustwo.

Innym popularnym sposobem obniżania kosztów pracy i działania na niekorzyść pracowników, są tzw. kopertówki. Pracodawca - za przyzwoleniem zatrudnionego - wypłaca mu oficjalnie część wynagrodzenia, a drugą część (bez składek zusowskich), daje w kopercie. Jest to układ korzystny do czasu choroby, renty itp. Dopiero wtedy człowiek idzie ze skargą do sądu pracy lub PIP. Ale żadnego oszustwa nie da się już wtedy udowodnić.
- Jeżeli udowodnimy oszustwo związane z niewypłaconym pracownikowi należnym (zgodnie z umową) wynagrodzeniem, traktujemy to jako poważne wykroczenie - informuje Teresa Rynkiewicz. Jest to przecież przywłaszczenie sobie nienależnych pieniędzy. W drastycznych przypadkach sprawy tego typu kierujemy do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska