Prezes się przestraszył

Wan
Około godziny 8.30 policja została powiadomiona, że do firmy dotarł kurier, który pozostawił podejrzaną przesyłkę zaadresowaną do prezesa.

Cała historia zaczęła się w ubiegłym tygodniu, kiedy ta sama firma kurierska dostarczyła kopertę, którą miałem osobiście otworzyć - opowiada prezes Janusz Tomaszewski. - Na kopercie był błąd, gdyż zamiast imienia Janusz napisano Julian. Nie było natomiast nadawcy. Przy mnie kurier otworzył kopertę i podał mi pocztówkę z Mount Everestem.

Była to przesyłka z Nepalu, a na odwrocie napisano pozdrowienia od trzykrotnego zdobywcy Everestu, pana Pawłowskiego. Widniały tam też jakieś arabskie litery.
- Nie znam żadnego Pawłowskiego, nie mam nikogo w Nepalu, a kraj ten leży niedaleko centrum dzisiejszego terroryzmu, dlatego zaniepokoiłem się i powiadomiłem o tym policję - tłumaczy Tomaszewski. - Zrobiłem to dopiero po kilku dniach, gdyż mieliśmy bardzo dużo pracy i po prostu nie mieliśmy do tego głowy. Następnego dnia ktoś miał przyjść wyjaśniać sprawę. Nie przyszedł nikt.
W czwartek o godz. 19 do portierni fabryki przyjechał kurier tej samej firmy, która dostarczyła pierwszą przesyłkę. Zostawił tym razem ochroniarzowi znacznie większy pakunek, zaadresowany także do Juliana Tomaszewskiego. Nad ranem przesyłka dotarła do sekretariatu.

- Odmówiłem odbioru tej przesyłki i poleciłem zawiadomić policję - relacjonuje prezes. - Policja stwierdziła przy okazji, że sprawa pierwszej przesyłki została wyjaśniona, a to nieprawda. Do piątku rano nikt się nią zainteresował.
Jak powiedział nam komisarz Krzysztof Sochacki z Komendy Miejskiej Policji w Opolu, sprawa pierwszej przesyłki trafiła do sekcji kryminalnej, ale nie podjęto działań, gdyż koperta, w której nadeszła pocztówka nie była niczym posypana, nie zawierała podejrzanych substancji, a poza tym została przez prezesa zniszczona.
- Dalsze czynności nie zostały podjęte, gdyż przesyłka nie była podejrzana - wyjaśnia komisarz Sochacki.

W piątek około godz. 9 do fabryki przyjechały dwie jednostki straży pożarnej, a po kwadransie strażacy w asyście wozu policji zawieźli je na sygnale do opolskiego sanepidu. Po południu sprawa się wyjaśniła. Cała akcja, w którą zaangażowanych było kilkunastu ludzi okazała się niepotrzebna. W drugiej przesyłce znajdowały się materiały reklamowe firmy z branży meblarskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska