Proces opolskiego jubilera. Coraz bliżej do przedawnienia

fot. sxc
fot. sxc
Na wokandę opolskiego sądu wraca sprawa Jarosława W., opolskiego jubilera oskarżonego m.in. o wyłudzenie od swoich klientów złotej biżuterii.

Nie przyznaję się do winy, bo nie mogę się przecież przyznać do czegoś, czego nie zrobiłem - mówił wczoraj w sądzie Jarosław W. - Nie będę się też bronił. Jeśli mam być skazany, to proszę mnie skazać. Chcę tylko, żeby ta sprawa zakończyła się jak najszybciej. Nie zamierzam utrudniać postępowania.
Jarosław W. twierdzi, że nie stać go na adwokata z wyboru, bo od 10 lat nie może wykonywać swojego zawodu. Adwokata z urzędu nie chce, bo oni, jego zdaniem, nie przykładają się do pracy.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Opolu odbyło się posiedzenie przygotowawcze w sprawie, z którą opolski wymiar sprawiedliwości nie może sobie poradzić od 13 lat. Pierwszą rozprawę w procesie, rozpoczynającym się już po raz trzeci, sędzia wyznaczył na 9 maja. Jarosławowi W., byłemu jubilerowi z Opola, prokuratura zarzuciła wydawanie fałszywych ekspertyz, dzięki którym on sam lub inne osoby otrzymywały bankowe kredyty. Według śledczych jako ekspert zawyżał też wartość wyrobów jubilerskich, które później służyły jako zabezpieczenie bankowe. Jarosław W. miał także przywłaszczać sobie kosztowności, oddane przez klientów do komisu i fałszować pieniądze. Gdy wierzyciele zaczęli dopominać się o swoje, w 1995 roku jubiler wyjechał do Rosji. Poszukiwany przez Interpol, został zatrzymany w Moskwie. Przewieziono go do Polski, a sąd nakazał tymczasowe aresztowanie.

Proces rozpoczął się w 1998 roku, wyrok zapadł 4 lutego 2008 r. Jarosław W. został skazany na 5 lat więzienia. Prokuratura i oskarżony odwołali się jednak od wyroku. I w listopadzie 2009 r. sąd apelacyjny nakazał ponowne zbadanie sprawy w kontekście najpoważniejszych zarzutów. W mocy utrzymał jedynie wyrok uznający Jarosława W. za winnego drobniejszych przestępstw. Za nie został skazany na 3 lata więzienia. Ale oskarżony i z tym się nie zgodził. Sprawa oparła się o Sąd Najwyższy, gdzie złożył kasację. Wyrok, w lutym tego roku, został jednak utrzymany w mocy.

Teraz w Sądzie Okręgowym w Opolu Jarosława W. czeka ponowny proces. Wymiar sprawiedliwości musi się spieszyć, ponieważ do przedawnienia zarzutów zostały już niespełna 4 lata.
- Oskarżony wykorzystywał do tej pory wszystkie prawne możliwości, które utrudniały prowadzenie rozpraw - wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu. - Nic nie można było zrobić.

Kłopoty zaczęły się kiedy po 3 latach spędzonych w areszcie, sąd zgodził się zwolnić Jarosława W. Prokuratura protestowała, bo uważała, że W. będzie torpedował proces. I nie pomyliła się.

W 2001 roku, kiedy pierwszy proces zbliżał się do końca, oskarżony zachorował. I trwało to tak długo, że proces trzeba było powtórzyć. Wtedy znów zaczęły się schody. Najpierw nie można było odczytać aktu oskarżenia, bo chory był albo Jarosław W., albo drugi oskarżony (on już został osądzony i skazany). Potem jubiler zarzucił sędziom brak bezstronności i zażądał zmiany składu. Musiała więc ruszyć proceduralna machina. W końcu uznano, że sędziowie są bez zarzutu, o stronniczości nie ma mowy. Oskarżony zyskał jednak kolejnych kilka miesięcy wolności.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska