- Co się stało z tym spokojnym miastem? Opole zamienia się w Dziki Zachód, co kilka dni napad…
- Zrobiła się taka moda, przechodziłem coś takiego w Słupsku, kiedy byłem tam komendantem. Nie bardzo wierzę w teorię jednego sprawcy. Z tymi napadami to jest podobne zjawisko jak było z plagą bomb w szkołach: nagłośnienie w mediach, chłopcy poczuli się bohaterami. Teraz działa podobny mechanizm, na dodatek okazało się, że łatwo jest obrabować bank. Na niektórych podziałało to jak doping.
- Jeśli tak jest, to niełatwo będzie powstrzymać te napady.
- Napady to zbyt poważna sprawa, żeby media o tym nie informowały. Jest problem, bo im więcej napadów, tym rośnie groźba, że może dojść do tragedii. Komuś kiedyś puszczą nerwy: uzbrojonemu bandycie, pracownikowi banku, klientowi.
- Dwadzieścia lat temu z podobnym problemem zmagał się Zachód. Jak oni sobie z tym poradzili?
- Zabrali strażnikom broń, żeby nie prowokować strzelaniny. Stworzyli w zamian system, który błyskawicznie informuje policję o napadzie. To są np. te oglądane w zachodnich filmach alarmowe guziczki pod pulpitem, które przyciska niepostrzeżenie kasjer. Są też kamery przekazujące w czasie rzeczywistym obraz z banku do centrum monitoringu. Zamożniejsze banki mają dodatkowo kuloodporne kurtyny, które opadają w mgnieniu oka, oddzielając część kasową od klientów, ale i od bandytów.
- W Opolu o guziczkach pod pulpitem mało kto słyszał. Banki nie chcą ponosić kosztów. Są ubezpieczone, więc i tak nie tracą na napadach.
- Taki system jak na Zachodzie to w przypadku jednej placówki bankowej wydatek kilku tysięcy złotych. Trzeba podkreślić, że na szkoleniach organizowanych przez policję dla centralnych władz banków i organizacji bankowych widać, że rozumieją one i akceptują potrzebę lepszych zabezpieczeń przeciwko napadom. Ale im niżej, tym jest z tym gorzej. To jak z babcią, której dzielnicowy mówi, żeby sprawiła sobie lepszą kłódkę w piwnicy, a ona - że już kłódkę ma, kupiła za 5 zł na Cytrusku i na nową nie będzie wydawać pieniędzy.
- Tylko że jak się nic nie zmieni, napady będą się mnożyć. Tym bardziej, że sprawców ostatnich dotąd nie schwytano. Nic tak nie zachęca jak bezkarność.
- To prawda. Ale co do bezkarności, to w tej chwili w opolskiej komendzie wszystko się gotuje. Policjanci staną na głowie, żeby złapać tych bandytów. Dla gliniarzy to już sprawa honoru.