Prof. Drozdowski: Paderewskiego wyniosły kobiety

Danuta Nowicka
Trwa rok Ignacego Jana Paderewskiego. Dlaczego o tym nie wiemy? Bo podobno rok innego genialnego Polaka, Fryderyka Chopina, kosztował tyle, że zabrakło pieniędzy na kolejne świętowanie.

Rozmowa z prof. Marianem Markiem Drozdowskim

- Jak wyglądał Paderewski? Z czarno-białych fotografii spogląda przystojny mężczyzna z burzą włosów...
- Był gwiazdorem, idealizowanym jak wielu innych gwiazdorów, niewielkiego wzrostu, szokujący lwią, rudą, grzywą. Niewątpliwie posiadał talent aktorski i potrafił szokować. Kobiety szalały na jego widok. Po sukcesie, jakim było jego pierwsze tournee po Ameryce, pojawiły się wina Paderewskiego, perfumy Paderewskiego, różne gadżety jego imienia.

- Nie byłoby Paderewskiego, jakiego znamy, gdyby nie kobiety? Pierwsza zostaje jego żoną w roku 1880, chociaż dwudziestoletni mężczyzna to ani kandydat na męża, ani, tym bardziej, na ojca, którym wkrótce zostanie...
- I wdowcem, obarczonym kilkudniowym dzieckiem, chorym na Heine-Medina, z obsesją samobójczą po śmierci Antoniny Korsakówny. A przecież jeszcze tak niedawno bawił się na weselu: Wielkie Łuki, pogranicze polsko-białorusko-litewskie. Gra orkiestra rusińska, szlachty polskiej, żydowska. Pana młodego fascynuje i mariaż kulturowy, i tamtejsza przyroda, cudowne brzozy rosyjskie.

- Wszystko, co dobre, skończyło się, jednak trzeba z czegoś żyć.
- Paderewski gra ze skrzypkiem Władysławem Górskim i w 1882 r. zakochuje się w nim żona przyjaciela, Helena Górska. Grecka piękność - wielkie kokieteryjne oczy, orli nos, czarne włosy, wąska talia. Walczy o swojego wybranka ponad 17 lat. Prowadzi salon artystyczny i literacki, w którym brylują Adam Asnyk i Henryk Siemiradzki. To ona wyrywa Ignacego z głębokiej depresji po utracie żony, a potem do końca życia pełni rolę opiekuńczej matki i kochanki, pomaga w opiece nad chorym Alfredem, dożywającym 21 lat. On ma problem - jakże to, rozbić małżeństwo przyjaciela? - ale Helena wytrwale walczy o miłość. Po wielu żmudnych staraniach doprowadza do unieważnienia małżeństwa z Górskim, z którym ma syna i do końca swoich dni daje Ignacemu poczucie bezpieczeństwa.

- Mimo to pojawia się nowa muza.

- W 1884 przybywa na otwarcie willi w Zakopanem Helena Modrzejewska. Miasto szaleje, biją dzwony, grają góralskie orkiestry, a 44-letnia bogini teatru, w stroju amazonki, zbliża się na koniu. Do Paderewskiego przyprowadza ją sam Chałubiński. Pianista, młodszy o kilkanaście lat, zakochuje się.

- Ona, urzeczona jego graniem - koncert trwa do trzeciej w nocy - chce ufundować stypendium...

- On odrzuca propozycję. Pada kolejna - wspólny koncert w Hotelu Saskim w Krakowie. Sława Modrzejewskiej sprawia, że ludzie walą drzwiami i oknami. Spływają pieniądze, dzięki czemu Paderewski może już jechać na studia do Wiednia, do Teodora Leszytyckiego, pół-Polaka, pół-Słowaka. Poznaje księżnę Anettę Jessipow-Leszetycką, żonę słynnego muzyka i pedagoga. "Aneczko, zajmij się tym naszym gościem" - mówi Leszetycki, a ona bierze sobie tę prośbę tak bardzo do serca, że któregoś dnia jej dłonie nad klawiaturą splatają się z dłońmi Ignacego. Rozpoczyna się wielka konsumowana miłość. Co robi zazdrosny Leszetycki? Załatwia Ignacemu katedrę w Strassburgu. A Paderewski? Jak i w przypadku poprzednich związków, nowy utwór dedykuje pani Leszetyckiej. Tym razem jest to słynny Menuet G-dur.

- To jeszcze nie koniec miłosnych związków?
- Leszetycka poznaje swojego wybranka z księżną Sarą Brancovan, matką dwóch dorastających córek i starszego syna. Nieświadoma, że oddaje go w ręce nowej kochanki, pozostającej pod wrażeniem sukcesów pianisty w Paryżu, Pradze, w Warszawie, Lyonie, Hamburgu i jeszcze kilku ważnych ośrodkach. Ten zachwyt przeradza się w kilkuletni romans. Sara staje się kolejną namiętną muzą, i jakby tego było mało Paderewski rozkochuje w sobie córkę księżnej i jej kuzynkę.

- Co na to pani Helenka?
- Jest oczywiście zazdrosna, czemu daje wyraz w listach, niemniej zachowuje cierpliwość. Wszystko to dzieje się pomiędzy jej pierwszym spotkaniem z Ignacym w 1882 r. a ślubem w warszawskim kościele Paulinów, 30 maja 1899 r.

- Podboje Paderewskiego są podszyte pewną interesownością czy też zbieg okoliczności sprawia, że staje się coraz bardziej sławny właśnie dzięki kobietom?
- I jedno, i drugie. Damy ułatwiają mu sukces, ale i on je nobilituje. We wspomnieniach o każdej wyraża się z szacunkiem. Oczywiście nie zdradza całej prawdy. Poznaliśmy ją kilka lat temu. W obawie przed zazdrosną żoną Paderewski liściki do kobiet i od nich, pełne miłosnej ekspresji - dziś nie zawahalibyśmy się nazwać je literaturą erotyczną - przekazuje swojemu sekretarzowi Sylwinowi Strakaczowi. (Wiadomo, że kilka utworów dedykował paniom, z którymi korespondencja się nie zachowała lub nie została odkryta, można więc przyjąć hipotezę, że były też inne damy serca.) Kilka lat po śmierci Strakacza jego córka, hollywoodzka aktorka, przekazała je Paderevianum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Aktualnie są w opracowaniu dr Małgorzaty Perkowskiej, córki kompozytora Piotra Perkowskiego. To właśnie te teksty posłużyły mi do napisania scenariusza serialu muzycznego "Muzy Paderewskiego". Mam nadzieję, że kiedyś telewizja go zrealizuje.

- Ciekawe, co zawierają?

- "Chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę!" - to list Helenki Górskiej, wówczas jeszcze żony Władysława Górskiego. "Po nocach całych wołam, zrywam się do uścisków Twoich. Chcę ust Twoich, chcę rozkoszy, Ciebie, Ciebie, a tyś daleko, a życie mija. Mnie bez Ciebie pusto, zimno i tęskno, ach, jak tęskno. Nie gorsz się tym, żem Ciebie tak spragniona, tyś mnie uczynił taką. Chciałeś namiętności, chciałeś zmysłowości, to ją masz. Ciesz się dziełem swoim i kochaj mnie, kochaj, bo pomimo tylu przeżytych rozkoszy ja Ci jeszcze dużo dam szczęścia.". A co on pisze do kozaczka rosyjskiego, do pani Leszetyckiej? "Jestem bardzo niecierpliwy, by Cię zobaczyć, do Ciebie wrócić, spać w Twoich ramionach i tam znaleźć jedyne ziemskie dobro".

Kobiety szalały na jego widok. Po sukcesie, jakim było jego pierwsze tournee po Ameryce, pojawiły się wina Paderewskiego, perfumy Paderewskiego, różne gadżety jego imienia


- Nie wspomniał pan, profesorze, o platonicznej miłości do Angielki Laurence Almatademy, której ojciec malował portret Paderewskiego...

- To dla niego nauczyła się polskiego i prowadziła akcje charytatywne na rzecz Polaków. A ponieważ nie mogła go zdobyć, przyjęła polską sierotę i twierdziła, że to owoc ich miłości. W liście przetłumaczonym przez Jana Kasprowicza zakochana pisze: "Chodź, pójdziemy w bór głęboki,/ chodź, daleko pójdziem w bór. Tam, gdzie srebrne drzemią cienie,/ przenajgłębszej ciszy wtór./ Gdzie na miękkość mchów zielonych/ opadają igły z drzew, gdzie nie słychać ludzkich głosów,/ tylko wiatru słychać śpiew./ Gdzie wiewiórki skaczą miękko, gdzie muchomor pełen kras./ Gdzie zaściela paproć drogę, w mroczny, cichy pójdziem czas.". Autorka była jedyną kobietą z powodu platonicznej miłości tolerowaną przez panią Helenę.

- Przychodzi taki czas, że ta nie ma już powodów do zazdrości.

- Paderewski wreszcie się ustatkował i jest wiernym mężem. Trzeba jednak przyznać, że umiał Polki, zaangażowane w działalność charytatywną, choćby Związek Polek czy Polskie Zjednoczenie Rzymsko-Katolickie, wykorzystać do pracy dla kraju. To właśnie z młodymi kobietami, które za nim szalały, Helena Modrzejewska zorganizowała Polski Biały Krzyż. To one opiekowały się ochotnikami amerykańskimi, którzy znaleźli się w Polskiej Armii we Francji, dowodzonej przez generała Józefa Hallera. Wielka sprawa, bo nie Legiony Piłsudskiego, które walczyły po stronie państw centralnych, ale właśnie ona, walcząca po stronie przyszłych zwycięzców - Rosji, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Stanów Zjednoczonych - stała się atutem naszych starań o Śląsk, o Wielkopolskę, o dostęp do Bałtyku.

- Podobno Paderewski bardzo przeżył śmierć żony, przez osoby z bliskiego otoczenia oskarżanej a to o egoizm, a to o niedocenianie politycznej działalności męża.

- A jednak nikt nie dbał o niego tak jak ona. Kiedy przedłużały się posiedzenia Rady Ministrów, potrafiła wtargnąć do sali Zamku Królewskiego i zwrócić uwagę: "Drodzy panowie, miejcie trochę serca dla mojego męża. Ogłaszam przerwę obiadową." Oczywiście, wszyscy byli zszokowani.

- To już inny rodzaj relacji, ale - skoro mowa o kobietach - w swoim diariuszu królowa Wiktoria nie szczędziła Paderewskiemu komplementów. Ach, te kobiety! Gdyby nie one...

- ... w ogóle byśmy się nie spotkali. Trzeba pamiętać, że Paderewski, który późno rozpoczął grę na fortepianie w klasie koncertowej, nie miałby szansy zaistnienia na estradach światowych. Po śmierci żony musiałby się zająć dzieckiem, pewnie zostałby nauczycielem pianistyki, skomponowałby utwory, które nie przebiłyby się do sal koncertowych. W encyklopediach by go nie było. To kobiety go wyniosły, to one go inspirowały.

- Skąd w pana przypadku, panie profesorze, takie zainteresowanie jego osobą?
- Mój ojciec był żołnierzem I Pułku Szwoleżerów, gwardii marszałka Piłsudskiego. Walczył w III powstaniu śląskim, a na Śląsku istniał kult Paderewskiego, ponieważ wszyscy pamiętali jego serdeczny stosunek do Wojciecha Korfantego i kluczową rolę, jaką odegrał podczas konferencji pokojowej w Paryżu w walce o Górny Śląsk. Z kolei mama była córką działacza związku ludowo-narodowego, tej orientacji politycznej, na liście której w pierwszych wyborach do sejmu ustawodawczego znalazł się Ignacy Jan Paderewski. Jako skautka, jeszcze w czasach okupacji niemieckiej, recytowała wiersze o Paderewskim.

- Spytam o moment, kiedy zaiskrzyło i uznał pan, że Paderewski to bohater z pana bajki.
- Stało się to, kiedy poznałem istotę jego działalności społecznej. Całe życie był bezpartyjny. Ubolewał, że olbrzymia energia Polaków jest spożytkowana na walkę z sobą. Jedni donosili na drugich do departamentu stanu, wychodząc z założenia, że tylko oni są reprezentantami polskiego interesu narodowego. Kiedy zorientował się w naszych wadach narodowych, dostrzegł brak tolerancji, gotowości do kompromisu, tego, co jest istotą demokracji zachodnioeuropejskiej, postanowił budować mosty pomiędzy zwalczającymi się głównymi orientacjami.

- I nam przydałby się taki Paderewski...
- Nie tylko. Także Kwiatkowski, Grabski, przydaliby się politycy z wizją, którzy nie boją się wielkich reform, a także potrafią młodzież, jeszcze nie dość uwikłaną w walkę polityczną, zachęcić do działania.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska