Stosunki między oboma państwami są tradycyjnie złe, gdyż w państwie żydowskim panuje poważny strach przed wyprodukowaniem przez Teheran broni atomowej i ewentualnością użycia jej przeciw Izraelowi.
Ta obawa jest na razie potencjalna, należy jednak pamiętać, że Iran, choć bomby atomowej jeszcze nie ma, to być może w niedalekiej przyszłości może mieć. Niechęć Iranu względem Tel Awiwu wynika natomiast z faktu, że zdaniem reżimu ajatollahów to Izrael odpowiada za wszelkie konflikty targające Bliskim Wschodem.
Obecnie sytuacja jest bardziej napięta niż zazwyczaj, gdyż do złych relacji między dwoma państwami dochodzi jeszcze kontekst wojny w Syrii, która jest sojusznikiem Iranu i ma po swojej stronie także Rosję oraz Chiny. W dodatku w Stanach Zjednoczonych w decydującą fazę wchodzi kampania prezydencka, co niektórzy odczytują jako podatny grunt dla ewentualnego ataku Izraela i sił amerykańskich na Iran.
Tak się jednak, moim zdaniem, nie stanie, gdyż kolejna wojna nie leży w interesie wielkich tego świata. A właśnie od tych wielkich, czyli USA i Europy, z jednej oraz Rosji z Chinami z drugiej strony, w istocie zależy rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego. Jeśli mocarstwa nie znajdą w sobie większej niż dotąd woli wypracowania porozumienia, będziemy co jakiś czas obserwowali wzrost napięcia na linii Tel Awiw - Teheran. Teraz możliwe są jakieś drobne incydenty zbrojne, ale do prawdziwej wojny - jeśli miałbym prorokować, choć wróżką nie jestem - najprawdopodobniej nie dojdzie.
Prof. Janusz Danecki jest arabistą z Uniwersytetu Warszawskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?