Prof. Jerzy Sułek: Traktaty polsko-niemieckie to były trudne rozmowy zakończone sukcesem

fot. Archiwum
Prof. dr hab. Jerzy Sułek
Prof. dr hab. Jerzy Sułek fot. Archiwum
Rozmowa z głównym polskim negocjatorem obu traktatów polsko - niemieckich.

Członkowie mniejszości niemieckiej w RP (...) mają prawo, indywidualnie lub wespół z innymi członkami swej grupy, do swobodnego wyrażania, zachowania i rozwijania swej tożsamości etnicznej, kulturalnej, językowej i religijnej bez jakiejkolwiek próby asymilacji wbrew ich woli. (Art. 20, pkt 1 traktatu o dobrym sąsiedztwie)

- Co w polsko-niemieckich negocjacjach było najtrudniejsze?
- Musimy oddzielić kwestię granicy od traktatu o dobrym sąsiedztwie i wzajemnej współpracy. Treść traktatu granicznego negocjowaliśmy z dwoma państwami niemieckimi, a podpisywaliśmy go już po zjednoczeniu Niemiec. Największą trudnością było to, że my chcieliśmy ostatecznego potwierdzenia granicy na Odrze i Nysie, a stronie niemiecka odwoływała się do zapisu dokonanego jeszcze w Poczdamie, że ostaeczne ustanowienie granicy dokona się dopiero w traktacie pokojowym.

- Czyli w praktyce kiedy?
- Strona niemiecka uważała, że może podjąć rokowania graniczne dopiero po pełniącej funkcję swoistego traktatu pokojowego konferencji 2+4 już jako państwo zjednoczone. My mieliśmy wątpliwości, czy wtedy - bezpośrednio po wyjściu z komunizmu - słaba, targana kryzysem Polska zdoła uzyskać od silnych zjednoczonych Niemiec to, czego chce. Ta pierwsza faza przebiegała w atmosferze konfrontacji. My mówiliśmy, że prowadzimy negocjacje, oni że tylko rozmawiają.

- Co zdecydowało, że udało się znaleźć porozumienie?
- Czynników było wiele, ale decydująca, jak sądzę była postawa Stanów Zjednoczonych. Wiosną 1990 roku kanclerz Helmut Kohl pojechał do USA i od prezydenta usłyszał, że Niemcy powinny uznać granicę z Polską, bo bez niej może być problem z jednością obu państw niemieckich. I tak przedstawiał potem tę sprawę Helmut Kohl w Bundestagu, że uznanie granicy jest ceną za niemiecką jedność.

- Z czego brała się ta postawa Stanów Zjednoczonych?
- Na amerykański Kongres naciskali przedstawiciele Polonii w USA, swój autorytet w tej sprawie zaangażował Jan Nowak-Jeziorański. Pomagali też w znalezieniu porozumienia Francuzi, szczególnie po - jedynej tego typu w historii - wizycie w Paryżu wielkiej trójki w marcu 1990 roku: poskomunistycznego prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, solidarnościowego premiera Tadeusza Mazowieckiego oraz ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego.

- Jak doszło do uznania w traktacie o dobrym sąsiedztwie istnienia mniejszości niemieckiej?
- Po zjednoczeniu rokowania przeszły od fazy konfrontacyjnej do fazy kooperacyjnej. Zaproponowałem, byśmy zamiast formuły jeden przeciw drugiemu rozmawiali razem, w duchu jeden dla drugiego. Sprawa mniejszości była najtrudniejsza ze względu na złą praktykę z okresu PRL-u, według której w Polsce żadnej mniejszości niemieckiej jakoby nie było. Zaczynaliśmy więc nie tyle od zera, co z poziomu ujemnego.

- Udało się przełamać te lody?
- Od początku staliśmy na stanowisku, że nowa, solidarnościowa Polska zgodnie z demokratycznymi standardami szanuje i akceptuje wszystkie mniejszości, w tym mniejszość niemiecką i taką formułe zaproponowaliśmy naszym partnerom. To było coś zupełnie nowego, co spowodowało spore zaskoczenie po stronie niemieckiej oczekującej raczej trudnych negocjacji w tej sprawie. Ta propozycja polska została tylko lekko podszlifowana i niemal w całości znalazła się w treści historycznego polsko-niemieckiego traktatu.

Deutsch-polnischer Vertrag. Schwierige Gespräche erfolgreich abgeschlossen (niemiecki przekład)

Die Angehörigen der deutschen Minderheit in der Republik Polen (...) haben das Recht, einzeln oder in Gemeinschaft mit anderen Mitgliedern ihrer Gruppe ihre ethnische, kulturelle, sprachliche und religiöse Identität frei zum Ausdruck zu bringen, zu bewahren und weiterzuentwickeln; frei von jeglichen
Versuchen, gegen ihren Willen assimiliert zu werden. (Art. 20, Punkt 1 des Nachbarschaftsvertrags)

Gespräch mit prof. dr. Jerzy Sułek, erster Verhandlungsführer bei beiden Verträgen.

- Was war bei den deutsch-polnischen Verhandlungen am schwierigsten?
- Wir mußten die Grenzfrage von dem Nachbarschaftsvertrag trennen. Der Inhalt des Grenzvertrags wurde mit zwei deutschen Staaten verhandelt und wurde erst nach der deutschen Einigung unterzeichnet. Die größte Schwierigkeit bestand darin, dass wir eine endgültige Bestätigung der Oder- Neisse Grenze wollten und die deutsche Seite an dem Eintrag aus der Potsdamer Konferenz festhielt, welcher eine endgültige Grenzestlegung bis zu einem noch ausstehenden Friedensvertrag offen ließ.

- Wann sollte das in der Praxis erfolgen?
- Die deutsche Seite war der Ansicht, dass sie erst nach der Zwei-plus-Vier Konferenz als vereinter Staat über die Grenzfrage verhandeln kann. Wir hatten Bedenken, ob das nach der Beendigung des Kommunismus schwache und von Krisen geplagte Polen mit einem starken deutschen Staat erfolgreich verhandeln kann. Die erste Phase verlief in der Atmosphäre der Konfrontation. Wir meinten, dass wir Verhandlungen führen, sie meinten, dass sie mit uns nur sprechen.

- Was entschied darüber, dass eine Verständigung erzielt wurde?
- Es waren viele Faktoren, aber entscheidend war, denke ich, die Stellung der Vereinigten Staaten. Im Frühjahr 1990 fuhr Kanzler Helmut Kohl in die USA und bekam vom Präsidenten zu hören, dass Deutschland die Grenze zu Polen anerkennen sollte, weil es andernfalls mit der Einheit der beiden deutschen Staaten Schwierigkeiten geben könnte. So stellte Helmut Kohl die Sache später im Bundestag dar, dass die Grenzanerkennung der Preis für die deutsche Einheit sei.

- Woher kam diese Haltung der Vereinigten Staaten?
- Auf den amerikanischen Kongress übten Vertreter der Polonia in den USA Druck aus. Jan Nowak-Jeziorański setzte in der Angelegenheit sein Ansehen aufs Spiel. Bei der Suche nach einer Verständigung halfen auch die Franzosen, vor allem nach dem in der Geschichte beispiellosen Besuch der großen Drei in Paris im März 1990. Es handelte sich dabei um den postkommunistischen Präsidenten Wojciech Jaruzelski, den Premierminister von der Solidarność Tadeusz Mazowiecki, und den Außenminister Krzysztof Skubiszewski.

- Wie kam es zu der Anerkennung der deutschen Minderheit im Nachbarschaftsvertrag?
- Nach der Vereinigung kamen die Verhandlungen in die Kooperationsphase. Ich habe vorgeschlagen, dass wir statt der Formel "Einer gegen den anderen" gemeinsame Gespräche führen, nach dem Motto "Einer für den anderen". Die Frage der Minderheit war am schwierigsten aufgrund der schlechten Praxis aus der Zeit der Volksrepublik Polen, als die Existenz der deutschen Minderheit verneint wurde. Wir mussten also von einem Niveau unter Null anfangen.

- Ist es gelungen, das Eis zu brechen?
- Am Anfang vertraten wir die Ansicht, dass ein neues Polen gemäß demokratischen Maßstäben alle Minderheiten, darunter auch die deutsche respektiert und akzeptiert. Diese Formel haben wir unseren Partnern vorgeschlagen. Das war etwas völlig Neues, was auf der deutschen Seite für Überraschung sorgte, da sie eher eine schwierige Verhandlung in dieser Sache erwartete. An der polnischen Stellungnahme wurde nur leicht gefeilt, und sie wurde fast ganz in den Text des historischen deutsch-polnischen Nachbarschaftsvertrages übernommen.

Tłumaczenie: ELF

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska