Prof. Piotr Kowalski: - Mamy takie legendy, na jakie zasługujemy

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
- Miejskie legendy zajęły miejsce dawnych opowieści wierzeniowych. Kiedyś odwoływano się do nich, by wytłumaczyć, jak zbudowany jest świat - mówi prof. Kowalski.
- Miejskie legendy zajęły miejsce dawnych opowieści wierzeniowych. Kiedyś odwoływano się do nich, by wytłumaczyć, jak zbudowany jest świat - mówi prof. Kowalski. fot. Archiwum
- Zmieniły się realia plotki i detale, ale fabuła pozostała ta sama - mówi etnolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W Opolu głośno jest ostatnio o próbie porwania dziecka z największego centrum handlowego w regionie. Porywacze mieli mu ogolić głowę, by wyprowadzić ze sklepu. Podobne nieprawdziwe historie opowiadają sobie rodacy w innych miastach. Zwariowaliśmy?
- Nie, to wygląda na kolejną legendę miejską. Takie sensacyjne historie ludzie wymyślają od dawna. Terminem urban legends nazwał je w 1968 roku amerykański folklorysta Richard Dorson, ale pierwsze zapisano już w latach 30.

- Jaką rolę pełnią?
- Miejskie legendy zajęły miejsce dawnych opowieści wierzeniowych. Kiedyś odwoływano się do nich, by wytłumaczyć, jak zbudowany jest świat. One pokazywały, że oprócz tego, co widzimy, istnieje jeszcze coś niewytłumaczalnego, transcendentnego, co budziło w ludziach metafizyczny lęk.

- W centrum handlowym można pewnie znaleźć wszystko, ale nie metafizykę.
- Cóż, mamy takie opowieści wierzeniowe, na jakie zasługujemy. W zlaicyzowanym i konsumpcyjnym społeczeństwie straszymy się historiami, które rozgrywają się w miejscach, gdzie spędzamy najwięcej czasu, a więc w centrach handlowych.
- Kiedyś straszyła nas czarna wołga, w której wysysano krew z dzieci. Historia o porwaniu ze sklepu brzmi mimo wszystko sensowniej.
- Oczywiście, bo żeby zawarty w niej element grozy zadziałał, historia musi być mocno oparta na potocznym doświadczeniu. Porwania dzieci, zwłaszcza w kontekście pedofilii, są rzeczywistym i bardzo poważnym zagrożeniem. W dodatku każdy z nas pewnie słyszał kiedyś w galerii spikera informującego, że w wyznaczonym punkcie czeka zagubione dziecko. Takie rzeczy się zdarzają. W gruncie rzeczy ta historia jest jednak tylko inną wersją "czarnej wołgi". Zmieniły się realia plotki i detale, ale sama fabuła pozostała nie zmieniona.

- Dlaczego tak chętnie powtarzamy te historie?
- Przede wszystkim z zatroskania o innych. Dzieją się rzeczy straszne, więc trzeba je nagłośnić, ostrzegać ludzi. Prasa je przemilcza, a więc zapewne ktoś za tym stoi. Lubimy spiskowe teorie. Poza tym plotkarz dodaje sobie w ten sposób splendoru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska