- Jakie to uczucie, odebrać po raz siódmy doktorat honoris causa?
- Nawet pani nie wie, jak przyjemne. Taki tytuł to wielkie wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale i dla całego zespołu, który ze mną pracuje. To w końcu również wyróżnienie dla całej dziedziny nauki, którą się zajmuję. To dowód, że robimy coś naprawdę pożytecznego, daje poczucie spełnienia. To naprawdę wiele znaczy dla naukowca.
- Rektor Skubis jest bardzo ostrożny, jeśli chodzi o przyznawanie tytułu Doctor honoris causa. Już zapowiedział, że jest Pan ostatnim w tej kadencji wyróżnionym naukowcem.
- Tym bardziej czuję się zaszczycony.
- Jest Pan na emeryturze, a złapać Pana trudniej niż niejednego biznesmena. Oprócz tego, że współpracuje Pan z premierem, ciągle prowadzi wykłady na uczelniach. Jak na to wszystko znajduje Pan czas?
- Jestem pracoholikiem. To po pierwsze. Poza tym praca z młodymi ludźmi to moja wielka pasja. Uważam, że ich talent jest jak nieoszlifowany brylant. W końcu jest naszym bogactwem narodowym. Promocja młodych to zaszczyt i obowiązek.
- Z tego co mówią Pana bliscy współpracownicy, bardzo wspiera młodych naukowców. Ufundował Pan nawet stypendium dla najlepszego maturzysty w Pana LO, a część swoich dochodów przekazuje na fundację finansującą młode talenty?
- Nie chcę się rozwodzić na ten temat. Dwie rzeczy leżą mi na sercu. Jedną z nich jest właśnie wspieranie młodych. Dlatego musimy poprawić kondycję nauki w Polsce. Można to osiągnąć tylko przez lepsze jej finansowanie. Nie dziwmy się, że młodzi naukowcy uciekają z uczelni. Są entuzjastami, ale co z tego, skoro z marnych pensji nie są w stanie utrzymać swoich rodzin. Ostatnio wypuściłem trzech zdolnych młodych ludzi. Wybrali kariery w firmach, gdzie na starcie dostaną dwa razy większą pensję.
- A jaka jest ta druga rzecz w Pana sercu?
- Chcę usprawnić procedury związane z awansem naukowym. Mam na myśli usprawnienie sytemu nadawania stopnia doktora. Teraz przewody doktorskie ciągną się latami. Czasami zupełnie niepotrzebnie.
- To dlatego zgodził się Pan zostać szefem Centralnej Komisji do spraw Przyznawania Stopni i Tytułów?
- Jest wiele rzeczy, które już udało nam się zmienić. Na przykład skondensowaliśmy obrady plenarne komisji do jednego dnia, a wszystkim członkom załatwiliśmy karty seniora. Dzięki takim prostym zabiegom udało się zaoszczędzić kilka milionów złotych.
- Zanim przyjął Pan propozycję szefowania centralnej komisji, gruntownie się Pan przebadał? Koledzy żartowali, że jest Pan perfekcjonistą i musiał być pewien, że podoła wyzwaniu.
- Faktycznie na weekend pojechałem do polikliniki, żeby zbadali mi wszelkie możliwe parametry. Okazało się, że wszystko ze mną w porządku. Badałem się nie tylko ze względu na nowe stanowisko, chociaż jest bardzo absorbujące Ja po prostu dbam o swoje zdrowie. Dzięki Bogu, nadal mi ono dopisuje.
- A ma Pan jakąś receptę na zachowanie dobrej formy?
- Przede wszystkim trzeba się wysypiać. Chociaż jestem pracoholikiem, codziennie chodzę spać nie później niż o 22. Nie ma odstępstwa od tej reguły. Wstaję za to codziennie o 6 rano. Codziennie musi być także godzinny spacer. Zresztą najlepiej wtedy mi się myśli. Do głowy wpadają najjaśniejsze pomysły. Latem sporo jeżdżę na rowerze, a zimą chodzę na basen.
- Wygląda na to, że jest Pan uzależniony od sportu...
- Prawda jest taka, że uzależniony to ja jestem, ale od pracy. Ciągle pracuję. Ruch to moje hobby, coś przyjemnego. W swoim życiu kieruję się pewną hierarchią. Najpierw trzeba zrobić to, co konieczne, potem to, co pożyteczne, a na końcu to, co przyjemne. Niestety, najczęściej jest tak, że na to ostatnie nie mam czasu
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?