Prokurator nie postawi zarzutu gruźlikowi ze Strzelec Opolskich

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Chory mężczyzna wciąż żebrze pod marketami i na strzeleckim targowisku.
Chory mężczyzna wciąż żebrze pod marketami i na strzeleckim targowisku. Radosław Dimitrow
Mężczyzna, który nie chce się poddać leczeniu, wciąż chodzi po ulicach Strzelec Opolskich.

Chodzi o sprawę Henryka M., który choruje na prątkującą gruźlicę. Chorobę wykryto podczas jego pobytu w zakładzie karnym. Lekarze chcieli go umieścić w więziennym szpitalu, ale właśnie skończył mu się wyrok i trzeba było go wypuścić na wolność.

Sprawa chorego mieszkańca Strzelec Opolskich trafiła do miejscowego sanepidu. Ten poprzez policję nakazał umieścić go w szpitalu w Kup pod Opolem, na przymusowe leczenie. Heneryk M. nie zagrzał tam długo miejsca - uciekł stamtąd i to aż dwa razy.

W związku z tym sprawa trafiła do prokuratury. Sanepid chciał, żeby mężczyzna odpowiedział za to, że naraża ludzi na zakażenie chorobą. Henryk Wilusz, prokurator rejonowy mówi jednak, że śledczy nie będą w stanie postawić mu żadnego zarzutu.

- To dlatego, że kodeks karny przewiduje ściganie takich tylko na wniosek pokrzywdzonego - tłumaczy Wilusz.

W praktyce oznacza to, że dopóki na policję lub do prokuratury nie zgłosi się osoba, która będzie twierdzić, że zaraziła się gruźlicą od Henryka M., dopóty mężczyzna nie stanie przed sądem. Śledczy uważają przy tym, że skoro wobec mężczyzny wydano nakaz przymusowego leczenia, to lekarze nie powinni bać się użyć pasów unieruchamiających.

- O takim rozwiązaniu nie ma mowy, bo w ten sposób można unieruchomić pacjenta tylko na kilka godzin - odpowiada Mirosław Wójciak, dyrektor szpitala w Kup. - A gdy go rozwiążemy to znów nam ucieknie, bo szpital to nie więzienie.

Dyrektor dodaje, że podczas ostatniej ucieczki medycy powiadomili o sprawie sanepid i policję, a więc postąpili zgodnie z przepisami.

- To skandal, że tyle instytucji nie jest w stanie poradzić sobie z jedną osobą - uważa Antoni Tercha, streetworker ze Strzelec Opolskich, który od lat pomaga bezdomnym. - O sprawie powinno się dowiedzieć Ministerstwo Zdrowia, bo to nie jest normalna sytuacja, żeby chory na gruźlicę mężczyzna chodził po ulicy i stanowił zagrożenie.

Katarzyna Kanoza, dyrektor strzeleckiego sanepidu zgłosiła sprawę swoim przełożonym w Opolu. Teraz także tam urzędnicy główkują, jak przymusić Henryka M. do leczenia.
Mężczyzna wciąż żebrze pod marketami i na strzeleckim targowisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska