Prokurator w pałacu. Co z zamkami na Opolszczyźnie?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Wszystko wskazuje na to, że zamkowi w Chrzelicach udało się pozyskać dobrych właścicieli, którzy organizują tu Centrum Dialogu Kultur. Dziś zamek wygląda tak...
Wszystko wskazuje na to, że zamkowi w Chrzelicach udało się pozyskać dobrych właścicieli, którzy organizują tu Centrum Dialogu Kultur. Dziś zamek wygląda tak...
Zabytek to luksus. W dobie kryzysu na luksusie najłatwiej się oszczędza.

W tej sprawie wymiar sprawiedliwości zadziałał bez zwłoki. W grudniu ubiegłego roku wojewódzki konserwator zabytków zawiadomił policję, że właściciel zabytkowego pałacu w Łące Prudnickiej koło Prudnika nie wykonał zaleceń, jakie otrzymał po dwóch kontrolach przeprowadzonych w grudniu 2008 i marcu 2009 roku. Stan pałacu oceniono w nich jako bardzo zły. Policjanci szybko ustalili miejsce pobytu właściciela, ale Przemysław K., zamiast stawić się na przesłuchanie, wyjechał do USA. Jeszcze w grudniu faksował na komendę w Prudniku swoje wyjaśnienia, że na przełomie roku 2008 i 2009 zabezpieczył pałac, uzupełnił dziurawy dach, zamurował drzwi i okna na parterze.

"Pogorszenie koniunktury w branży, w której pracuję (Przemysław K. ma w Stanach firmę przewozową), nie pozwala mi na podjęcie z własnych środków rewitalizacji obiektu - napisał właściciel pałacu w Łące Prudnickiej. - Wystąpiłem o kredyt, który finalizuję. W momencie uzyskania kredytu niezwłocznie przystąpię do dodatkowych prac remontowych".

Mimo wyjaśnień policja wystąpiła do sądu o ukaranie. Oprócz zarzutów sformułowanych przez wojewódzkiego konserwatora zabytków, że budynek niszczeje, zalewa go woda przez dziurawy dach i zepsute rynny, policjanci od siebie dołożyli zarzut zaniedbania zabytkowego parku pałacowego. Jedno z zapuszczonych drzew przewróciło się na dach zamkowego skrzydła. Obwiniony nie pojawił się na rozprawie 15 kwietnia. Sąd uznał jednak, że został prawidłowo poinformowany i wydał wyrok zaocznie. Gdy się uprawomocni, Przemysław K. zapłaci 3 tys. zł grzywny i 400 zł kosztów sądowych.

Nie lekceważ konserwatora!

W grudniu 2006 roku Przemysław K. wraz z przyjaciółką, z zawodu konserwatorem zabytków, pojawił się na korytarzu tego samego sądu w Prudniku. Przyjechał na licytację pałacu zorganizowaną przez komornika sądowego. Renesansowa, potężna budowla z 2,5-hektarowym zabytkowym parkiem do 1945 roku należała do rodziny von Choltitz.

Jeden z synów ostatniego właściciela, Dietrich von Choltitz, był niemieckim generałem, który w 1944 roku dowodził obroną Paryża. Potajemnie dogadał się z francuskim ruchem oporu i poddał miasto, ratując je przed zniszczeniem. Wywołał tym wściekłość Hitlera, który domagał się spalenia francuskiej stolicy. Ta historia mogłaby się stać świetnym hasłem promocyjnym Łąki Prudnickiej, gdyby tylko turyści mogli się dostać do pałacu bez obawy, że spadnie im na głowę kawał dachu.

Po wojnie cały majątek przejęła państwowa stadnina koni w Prudniku. W niezniszczonym pałacu były mieszkania pracownicze, potem zaczął popadać w ruinę. W latach 80. stadnina wyremontowała nawet wschodnie skrzydło budowli. Po przemianach ustrojowych zamek sprzedano, ale pierwszy nabywca nawet nie zapłacił wszystkich rat. Agencji Własności Rolnych Skarbu Państwa udało się po kilku latach odzyskać nieruchomość i wystawić ją na komorniczą licytację.

Stanęła do niej, oprócz Przemysława K., firma z Krakowa, ale wycofała się po pierwszym przebiciu. 55-letni Przemysław K. pochodzi z Zakopanego, gdzie jego brat w latach 90. był burmistrzem miasta, a potem kierował dużą państwową spółką turystyczną. Nowy właściciel wychodził z wygranej licytacji szczęśliwy.

Opowiadał, że zauroczyło go to miejsce, że wybuduje tu hotel z zapleczem konferencyjnym. Że pałac, leżący na ważnej trasie z Polski do Czech, ma ogromne możliwości rozwojowe. Niedługo po kupnie zabytku gmina Prudnik, na jego prośbę, sprzedała mu dodatkowo pas terenu przylegający do parku. A Agencja Nieruchomości Rolnych zbudowała osobny dojazd dla dwóch rodzin z zabudowań gospodarczych w głębi parku, żeby nie przeszkadzali przyszłym turystom.

Przemysław K. był zresztą w Łące częstym gościem. Początkowo. Ostatnio nikt go tam nie widział. Jego telefon komórkowy milczy. Z zapowiadanym kredytem też chyba nic nie wyszło, bo otwarty budynek zaczyna się sypać w oczach.

Łąka Prudnicka nie jest jedynym przykładem sądowego finału lekceważenia konserwatorskich nakazów. Wyroki grzywien zapadły ostatnio wobec właścicieli m.in. Dworu Biskupiego w Nysie, pałacu w Rozwadzy i Zębowicach. Przed sądem toczy się jeszcze sprawa właściciela pałacu w Biestrzykowicach i Willi Loebecka w Brzegu.

- Zgodnie z przepisami jesteśmy zobowiązani skierować do prokuratury sprawę osób, które nie wywiązują się z zaleceń konserwatorskich - mówi Iwona Solisz, wojewódzki konserwator zabytków w Opolu. - Kontroli jest sporo, zaleceń pokontrolnych i nakazów również. Wnioski do prokuratury kierujemy na bieżąco i na pewno będą kolejne. Po raz pierwszy skierowaliśmy także do prokuratury wniosek przeciwko gminie, która jako właściciel zabytkowego obiektu nie wywiązała się z nałożonych zaleceń.

Nie remontujesz, to sprzedaj

Wojewódzki konserwator zabytków w Opolu na swoich stronach internetowych opublikował ostatnio opolską listę zagrożonych obiektów zabytkowych. Są na niej 44 dwory, pałace i zamki. Większość w rękach prywatnych osób lub firm. Cztery należą do gmin, jedna do Agencji Nieruchomości Rolnych.

Zabytki z listy są w stanie różnym, zabezpieczone lub pozostawione swojemu losowi, zrujnowane i opuszczone przez właścicieli lub przynajmniej w podstawowy sposób zakonserwowane i dozorowane.
- Bez mecenatu państwa przeprowadzenie prac konserwatorskich i utrzymanie pałaców czy innych obiektów zabytkowych może okazać się niemożliwe - uważa Ireneusz Racławicki, pracownik Agencji Nieruchomości Rolnych, prywatnie pasjonat zabytków i współautor książki "Zapomniane zabytki", o pałacach Opolszczyzny.

ANR jest następcą Agencji Własności Rolnych Skarbu Państwa, działającej w latach 1992-2004. W latach 90. opolski oddział Agencji przejął od wojewodów ok. 140 zabytkowych dworów i pałaców wraz z zabytkową zabudową folwarczną w trzech południowych województwach: opolskim, śląskim i małopolskim. - Jedynym sensownym rozwiązaniem pozostaje gruntowna analiza stanu posiadania i podjęcie decyzji o ratowaniu obiektów najcenniejszych. Pozostałe, niestety, albo z upływem czasu przestaną istnieć, albo znajdzie się pasjonat, któremu finanse pozwolą na odrestaurowanie wybranego dworu, pałacu czy młyna.

Państwo jako mecenas zabytków też przechodzi finansowy kryzys. W ostatnich latach co roku opolski oddział ANR przeznaczał na konserwację czy remonty swoich zabytkowych obiektów ok. 1-1,5 mln zł, głównie na ich bieżące utrzymanie z przeznaczeniem do sprzedaży. W ubiegłym roku sztandarową inwestycją była pełna renowacja zabytkowego spichlerza w Goli Grodkowskiej za 450 tys. zł. W tym roku w budżecie pieniądze na te cele są bardzo skromne. Dla porównania: wydatek miliona złotych to równowartość ok. 50 hektarów gruntów rolnych sprzedanych z państwowego zasobu ziemi.

- Żadne dotychczasowe kontrole w zakresie opieki nad zabytkami, w tym kontrola NIK, nie wykazały nam zaniedbań - mówi Ireneusz Racławicki.

Sprzedaj, ale nie spekuluj!

Sprzedając obiekt zabytkowy w prywatne ręce, ANR udzielał i udziela 50-procentowej bonifikaty od ceny sprzedaży, pod warunkiem, że nowy właściciel przeznaczy te pieniądze na remont.

- Od kilku lat wpisujemy tę bonifikatę do hipoteki sprzedawanej nieruchomości - mówi Ireneusz Racławicki. - Czujemy się zobligowani, żeby egzekwować wykonanie tych prac, dlatego skontrolowaliśmy ok. 80 sprzedanych przez nas zabytkowych nieruchomości.

Sprawdzaliśmy faktury, rozmawialiśmy z wykonawcami prac i z nadzorem konserwatorskim. Tylko trzy osoby odmówiły nam wglądu do dokumentów i wejścia na ich teren. W większości przypadków udało się tę ulgę wyegzekwować. Jest grupa właścicieli, którzy remontują budynki w sposób g ospodarczy, samodzielnie, ale również bardzo sumiennie.

Skarb Państwa na Opolszczyźnie praktycznie już nie ma zespołów pałacowych. Znaczna część kupionych od ANR trafiła natomiast na rynek wtórny i to ze znaczną przebitką. Dla przykładu ruiny pałacu w Chrzelicach sprzedane w prywatne ręce za 12 tysięcy, po roku znalazły nabywcę za 250 tys. Ruch na wtórnym rynku nieruchomości zabytkowych bardzo zmalał w kryzysie, ale nadal pojawiają się chętni.

Barierą stają się jednak zbyt wysokie ceny. Znawcy tematu podają tu przykład pałacu w Naroku. Agencja sprzedała go w 1996 roku właścicielce innej zabytkowej nieruchomości. Kwota sprzedaży jest tajemnicą, ale nie były to duże pieniądze. Obecny właściciel Karol Galara z Głubczyc kupił go za 600 tys. zł w 2007 roku, a teraz chce 1,5 miliona. Podobno był nawet kupiec, gotowy dać milion, ale sprzedawca nie chce spuścić ceny.

- Jest kryzys, musiałem wstrzymać prace remontowe - tłumaczy Karol Galara i jednocześnie wymienia, co zrobił na terenie zabytkowego obiektu: Ze środka wyniesiono 200 ton gruzu, zbito tynki, uzupełniono ceglane ściany w piwnicy, zabezpieczono dach, poprawiono ogrodzenie. Robotnicy odkryli i odkopali w parku zabytkową fontannę.

- Trzech ludzi pracowało tam przez rok. Pałac nie niszczeje, nie ma tam żadnej dewastacji. Ja albo ktoś z moich ludzi jest tam przynajmniej raz w tygodniu, na bieżąco przeglądamy, co się dzieje - zapewnia właściciel Naroku. - Owszem, wystawiłem pałac na sprzedaż, ale poważnej oferty kupna do tej pory nie miałem.

Właściciel XVII-wiecznego pałacu w Rozkochowie w gminie Walce ostatnio wystawił go na sprzedaż za 3 miliony zł. Sam kupił go od Agencji jeszcze w latach 90. i zamieszkał na miejscu, choć poważniejszych prac remontowych nie przeprowadził. Za podobną kwotę można kupić zabytkowy, choć mniejszy pałac, ale już po remoncie i z rozkręconym biznesem. Inni, czując oddech konserwatora, sami szukają nowego właściciela czy dzierżawcy.

Właściciel nyskiego Dworu Biskupiego przekazał obiekt najemcy, który energicznie zajął się przygotowaniami do remontu i adaptacji części budynku. Kończą się prace remontowe parowozowi w Szydłowie. Pałac w Starościnie w gminie Świerczów został niedawno sprzedany. Nabywca już uzgodnił z konserwatorem zakres i charakter prac, a teraz stara się o pozwolenie na budowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska