Prokuratura w Kluczborku sprawdzi, czy sanitariusze ponoszą winę za śmierć pacjenta

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Ciało mężczyzny odnaleziono blisko 1,5 miesiąca od zaginięcia w zalewie w Ligocie Górnej pod Kluczborkiem.
Ciało mężczyzny odnaleziono blisko 1,5 miesiąca od zaginięcia w zalewie w Ligocie Górnej pod Kluczborkiem. archiwum
Sekcja zwłok wykazała, że mieszkaniec Bąkowa utonął. Prokurator musi ustalić, czy załoga karetki działała jak należy.

O sprawie tajemniczego zaginięcia mieszkańca Bąkowa pisaliśmy na początku stycznia. 32-latek poczuł się źle w nocy z 1 na 2 stycznia. Mężczyzna wymiotował, a w pewnym momencie przewrócił się i dostał drgawek, dlatego przerażona żona wezwała pogotowie.

Pacjent miał zostać przewieziony do szpitala w Kluczborku, ale kilkadziesiąt minut później jego żona odebrała telefon, że uciekł, zanim otrzymał pomoc. Mężczyzny szukała policja, rodzina i przyjaciele. Blisko 1,5 miesiąca od zaginięcia jego ciało znaleziono w zalewie w Ligocie Górnej pod Kluczborkiem.

- Do śmierci doszło prawdopodobnie w wyniku samobójstwa - mówi Henryk Nowicki, zastępca Prokuratora Rejonowego w Kluczborku. - Ewentualna odpowiedzialność osób, które opiekowały się mężczyzną krótko przed zdarzeniem, będzie przedmiotem oceny. Należy ustalić, czy działania załogi karetki były prawidłowe, i dopiero wtedy prokurator nadzorujący śledztwo zdecyduje, jaka będzie końcowa decyzja w tej sprawie. Stanie się to w najbliższych dniach.

Ze szpitalnego monitoringu wynika, że feralnej nocy 32-latek wybiegł z karetki tuż po tym, jak zatrzymała się ona przed wejściem do izby przyjęć. Kierowca ambulansu wyskoczył, żeby go gonić, ale po kilku krokach zrezygnował. Żona mężczyzny miała żal do załogi karetki, że nie zainteresowała się, co było przyczyną nietypowego zachowania pacjenta, i nie próbowała go szukać.

Firma, której karetka miała zawieźć chorego do szpitala, nie czuła się winna zaistniałej sytuacji. W oświadczeniu przesłanym do nto (jeszcze zanim znaleziono zwłoki zaginionego - przyp. red.) pisała, że pacjent był dorosły, nieubezwłasnowolniony, więc w każdej chwili mógł zrezygnować ze świadczenia medycznego.

Rodzina mieszkańca Bąkowa nie złożyła ostatecznie w prokuraturze zawiadomienia dotyczącego ewentualnego zaniedbania sanitariuszy.

- Ale jeśli prokurator dojdzie do wniosku, że w tym przypadku mamy do czynienia z niedopełnieniem obowiązków, to działa z urzędu - mówi prokurator Henryk Nowicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska