Protest rozpoczął się po godz. 7.00. 10-osobowa grupa pracowników Aleksandrówki z transparentami "Stop likwidacji" i "Chciwe ręce precz!" ustawiła się przed wejściem do opolskiego urzędu marszałkowskiego.
- Pan marszałek Buła początkowo rozmawiał z nami o możliwości wyjścia z tej sytuacji, a później zamknął się w gabinecie i od trzech tygodni nie ma dla nas czasu. Ten protest to nasza desperacka próba, żeby ocalić ośrodek - mówi Agata Fiałkowska, nauczycielka w szkole w Aleksandrówce.
Sanatorium w Jarnołtówku specjalizuje się w leczeniu chorób dróg oddechowych u dzieci. Placówka, jako jedna z nielicznych w województwie, oferuje całodobowe pobyty lecznicze, w czasie których dzieci rehabilitują się, a jednocześnie normalnie chodzą do szkoły. Jest w niej zatrudnionych 35 osób, ale jeszcze w maju pracownicy otrzymali wypowiedzenia. W trudnej sytuacji są m.in. nauczyciele, którzy w lipcu mają niewielkie szanse na znalezienie od nowego roku szkolnego zatrudnienia.
- Marszałek Buła przekonywał nas, że stawia sobie za punkt honoru, aby ośrodek utrzymać. Później odpowiedzialność za rozwiązanie problemu powierzył wicemarszałkowi Kolkowi, a jego działania zmierzają do prywatyzacji. Chcą sprzedać budynek i wyprowadzić działalność rehabilitacyjno-leczniczą do ośrodka Ziemowit - mówi Fiałkowska.
Pracownicy nie zgadzają się na takie rozwiązanie tłumacząc, że jest to prosta droga do likwidacji ośrodka. Marszałek Andrzej Buła dziś rano nie chciał rozmawiać z nto na temat dalszych losów Aleksandrówki. Powiedział, że wypowie się dopiero po konsultacjach z wicemarszałkiem Romanem Kolkiem, odpowiedzialny za sprawy służby zdrowia.
Problemy dziecięcych sanatoriów w Jarnołtówku i Suchym Borze rozpoczęły się, gdy NFZ przedstawił propozycje kontraktów dla nich.
Ośrodek w Suchym Borze otrzymał półroczny kontrakt opiewający na 288 tys. (tj. 32 procent kontraktu z pierwszego półrocza) a Jarnołtówek na 86 tys. zł (18 proc. procent kontraktu z pierwszego półrocza). W przypadku Suchego Boru pojawiła się propozycja wcielenie sanatorium do powstającej z połączenia szpitali w Kup i Pokoju spółki prawa handlowego.
Nadal nie wiadomo co z ośrodkiem w Jarnołtówku, który z tak niskim kontraktem jest w stanie przetrwać tylko do końca wakacji.
- To katastrofa dla dzieci z domów dziecka czy ubogich rodzin, których rodziców nie stać na to, aby wysłać pociechy np. do Rabki. To takie osoby głównie korzystały z naszych usług - mówi Agata Fiałkowska.
Pracownicy zapowiadają, że będą nadal walczyć. Dziś mija 49 dzień ich protestu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?